Gergo Lovrencsics — chwilowa obniżka formy?


20 grudnia 2014 Gergo Lovrencsics — chwilowa obniżka formy?

To nie była wymarzona runda dla Gergo Lovrencsicsa. Węgier nie błyszczał jesienią na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Kiepskie statystyki w połączeniu ze słabą grą sprawiły, że pomocnik Lecha był rozczarowaniem jesiennej serii gier ekstraklasy.


Udostępnij na Udostępnij na

Raptem dwie bramki i trzy asysty. Trzeba przyznać, to bardzo słaby dorobek jak na jednego z najlepszych skrzydłowych ligi. Lovrencsics przyzwyczaił kibiców do swoich ofensywnych akcji, które w większości przypadków „Kolejorzowi” zapewniały bramki. W tej rundzie tego zabrakło. Udałoby się zliczyć dobre występy Węgra na palcach jednej ręki. Jeszcze wiosną mówiło się, że to ostatnia runda Lovrencsicsa w Polsce — miał trafić do swojej wymarzonej Bundesligi. Dziś ten cel znacząco się oddalił od zawodnika poznańskiego Lecha.

Europejska klapa

W poprzednim sezonie Węgier miał znakomite statystyki. Strzelał, asystował, był jedynym zawodnikiem „Kolejorza”, który potrafił w pojedynkę rozstrzygnąć spotkanie na korzyść drużyny. Interesowały się nim kluby Bundesligi, kibice Lecha pod koniec sezonu przychodzili zaś na stadion z transparentami, na których były prośby do Węgra, by został w Poznaniu. Spodziewano się, że poznański klub zarobi na swoim asie całkiem porządne pieniądze. Jest to stale powielany schemat przez włodarzy Lecha. Przytrzymać zawodnika przynajmniej do zakończenia kwalifikacji europejskich pucharów. W przypadku sukcesu nie jest potrzebna sprzedaż zawodnika, w razie niepowodzenia „Kolejorz” jest zaś zmuszony pozbyć się danego gracza. Lovrencsics mimo wielu zapytań pozostał w Poznaniu. Decyzja ta wydawała się słuszna — Węgier mógł pograć jeszcze w ekstraklasie. Zapewne myślał też o Lidze Europy, do której „Kolejorz” miał się dostać. Byłoby to świetne okno wystawowe pod późniejszy transfer. Jak wiadomo, tak się nie stało, a Lovrencscics z każdym kolejnym spotkaniem notował coraz gorsze występy.

Wina Rumaka?

Trudno mieć pretensje do Węgra, w początkowej fazie sezonu bowiem cała drużyna Lecha — delikatnie mówiąc — była daleka od formy. Lovrencsics szybko wpasował się w poznańską nędzę. Nie grał on zbyt wiele. Co prawda dostawał szanse w Lidze Europy, jednak w ekstraklasie zazwyczaj był zmiennikiem. Słabsza forma była widoczna gołym okiem. Zawodnik Lecha znany jest ze swoich asyst, w tej rundzie na pierwszą musiał poczekać aż do dziewiątej kolejki. Można gdybać, co było przyczyną słabszej dyspozycji Węgra oraz całej drużyny. Być może to wina źle przepracowanego okresu przygotowawczego. Ówczesny szkoleniowiec „Kolejorza”, Mariusz Rumak, wdrażał w tamtym czasie nowy model przygotowania drużyny do sezonu — zimowe obozy miały przygotowywać zawodników do trudów całego sezonu, a nie, jak to było wcześniej, tylko do rundy wiosennej, z kolei letnia przerwa miała być już lżejsza ze względu na jej krótkość. Po początkowych klęskach lechitów winę za ich postawę zrzucono na Rumaka, który w niedługim czasie stracił posadę w klubie. Lech pozbył się niechcianego trenera, ale zawodnicy wciąż byli dalece od wymarzonej dyspozycji. Kibice szczególnie narzekali na Węgra, który swoją wcześniejszą grą pokazywał, że jak na warunki T-Mobile Ekstraklasy jest niebanalnym graczem. Nic więc dziwnego, że spodziewano się po nim dużo lepszej gry. Już wtedy zastanawiano się, co się dzieje z Lovrencsicsem.

Teraz już tylko z górki

Momentem przełomowym dla Lovrencsicsa — jak i całego „Kolejorza” — było przyjście na Bułgarską Macieja Skorży. Lech pod jego wodzą zaczął prezentować się z każdym kolejnym meczem coraz lepiej. Szkoleniowiec wpłynął również na Węgra, który pod koniec rundy zaczynał się rozpędzać. Przykładem był choćby mecz z Górnikiem Zabrze, w którym pokazał się z dobrej strony. Wszystko szło we właściwym kierunku, ale przydarzyła się Lovrencsicsowi kontuzja. Został uderzony przez kolegę piłką, co skutkowało wstrząsem mózgu. Z powodu tego urazu stracił on dwie ostatnie kolejki tego roku. Z pewnością jeszcze będziemy oglądać Węgra w optymalnej dyspozycji, właśnie w drugiej połowie sezonu rozgrywa on bowiem zwykle najlepsze spotkania.

Znając schemat, wedle którego postępują włodarze Lecha, jeśli chodzi o sprzedaż zawodników, można się spodziewać, że runda wiosenna będzie dla Węgra ostatnią w Polsce. Mówi się — już od dawna — o zainteresowaniu klubów Bundesligi, na czele z Borussią Moenchengladbach. W Poznaniu są przekonani, że wiosna należeć będzie właśnie do skrzydłowego Lecha, który będzie chciał zmazać plamę za przeciętną rundę jesienną.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze