Napastnik – towar deficytowy w Bundeslidze


26 lipca 2014 Napastnik – towar deficytowy w Bundeslidze

Liga mistrzów świata, zespołu, który na ostatnich trzech mundialach strzelał najwięcej goli. Jak więc mogą mieć problem z piłkarzami odpowiedzialnymi za pokonywanie bramkarzy? Otóż okazuje się, że kilka klubów w środku okienka transferowego nadal nie ma nikogo solidnego do wystawienia na szpicę.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczywiście w nowoczesnym futbolu za strzelanie goli odpowiadają nie tylko napastnicy. Nie oszukujmy się jednak – zespoły z dołu i środka tabeli nie mogą sobie pozwolić na grę z „fałszywą dziewiątką”. Oczywiście problem nie dotyczy: Bayernu, Dortmundu, Schalke, Bayeru i M’Gladbach, choć akurat te trzy ostatnie zespoły w wypadku kontuzji pierwszego napastnika będą miały spore kłopoty z obsadzeniem tej pozycji. Kiedyś napisałem o najgorszych napastnikach w Bundeslidze i okazuje się, że problem jest nieco szerszy. Świadczy o tym chociażby fakt, że mistrzowie świata w swoim składzie mieli tylko jedną nominalną „dziewiątkę”.

Zacznijmy od przypadku najmniej drastycznego, czyli od Wolfsburga. Bardziej wnikliwi obserwatorzy słusznie stwierdzą, że przecież „Wilki” mają Ivicę Olicia. Oczywiście, ale 35-letni już Chorwat nie jest piłkarzem na miarę ambicji drużyny Dietera Heckinga. W kontekście tego klubu przewijały się takie nazwiska jak: Romelu Lukaku, Raul Jimenez czy Divock Origi. Najbliżej było jednak do pozyskania Alvaro Moraty. Ostatecznie Hiszpan zdecydował się na przenosiny do Juventusu, ale fakt, że Wolfsburg chciał wyłożyć 20 milionów euro za 21-latka, który rozegrał jeden pełen sezon w Primera Division i nie pokazał nic wielkiego, doskonale pokazuje, jak mocno zdeterminowane są „Wilki”, aby znaleźć alternatywę dla Olicia. Na chwilę obecną zanosi się, że będzie o to bardzo trudno. Najlepsi strzelcy w Bundeslidze są nie do wyjęcia ze swoich zespołów, podobnie jak Kruse z M’Gladbach czy Okazaki z Mainz.

Wolfsburg jest w o tyle dobrej sytuacji, że ma przynajmniej jednego klasowego snajpera. Tego nie można powiedzieć chociażby o Hercie Berlin, która sprzedała do BVB Adriana Ramosa. W drugą stronę za 2,5 miliona euro powędrował… Julian Schieber. To tak, jakby z volkswagena przesiąść się do poloneza. Do dyspozycji Josa Luhukay’a pozostają jeszcze Sandro Wagner, który grając na dwóch najwyższych poziomach rozgrywkowych w Niemczech, może się pochwalić bilansem 24 bramek w 137 meczach oraz sprowadzony z japońskiej Urawy Genki Haraguchi, który z kolei w 164 spotkaniach do siatki trafiał 33 razy. Generalnie rzecz ujmując, trudno powiedzieć, żeby Hertha mogła straszyć rywali napastnikami. Choć oczywiście nikt nie wyklucza, że Schieber nagle nauczy się grać w piłkę nożną zacznie trafiać do siatki i chociaż dyszkę ustrzeli. Przynajmniej w Berlinie.

Najlepsze zostawiłem na koniec. Eintracht Frankfurt. Z napastników, którzy mieli trafić do tego klubu, można by stworzyć osobną jedenastkę. Khouma Babacar, Nicklas Bendtner, Ilir Azemi, Hugo Almeida, Nelson Valdez, Adam Szalai, Nils Petersen, Enner Valencia – to tylko niektóre nazwiska, które łączono z „Orłami”. Pojawiły się nawet żarty, że działacze tego klubu wyszukują wszystkie możliwe nazwiska, każdego dnia na kolejną literę alfabetu. Na razie Eintracht zostaje z kontuzjowanym Kadlecem i Aignerem – byłym skrzydłowym. Choć akurat nie powinno być to zmartwienie dla Thomasa Schaafa, ponieważ w dwóch ostatnich sezonach najlepszym strzelcem zespołu z Frankfurtu był ofensywny pomocnik, Alexander Meier. Nie zmienia to faktu, że na obraz klubu bardzo negatywnie wpływa sytuacja, w której tyle mówi się o zainteresowaniu innymi piłkarzami, ale nic z tego nie wynika.

Z drugiej strony, nie należy też przesadzać. Może się okazać, że zespoły bez solidnego snajpera spiszą się lepiej niż ekipa, która takowych posiada aż… czterech. Augsburg ogólnie piłkarzy oznaczonych jako „Mittelstürmer” posiada siedmiu, ale szczególnie na cztery nazwiska warto zwrócić uwagę. Sascha Mölders gwarantujący kilka bramek w sezonie został wsparty: młodym Shawnem Parkerem, Nikolem Djurdjicem sprowadzonym z Greuther Fürth i Timem Matavżem z PSV Eindhoven. Bardzo ciekawe, na jaką taktykę zdecyduje się Markus Weinzierl. W ciemno możemy zakładać, że nie będzie to 4-5-1.

Do zakończenia okienka transferowego został jeszcze miesiąc. Osobiście mocno liczę na to, że niemieckie kluby odpowiednio się wzmocnią i w nowym sezonie będziemy oglądali kilku bardzo dobrych napastników w Bundeslidze, a także będziemy świadkami pasjonującej walki o armatę dla najlepszego strzelca. W końcu to o bramki w futbolu chodzi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze