Lechia Gdańsk ponownie nie próżnowała podczas otwartego okienka transferowego. Dalej wielu zastanawia się, czy nowym zawodnikom w klubie z Gdańska wystarczy numerów do wyboru na swoją koszulkę. Pojawił się jednak promyk nadziei w prowadzonej przez „Biało-zielonych” polityce transferowej.
Zaczęto bowiem patrzeć na jakość sprowadzanych zawodników aniżeli na ilość. To, co działo się latem, przeszło najmilsze oczekiwania wszystkich kibiców. Dwudziestu nowych piłkarzy, z którymi Lechia miała sięgnąć po mistrzostwo Polski, a przynajmniej europejskie puchary. Ówczesna polityka, którą zdarzało mi się nazywać „gwałtem na własnej żonie”, doprowadziła do walki o utrzymanie. Ogrom niepotrzebnych zawodników spowodował brak zgrania, a zatrudnienie szkoleniowca, który nie nadawał się do budowy zespołu od podstaw – zakończyło się jego rychłym zwolnieniem i koniecznością szukania wartościowego następcy. Przez chwilę był Tomasz Unton, ale w Lechii nie zaprzestawano szukania prawdziwego trenera. Obecnie o to miano stara się Jerzy Brzęczek.
I ma niepowtarzalną okazję to osiągnąć. Długi zimowy okres przygotowawczy jest tutaj kluczem do sukcesu. Do jego zespołu dołączyły takie gwiazdy, jak: Sebastian Mila, Grzegorz Wojtkowiak, Jakub Wawrzyniak czy Litwin Donatas Kazlauskas. Poczynione transfery są swego rodzaju symbolem zmian w Lechii. Przynajmniej jeżeli chodzi o politykę transferową. Sprowadzono doświadczonych graczy z nazwiskiem, dwóch gra w reprezentacji Polski, trzeci się o nią ociera. Ściągnięto młodego Litwina, który już rozegrał trzy spotkania w drużynie narodowej Litwy, a do naszego kraju przyjechał z renomą olbrzymiego talentu. Przeglądając ostatnie 20 transferów Lechii, próżno szukać takich zawodników.
Defensywa Lechii może być postrachem każdego napastnika w T-Mobile Ekstraklasie. Wojtkowiak i Wawrzyniak na bokach, w środku młody i zdolny Rafał Janicki. Cała wymieniona trójka jest w kręgu zainteresowań Adama Nawałki, który będzie musiał częściej oglądać spotkania „Biało-zielonych”. Sebastian Mila ma być liderem formacji ofensywnej, kreatorem gry, którego w Lechii po prostu nie było. Co by nie mówić o milionie zawodników Lechii – kadrowy potencjał jest przeogromny. A przynajmniej taki powinien być. W pierwszym składzie Lechii może wyjść nawet siedmiu reprezentantów Polski, a od tych powinno wymagać się najwięcej.
W tym okienku Lechię opuściło trzech zawodników. Kacpra Rosę zabrał do siebie Michał Probierz, a Tiago Valente został wypożyczony do FC Penafiel. Sprawiający kłopoty wychowawcze Danijel Aleksić został bez klubu, rozwiązano z nim bowiem kontrakt. Takich zawodników powinno być jeszcze kilku, ale niestety sprawa nie jest taka prosta, a klub nie chce wypłacać niepotrzebnych odszkodowań.