Patryk Motyka, Nathaniel Organ

8 faktów, na które warto zwrócić uwagę przed 34. kolejką T-ME


22 maja 2015 8 faktów, na które warto zwrócić uwagę przed 34. kolejką T-ME

T-Mobile Ekstraklasa nie daje nam chwili wytchnienia. Po meczach w środku tygodnia, które obfitowały w wiele emocji, jak i kontrowersji, czas na tradycyjne weekendowe granie, w których liczymy na nieco mniej błędów sędziowskich, ale za to jeszcze więcej pozytywnych piłkarskich emocji.


Udostępnij na Udostępnij na

1) Mecz za 200 zł

Taka będzie cena biletów na spotkanie Zawiszy z Górnikiem Łęczna. Oczywiście nie jest to najciekawsze widowisko w Europie w nadchodzący weekend, więc skąd taka zawrotna kwota? Sprawa jest dość absurdalna. Na mecz mają przyjść kibice, którzy są przeciwnikami właściciela klubu, Radosława Osucha, bo bramkarz łęcznian, Sergiusz Prusak, stanął po ich stronie w kontekście sporu z właścicielem bydgoskiego klubu. Osuch, który nie chce dopuścić do przybycia na stadion przeciwnych mu kibiców, postanowił zawyżyć ceny biletów do 200 złotych. Ulgowe bilety mają kosztować 150 złotych, a ci, którzy odwiedzali stadion Zawiszy w 2015 roku, dostaną obniżkę w wysokości 90%. Górnik, wygrywając w tym istotnym dla układu dolnej części tabeli meczu, może na dobre odskoczyć od strefy spadkowej, zapewniając sobie na dłuższy czas bezpieczeństwo. Jeśli zaś Zawisza wygra, to przyczyni się do wciągnięcia ekipy Szatałowa w skomplikowaną i nerwową grę o utrzymanie. Ale i tak, mimo takiej stawki, na pewno nie jest to mecz za 200 złotych.

Radosław Osuch
Radosław Osuch znów jest w centrum uwagi po decyzji o podwyższeniu cen biletów na mecz z Górnikiem Łęczna

2) Krakowski pojedynek na noże

Ludziom spoza Krakowa i Kielc oba miasta najczęściej kojarzą się odpowiednio z maczetami i scyzorykami (no, może stolica Małopolski jeszcze z Wawelem). Na boisku powinniśmy obserwować prawdziwą walkę o to, która kosa jest ostrzejsza, obie ekipy mają bowiem o co grać. Cracovia przy sprzyjających okolicznościach przyrody może być po tej kolejce pierwszą ekipą pewną grupy spadkowej pewną utrzymania w lidze. Koronie wciąż do tego bardzo daleko, runda finałowa w wykonaniu „Złocisto-krwistych” jest tragiczna (komplet porażek) i główni faworyci do wygrania grupy z miejsca stali się bardzo poważnymi kandydatami do spadku z ligi. Sytuacja robi się poważna, zwłaszcza że punkt za Koroną jest Zawisza, w którego spadek trudno uwierzyć, biorąc pod uwagę ogólną formę na wiosnę. Co gorsza, drużyna Tarasiewicza swoim zrezygnowaniem na boisku zaczyna przypominać pewniaka do spadku, czyli GKS Bełchatów. Na papierze – pewne zwycięstwo „Pasów”, ale nie zapominajmy, że to ekstraklasa, tu nie takie cuda się zdarzały.

3) Gra na czas

Teoretycznie zarówno Śląsk, jak i Górnik mają jeszcze szansę, by załapać się do europejskich pucharów. Obaj mają po 25 punktów, co oznacza trzy oczka straty do zajmującej czwarte miejsce w tabeli Lechii.  Wystarczy, że w sobotnim spotkaniu między tymi ekipami nie padnie remis, i wtedy wygrany tego bezpośredniego starcia będzie się bił o miejsce, które zapewni europejskie wojaże na wstępie przyszłego sezonu. W praktyce sytuacja wygląda jednak o wiele mniej kolorowo. Górnik, nawet jeśli załapałby się na takie miejsce, raczej nie dostanie licencji UEFA, co wyklucza go z jakichkolwiek rozgrywek europejskich. Śląsk z kolei też na papierze, w tabeli, wygląda nieźle, ale jak powiedział kiedyś legendarny brytyjski menedżer Brian Clough: – Na papierze wyglądaliśmy dobrze. Z tym że mecz graliśmy na trawie. Organizacyjny zamęt we Wrocławiu bardzo mocno przeszkadza w osiąganiu wyników piłkarskich na miarę stadionu i prestiżu miasta. Świadczą o tym chociażby ostatnie sytuację z Lukasem Droppą czy Marco Paixao. Dlatego czas spędzany obecnie w grupie mistrzowskiej przez oba kluby powinien zostać przeznaczony na uporządkowanie spraw pozaboiskowych, by od następnego sezonu ruszyć pełną parą na boisku.

4) Killerów dwóch

W Szczecinie spotkają się ekipy, które w ostatniej serii gier decydowały się na zadawanie ciosów przeciwnikom w ostatnich sekundach meczu. Legia długo remisowała bezbramkowo na własnym boisku z Jagiellonią, strzelając gola na 1:0 w doliczonym czasie gry za sprawą kontrowersyjnego karnego podyktowanego przez zawieszonego już Pawła Gila. Pogoń z kolei grała w Krakowie z Wisłą i gdy straciła gola na cztery minuty przed końcem  meczu, wydawało się, że „Portowców” czeka długa podróż z powrotem do Szczecina. Rafał Murawski uznał, że w podróży powrotnej nie ma zamiaru się smucić, i wziął sprawy w swoje nogi, zapewniając ekipie Michniewicza punkt pod Wawelem. Pogoń mimo to jest najgorszą ekipą grupy mistrzowskiej i nawet w przypadku wygranej z Legią piłkarze ze Szczecina nie zmienią swojej lokaty. W środę przy Łazienkowskiej, poza tym, że wciąż mamy niekompetentnych sędziów biegających po boiskach naszej ekstraklasy, dowiedzieliśmy się, że gwiazdy formacji ofensywnej Legii – Duda i Żyro – daleko są od optymalnej formy. Czy zatem killerem znowu będzie Sa?

5) Lizanie ran

Michał Probierz
Michał Probierz jest trenerem zespołu, który najbardziej ucierpiał z powodu błędów sędziowskich – „Jaga” w ten sposób straciła aż 14 punktów

Zespół Michała Probierza rany po bolesnej i kontrowersyjnej porażce w Warszawie będzie leczyć w meczu na własnym stadionie z Wisłą Kraków. Tak jak w spotkaniu w Szczecinie spotkają się dwie drużyny, które w środku tygodnia zdobyły punkty dzięki bramkom w doliczonym czasie gry, tak w Białymstoku zagrają dwie ekipy, które przez te gole w końcówkach punkty straciły. Dla Wisły to chyba ostatni dzwonek, by załapać się do walki o europejskie puchary, choć trudno stwierdzić, czy w momencie, gdy traci się gola u siebie w ostatniej minucie meczu, po tym jak samemu strzeliło na cztery minuty przed końcem, można się nazwać zespołem gotowym na boje na europejskich salonach . Z kolei „Jaga”, jeśli spojrzymym na niełatwe wyjazdowe mecze drużyn znajdujących się przed nią, może po cichu liczyć na wpadkę Legii czy Lecha ( a tych przecież dość sporo). Jedno jest niemal pewne – jeśli sędziowie znowu popełnią błąd na niekorzyść Jagiellonii, to Michał Probierz już chyba zupełnie poważnie rzuci trenerkę i zajmie się menedżerką.

6) Gliwicka Barcelona kontra bielskie Atletico

Mecz w Gliwicach zapowiada się na najbardziej kontrastowy ze wszystkich ligowych pojedynków tej kolejki. Zagrają bowiem ze sobą drużyny prezentujące wybitnie odmienną taktykę gry. Gospodarze, jeśli mają swój dzień, prezentują typowy radosny futbol, w którym chodzi o to, by strzelić minimum jedną bramkę więcej niż przeciwnik. W końcówce meczu z GKS-em Bełchatów gliwiczanie wyglądali, jakby byli prowadzeni nie przez Radoslava Latala, tylko jego sławnego krajana, Zdenka Zemana. Podbeskidzie z kolei nie ma wykonawców do tego typu gry, prezentuje więc typową piłkę siłową, opartą na posyłaniu długich zagrań do przodu i oczywiście na stałych fragmentach gry. Wszyscy, którzy na grę bielszczan narzekają, powinni najpierw spojrzeć na wykonawców – tylko Maciej Iwański jest zawodnikiem zdolnym do nieszablonowych zagrań. W Piaście z kolei trudno znaleźć, zwłaszcza w drugiej linii, zawodnika, którego głównym atutem nie byłaby gra kombinacyjna. O formie Kamila Wilczka powiedziano już chyba wszystko, oczy obserwatorów powinny być więc skierowane na Konstantina Vassilieva. Doświadczony Estończyk dokonał ostatnio rzeczy dość niespotykanej – zdobył trzy bramki bezpośrednio z rzutów wolnych w dwóch ostatnich meczach ligowych. Jeśli utrzyma tę tendencję dłużej, najpewniej po jego usługi zgłosi się znacznie lepszy klub.

7) Rozpędzona Lechia wpada na lidera

Na Gdańsk powinny być zwrócone oczy wszystkich obserwatorów ekstraklasy w ten weekend. Na stadion rozpędzonej jak dobra lokomotywa Lechii przyjeżdża lider z Poznania. W ekipie gospodarzy zapowiada się zmiana na szpicy, Antonio Colak zatracił bowiem formę z wiosny, a w ostatnim meczu znów z dobrej strony pokazał się Kevin Friesenbichler. W Lechu nagle odżył Szymon Pawłowski, który do meczu ze Śląskiem rozgrywał beznadziejną rundę. Po dwóch zdobytych bramkach wróciła, niezbędna dla błyskotliwych piłkarzy, pewność siebie. Na kogo z Lecha jeszcze warto zwrócić uwagę? W ostatnim czasie imponująco gra Karol Linetty. Jeśli będzie utrzymywał obecną formę, powinien zająć miejsce obok Grzegorza Krychowiaka w wyjściowej jedenastce reprezentacji Polski na najbliższe mecze. Czego oczekiwać po samym meczu? Gdyby obie drużyny otworzyły się i pokazały pełnię swojego ofensywnego potencjału – moglibyśmy mieć na PGE Arenie mecz sezonu. Nam się jednak wydaje, że jak na dobry hit przystało, będziemy świadkami klasycznych piłkarskich szachów i jeśli nie będzie podziału punktów, o pełnej puli zadecyduje przypadek.

8) „O obrotach ciał niebieskich”

Kamil Kiereś
W nadchodzący weekend znów zobaczymy Kamila Kieresia na ławce trenerskiej zespołu z Bełchatowa

W Chorzowie dojdzie do pojedynku stabilności z ciągłymi wahaniami nastroju. Gospodarze, odkąd przejął ich Waldemar Fornalik, punktują więcej niż solidnie, o spadku nikt tu już nie mówi. Nawet gdy było źle, posada ulubieńca chorzowskich trybun nawet na moment nie była zagrożona. Podobnie powinno było być w Bełchatowie, w którym trener Kiereś został zwolniony w wyjątkowo newralgicznym momencie sezonu. Trenerska asteroida o nazwie „Marek Zub” przelatywała nad bełchatowskim niebem przez 57 dni, po czym znów na stanowisku wylądował Kiereś. Jak zakończy się jego trzecia przygoda z GKS-em? Najprawdopodobniejszy scenariusz wygląda następująco: spadek do I ligi, za rok powtórny awans, następnie kilka nieudanych meczów i zwolnienie. Déjà vu? Tyle o trenerach, jeśli zaś chodzi o samo widowisko, raczej nie będzie ono należeć do najpiękniejszych. Ruch gra bardzo skutecznie, niektóre akcje mogą się podobać, nie spodziewajmy się jednak fajerwerków. „Brunatni” z kolei muszą ugasić pożar w swoim składzie, zwłaszcza że decyzją Kieresia od składu odsunięto Grzegorza Barana, Szymona Sawalę, Bartosza Ślusarskiego oraz Błażeja Telichowskiego. Uformowanie wyjściowej jedenastki staje się jeszcze trudniejsze, sukcesu przy ulicy Cichej nie wróżymy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze