Czarna seria Jagiellonii trwa


23 sierpnia 2014 Czarna seria Jagiellonii trwa

Trzecią porażkę z rządu zanotowali gracze Jagiellonii Białystok. Porażka 1:3 przeciwko Śląskowi Wrocław powinna dać wiele do myślenia podopiecznym Michała Probierza, ponieważ popełnili oni mnóstwo błędów.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnie potyczki pomiędzy Jagiellonią Białystok, a Śląskiem Wrocław nie kończyły się pomyślnie dla piłkarzy ze stolicy Podlasia. Od dłuższego czasu Białostoczanie przed własną publicznością nie mogą poradzić sobie z mistrzami Polski z 2012 roku. Podobnie było w sobotni wieczór, kiedy kolejny raz zwycięsko z placu boju zeszli podopieczni Tadeusza Pawłowskiego. Nie przyszło im to łatwo, ponieważ musieli odrabiać straty. Nie ma co ukrywać, że przyjezdni mieli dużo szczęścia, bo Jaga gubiła się we własnych poczynaniach, mając korzystny rezultat na wyciągnięcie dłoni.

O pierwszych fragmentach tego spotkania zawodnicy Śląska Wrocław będą chcieli, jak najszybciej zapomnieć. Zespół z Dolnego Śląska nie wykonywał założeń taktycznych swojego trenera. Pierwsza bramka dla Jagiellonii była przykładem dużej niefrasobliwości gości, którzy pozwolili na dużo swobody dla Piątkowskiego. Zawodnik Jagiellonii miał duże wsparcie od niebios, ponieważ piłka szczęśliwie odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Postawa przy straconym golu Mariusza Pawełka nie była najlepsza, bo tak doświadczony bramkarz powinien złapać piłkę z ostrego kąta i nie pozwolić na wpuszczenie haniebnego trafienia. Podopieczni Michała Probierza stwarzali sobie klarowne sytuacje, aby szybko podwyższyć prowadzenie, lecz brakowało wykończenia.

Śląsk złapał wiatr w żagle, kiedy czerwoną kartkę za faul w polu karnym na Flavio Paixao otrzymał Jakub Słowik. Golkiper Jagiellonii już kiedyś ostrym wejściem w przeciwnika doprowadził do złamania nogi. Tym razem obyło się bez poważnego urazu w przypadku Portugalczyka. Rzut karny pewnie wykonany przez Sebastiana Milę otworzył drużynie z Wrocławia drogę do zwycięstwa. Kontrola nad meczem w ich wykonaniu była pewniejsza. Tadeusz Pawłowski  miał nosa wpuszczając na boisko Krzysztofa Ostrowskiego, który dał niesamowity popis jakości po wejściu na murawę. Najpierw zanotował asystę przy trafieniu Droppy, a później sam ustalił wynik na 3:1.

W drugiej połowie atak Śląska funkcjonował zupełnie inaczej. Nie brakowało odwagi i zaciętości. Wynik mógłby być wyższy dla wrocławskiego zespołu, gdyby nie Bartłomiej Drągowski. Ten zaledwie 17-letni bramkarz kilkoma interwencjami uratował zespół przed stratą gola. Podczas niecałych 30 minut w jego wykonaniu nie było absolutnie widać presji czy też braku doświadczenia. Jagiellonia nie była w stanie dociągnąć remisu, bo po przerwie odstawała umiejętnościami. Kolejny raz futbol pokazał, że Michał Probierz jedynie wyglądem przypomina Pepa Guardiolę, a na pewno nie zmysłem i kunsztem trenerskim.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze