Grad goli i zacięte pojedynki w 22. kolejce TME


28 lutego 2015 Grad goli i zacięte pojedynki w 22. kolejce TME

Trzy sobotnie mecze T-Mobile Ekstraklasy przyniosły nam sporo emocji i aż 12 bramek. Najbardziej zacięty był pojedynek szóstego w tabeli Górnika Zabrze z plasującym się dwie lokaty wyżej Śląskiem Wrocław. Zabójczo skuteczny okazał się też GKS Bełchatów, który ograł u siebie krakowską Wisłę.


Udostępnij na Udostępnij na

Na początek dobry mecz mieliśmy w Bełchatowie. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3:1, a swój klub do wygranej poprowadził Arkadiusz Piech, strzelając dwie bramki. Mecz obfitował w wiele sytuacji i dobre akcje, a Wisła kończyła spotkanie w dziesiątkę po czerwonej kartce Macieja Sadloka.

Pierwszą dogodną sytuację mieli gospodarze. W 15. minucie Michał Mak przyjął na 25 metrze podanie od Małkowskiego i w tempo zagrał do wbiegającego za linię defensywną Wisły Piecha. Ten nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce obok interweniującego Buchalika.

Minutę później goście powinni dostać karnego, ale sędzia zdecydował się odgwizdać rzut wolny z linii pola karnego. Do stałego fragmentu podszedł Stilić, ale jego strzał poszybował nad poprzeczką. Kolejną szansę na wyrównanie „Biała Gwiazda” miała w 24. minucie. Po zagraniu Jovicia w doskonałej sytuacji znalazł się Brożek, ale źle przyjął piłkę i w tym pojedynku górą był Trela. Wisła miała swoje sytuacje, a gole strzelali bełchatowianie. Dwie minuty później Rachwał zagrał na lewe skrzydło do dobrze dysponowanego Małkowskiego, ten z pierwszej piłki odegrał do Wacławczyka, który bez namysłu uderzył futbolówkę. Piłka po odbiciu się od Głowackiego wpadła do siatki i było już 2:0. 35-latek może tu mówić o dużym pechu, bo piłka pierwotnie uderzona przez Wacławczyka nie leciała w światło bramki. W 36. minucie Sarki mocno przymierzył z ok. 25 metrów, ale fenomenalną paradą popisał się Trela, wybijając piłkę na rzut rożny. Do wykonania stałego fragmentu podszedł Stilić i precyzyjnie dośrodkował na głowę wbiegającego Głowackiego, który bez problemów ulokował futbolówkę w bramce. Do przerwy GKS prowadził więc 2:1.

Po przerwie mecz nie obfitował w tyle sytuacji, ale wciąż stał na dobrym poziomie. Zaraz na początku drugiej połowy do wyrównania mógł doprowadzić Brożek, ale jego strzał minął bramkę gospodarzy. W 75. minucie bełchatowianie podwyższyli wynik na 3:1. Doskonałe podanie Wacławczyka wykorzystał Piech. Obyśmy widzieli więcej takich zagrań na naszych boiskach. W 80. minucie spotkania Sadlok zaatakował piłkarza gospodarzy ciosem z kung-fu i zobaczył za ten faul słuszną czerwoną kartkę.

Wisła, ogólnie rzecz biorąc, zagrała w Bełchatowie naprawdę niezłe spotkanie, ale GKS był dziś zabójczo skuteczny, co przesądziło o wyniku tego meczu.

Pierwsze zwycięstwo Zawiszy na wiosnę

W drugim rozgrywanym równolegle meczu w Bydgoszczy miejscowy Zawisza podejmował Piasta Gliwice. Kibice zgromadzeni na stadionie również nie mogli narzekać na to, co zobaczyli w tym spotkaniu, a bydgoszczanie wygrali ostatecznie 2:0.

Pierwszą dobrą okazję w 14. minucie mieli goście. Po dośrodkowaniu z rożnego w doskonałej sytuacji znalazł się Wilczek, ale Sandomierski był dobrze ustawiony i przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Trzy minuty później Zawisza zagroził bramce gliwiczan, ale strzały były blokowane lub niedokładne. W 38. minucie arbiter powinien podyktować rzut karny za zagranie ręką w polu karnym Herberta, który zrobił to w komiczny sposób. Sędzia chyba nie chciał jednak bardziej upokarzać obrońcy Piasta i karnego nie odgwizdał. W 58. minucie świetnym dryblingiem na prawym skrzydle popisał się Pawłowski. Po minięciu dwóch obrońców płasko dośrodkował w pole karne gliwiczan, tam piłkę przyjął Alvarinho i ładnym podaniem piętą obsłużył będącego na lepszej pozycji Predescu, który strzałem po krótkim słupku zdobył gola dla gospodarzy, 1:0. Drugą bramkę na 20 minut przed końcem spotkania strzelił jeszcze Micu i Zawisza w końcu mógł się cieszyć z bardzo długo wyczekiwanego zwycięstwa.

Grad bramek w Zabrzu

Świetne widowisko stworzyli piłkarze Górnika Zabrze i Śląska Wrocław. Oba zespoły grały niezwykle ofensywnie, a mecz skończył się gradem bramek i remisem 3:3. Bez wahania można stwierdzić, iż był to na razie mecz kolejki. Na boisku widzieliśmy wszystko – walkę, ambicję, ale też genialne strzały z dystansu.

Pierwszą groźną sytuację stworzył Śląsk. Piłkę po złym wybiciu głową Šteinborsa przed polem karnym przyjął Flavio Paixão i podał ją do swojego brata Marco, który uderzył bez namysłu z linii pola karnego. Bramkarz Górnika odbił piłkę, a następnie wybronił strzał Picha. Jednak to gospodarze wyszli na prowadzenie w piątej minucie. Lewym skrzydłem pognał Madej i dośrodkował piłkę, którą po drodze odbił Łuczak, a zamykający akcję Gergel posłał ją do bramki. Gościom tuż przed przerwą udało się jednak doprowadzić do remisu. Marco Paixão sprytnie wykorzystał moment dekoncentracji strefy obronnej Górnika i zdobył pierwszego gola dla Śląska.

Siedem minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania wrocławianie wyszli na prowadzenie. Rzut wolny z lewej strony wykonywał Machaj. Fatalnie w murze zachował się Madej, który źle przewidział lot piłki, a ta ostatecznie po uderzeniu w krótki róg wylądowała w siatce. W 74. minucie padła najprawdopodobniej najładniejsza bramka tej kolejki. Madej pobiegł środkiem i potężnie huknął z 25 metrów w górny lewy róg bramki strzeżonej przez bezradnego w tym przypadku Wrąbla. Osiem minut później Śląsk ponownie wyszedł na prowadzenie za sprawą drugiego z braci Paixão – Flavio, który silnym i płaskim strzałem z prawej strony pokonał Šteinborsa. Gospodarze nie dawali jednak za wygraną, a ich próby przyniosły efekt w 84. minucie. Hołota zablokował strzał Jeża ręką i sędzia wskazał na wapno. Magiera, który egzekwował „jedenastkę”, strzelił idealnie między słupkiem i bramkarzem, doprowadzając do remisu.

Takich zaciętych spotkań jak dzisiaj chcielibyśmy widzieć w ekstraklasie jak najwięcej. Dużo bramek, niezłe akcje i piękne trafienia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze