Za tydzień jeszcze jedna kolejka i w końcu gracze T-Mobile Ekstraklasy udadzą się na „zasłużony” odpoczynek, a my wreszcie przestaniemy ich oglądać. Jednak nie o wszystkich można tak mówić. Niektórzy naprawdę potrafią zaskoczyć, i to całkiem pozytywnie, co udowodnili w miniony weekend.
Oto nasza kadra:
Bramkarz:
Bartłomiej Drągowski (Jagiellonia Białystok) – punkt z Cracovią to w dużej mierze jego zasługa. Bronił, co mógł, i pokazał tym samym, że jego dobra forma nie jest dziełem przypadku. Oby tylko w odróżnieniu od starszych kolegów skupił się na grze, a nie poprzestał na laurach.
Obrońcy:
Tomasz Kędziora (Lech Poznań) – drugi raz z rzędu w naszym zestawieniu i drugi raz z golem. To on w końcu przełamał Buchalika i poznańska lokomotywa ruszyła pełną parą. Młody obrońca z meczu na mecz gra coraz pewniej i ma większy wpływ na kolegów. Nie będę za dużo pisał, bo w zasadzie można powtórzyć to samo co tydzień temu. Tym razem pokazał, że nogą też potrafi strzelić.
Paulus Ajauuri (Lech Poznań) – Fin po rundzie kompletnie bladej i praktycznie przesiedzianej od początku tego sezonu, a przede wszystkim od przybycia Macieja Skorży do grodu Przemysława, wyrósł na lidera poznańskiej defensywy. A dawno takiego nie było, ostatni Arboleda zniszczył swój autorytet dwoma katastrofalnymi sezonami.
Adrian Basta (GKS Bełchatów) – bardzo dobrze spisuje się na swojej stronie i – w odróżnieniu od reszty – gra solidnie i równo. Pewnie trzymał się swojej pozycji w defensywie, a zdarzało mu się też ruszać do przodu i tworzyć niebezpieczne akcje.
Pomocnicy:
Rołand Gigołajew (Ruch Chorzów) – z reguły na zakończenie kolejki dzieje się mało, ale Rosjanin troszeczkę zmienił zasady. Strzelił swojego pierwszego gola, a do tego dołożył asystę.
Sebastian Mila (Śląsk Wrocław) – miał szczęście, bo trafił w swoim życiu na odpowiednich trenerów. Wrócił do pełni formy, znów błyszczy, i to jak. Wobec słabszej postawy kolegów wziął sprawy we własne nogi i strzelił bramkę na wagę trzech punktów. Czego chcieć więcej od niego?
Kasper Hamalainen (Lech Poznań) – znów doskonały mecz Fina. Choć grał za plecami Sadajeva, zagrał bardzo dobrze. Był aktywny przez cały mecz, tworzył całą masę sytuacji i tylko pech chciał, że nie strzelił bramki, bo jego sytuacje świetnie bronił Buchalik. Zaliczył jednak asystę przy zwycięskim golu.
Piotr Wiśniewski (Lechia Gdańsk) – napiszę krótko. Zespół znad morza zagrał jak zwykle, a „Wiśnia” strzelił hattricka. I po co było kupować jakiś domokrążców, jak ma się takich u siebie?
Michał Żyro (Legia Warszawa) – mówiło się, że od reprezentacji w głowie mu się przewróciło. To teraz wszystko wróciło do normy. Zagrał tak jak w połowie rundy, gdy rządził na polskich boiskach. Tym razem przyćmił nawet Radovicia swoim golem i asystą.
Napastnicy:
Fiodor Czernych (Górnik Łęczna) – kolejny dobry występ Litwina. Strzelił kapitalną bramkę, a jego koledzy nie wiedzieli, co zrobić z piłką, więc grali do niego. A ten robił co mógł z przodu. Choć wiele nie zdziałał, i tak wyróżnił się na tle swojej ekipy.
Orlando Sa (Legia Warszawa) – Chyba jednak to genialny dżoker. Jak gra w pierwszym składzie, to kompletnie go nie widać. Gdy tylko wejdzie z ławki, od razu strzela. Tak było w Zabrzu, gdzie Portugalczyk znów udowodnił, że napastnikiem jest doskonałym.