Patryk Motyka, Michał Kołodko

Liga będzie ciekawsza – wnioski po drugiej kolejce ekstraklasy


28 lipca 2015 Liga będzie ciekawsza – wnioski po drugiej kolejce ekstraklasy
Drużyna Legii

Rozkręcamy się. Nadciągające kolejki ligowe nie będą już tymi pierwszymi – trzeba powoli przyzwyczajać się do nowego (starego?) porządku w naszej ukochanej, ekstraklasowej młócce. Co istotnego wydarzyło się w kolejce numer dwa? Zapraszamy do lektury.


Udostępnij na Udostępnij na

1) Trafny Ruch Fornalika

Pierwszy mecz drugiej kolejki przyniósł pierwsze duże zaskoczenie. Ruch Fornalika, ten bez napastnika (rym nieświadomy), potrafił całkiem bezproblemowo pokonać Piasta Gliwice. Mało tego, obie bramki padły po strzałach napastników (tych, których ponoć w klubie nie ma), a więc Eduardsa Visnjakovsa i Michała Efira. Z dobrej strony, już po raz drugi, pokazał się Patryk Lipski. Braki kadrowe sprawiają, że czasem można potknąć się o nieoszlifowaną, diamentową bryłę. Lipski wygląda właśnie na kogoś takiego. Chorzowianie dopisują sobie trzy punkty, ale nieprawdą byłoby stwierdzenie, że zdominowali oni swojego przeciwnika. Piast starał się pokazać taktyczną wyższość, przechytrzył ich jednak Fornalik. Podopieczni Radoslava Latala bili głową w mur – pomimo optycznej przewagi niewiele z niej wynikało. Z grą zbliżoną do dzisiejszej gliwiczanie będą walczyli o utrzymanie. Co ciekawe, „Niebiescy” również.

2) Derby nie zawiodły

Derby Krakowa od zawsze wzbudzają emocje. Te jednak miały być jeszcze lepsze, pierwszy raz od dawien dawna Wisła bowiem nie była faworytem. Kto mecz oglądał, z pewnością się nie zawiódł, bo piątkowe starcie uznać należy za stuprocentowy hit kolejki. Pierwsza połowa rozgrywała się w takim tempie, że przyprawić mogła ona o kontuzję oczu, a doznania były tak wielkie, że prezesi obu klubów nie wytrzymali do ostatniego gwizdka na trybunach.  Bramki padały jednak po błędach indywidualnych: mylili się Wójcicki i – jak za starych, dobrych czasów – Głowacki. O ile „Biała Gwiazda” pokazała jedynie swoje duże ambicje, o tyle Cracovia potwierdziła wysoką formę i przedłużyła swoją passę spotkań bez porażki. Najbardziej szalał na boisku Mateusz Cetnarski. Odczuwalny jest jednak brak napastnika. Po mieście krążą plotki, że przy ulicy Kałuży możemy za niedługi czas zobaczyć niejakiego Rudneva. Łotysz wyleciał niedawno z niemieckiego HSV, a ofert z zadłużonej Grecji boi się przyjmować. Czyżby zanosiło się na wielki powrót do ekstraklasy?

https://youtu.be/iRdhJH5ogSY

3) Przybyła maszyna do Lubina

26.09.2011 Polonia Warszawa - Korona Kielce 0:0
Paweł Sobolewski wrócił do gry w dobrym stylu (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Mało kto spodziewał się takiego startu Korony w lidze. Sześć punktów wywalczonych w meczach z Jagiellonią i na trudnym wyjeździe w Lubinie może się bardzo przydać w przyszłej walce o utrzymanie (bujającym w obłokach przypominam: to ciągle jest cel Korony). Zamiast zbierać solidny łomot od każdego przeciwnika, Korona z początku sezonu wygląda na ekipę nad wyraz solidną. Dobrze grają weterani, znakomitą formę osiągnęli ci, którzy mieli być kluczowi, niebywale odpalili młodzi. Marcin Cebula i Michał Przybyła mogą stać się w niedalekiej przyszłości bardzo głośnym duetem. Ten pierwszy ciągle bawi się (z) przeciwnikami, pokazując luz w grze, ten drugi bezlitośnie wykańcza akcje kielczan. W meczu z Zagłębiem zdobył swoją trzecią bramkę w drugim meczu ligowym tego sezonu, na dobrą sprawę było to jego pierwsze „czyste” trafienie – teraz nikt nie może powiedzieć, że napastnik Korony miał po prostu szczęście. „Miedziowi” mają o czym rozmawiać we własnym gronie. Potrafią oni przecież grać w piłkę, tymczasem po remisie z Podbeskidziem lubinianom przytrafiła się pierwsza ligowa porażka w 2015 roku (niepokonani wiosną w I lidze). Jeśli szybko nie odpalą, znowu zrobi się nerwowo.

4) Lechia nie do Poznania

Dwa mecze, dwie porażki – tak wygląda bilans spotkań Lechii w obecnym sezonie ekstraklasy. Fajnie jest grać towarzysko z Schalke czy Juventusem, ale może warto skupić się na lidze, bo w niej lechiści nie zachwycają. Gra gdańszczan nie porywa: jeszcze kilka takich spotkań i czarne chmury zbiorą się nad Jerzym Brzęczkiem. Lech z kolei może się podobać. Fajne, szybko przeprowadzane akcje podopiecznych Macieja Skorży wyglądają bardzo obiecująco w odniesieniu do zbliżającego się dwumeczu z Bazyleą. Uważać trzeba jednak będzie na stałe fragmenty gry, bo po jednym rzucie wolnym groźny strzał oddał Ariel Borysiuk, a po rzucie rożnym padła wyrównująca bramka. Z soboty zapamiętamy przede wszystkim piękną drużynową bramkę w doliczonym czasie gry, kiedy to trafienie zaliczył Maciej Robak. Były napastnik Pogoni Szczecin ma za sobą udany początek sezonu, bo po asyście w meczu ze swoim byłym klubem dorzucił debiutancką bramkę z Lechią. 32-latek udowadnia, że potrafi odnaleźć się również w ustawieniu z dwójką atakujących – z Thomallą gra o niebo lepiej niż ze Zwolińskim.

5) Śląsk w dołku

28.09.2013 Legia Warszawa - Śląsk Wrocław
Flavio Paixao (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Niedzielne spotkanie pomiędzy Pogonią a Śląskiem potwierdziło tylko wątpliwości co do formy ekipy z Wrocławia. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego zostali kompletnie zdominowani przez szczecinian, którzy nie potrafili jednak wykorzystać kilku dogodnych sytuacji – a to bardzo szybko się zemściło. Szkoda „Portowców”, bo mogli bez problemu prowadzić nawet trzema bramkami. Jedno znakomite podanie fatalnie grającego tego dnia Flavio sprawiło, że Pich uratował swojej drużynie jeden punkt. Równie źle spisywał się Kamil Biliński, przez co pokazał, że zastrzeżenia trenera co do niego nie były bezpodstawne: 27-latek zupełnie nie rozumiał się z kolegami na boisku. W zespole gospodarzy znowu błyszczał Łukasz Zwoliński, który nie dość, że zdobył naprawdę fantastyczną bramkę, to jeszcze trafił w słupek i kilkukrotnie zagroził Mariuszowi Pawełkowi. Śląsk Wrocław nie potrafi się podnieść i zaczyna powoli wpadać w dołek. Miejmy nadzieje, że słaba forma to tylko rezultat trudnego początku sezonu – WKS ma już za sobą pojedynki z Goteborgiem, Legią i świetnie grającą Pogonią. Za tydzień czas na Termalicę. Będzie to najlepsza okazja do przełamania i o żadnych wymówkach nie ma już mowy.

6) Jagiellonia udzieliła lekcji Termalice

TME Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok
Patryk Tuszyński (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Po zeszłotygodniowej wpadce na Cyprze (bo tak trzeba nazwać występ w Nikozji) Jagiellonia przypomniała wszystkim, że potrafi grać w piłkę. Jak powiedział Michał Probierz, mecz ten udowodnił, że problem leżał nie w nogach, ale w głowach piłkarzy. W niedzielne popołudnie „Jaga” kompletnie rozklepała drużynę z Niecieczy, choć o bramki łatwo nie było, bo zawiodła skuteczność: piłkarze „polskiego Guardioli” pomimo 22 strzałów oddanych na bramkę Nowaka zdołali zdobyć tylko dwa gole, a trzykrotnie trafiali w słupek. Ten brak celności mógł, jak to w piłce bywa, zemścić się, „Słoniki” nie wykorzystały bowiem dwóch stuprocentowych sytuacji. Pomimo wszystko było jednak widać sporą przepaść pomiędzy ekstraklasą a I ligą. Termalica nie dość, że grała z rywalem o klasę lepszym, to wypadła jeszcze gorzej niż przed tygodniem w Gliwicach. Do tego wszystkiego dochodzi prawdziwy dramat kadrowy, kontuzji nabawili się bowiem trzej czołowi piłkarze, czyli Koval, Plizga i Fryc. Jagiellonia grała bardzo szybko i płynnie w drugiej linii, chociaż kilku głupich strat w środku boiska można było uniknąć. Bardzo dobre spotkanie rozegrał zdobywca pierwszego gola, Maciej Gajos, który grał jak prawdziwy profesor. Dobrą zmianę dał także bardzo aktywny Piotr Grzelczak: to właśnie on dwukrotnie obił bramkę rywala. Już w pierwszych dwóch kolejkach widzimy, że klub z Podlasia trafił z letnimi transferami, bo po bramkach Grzelczaka i Sekulskiego z Koroną asystę z TBB dorzucił Piotr Tomasik. Gorsze wieści nadeszły do nas w poniedziałkowy poranek: do Turcji odejść mają Patryk Tuszyński i Nika Dzalamidze, a zastąpienie tych dwóch kluczowych piłkarzy z pewnością nie będzie proste.

7) Przepraszam, czy tu biją?

Legia Warszawa wraca do swojej optymalnej formy. Pięć bramek wbitych Podbeskidziu dobitnie to pokazało. W drużynie Henninga Berga zadziałało wszystko. Duszan Kuciak świetnie bronił, obrońcy indywidualnie – bardzo dobrzy (do formacji jako takiej można się lekko przyczepić), druga linia zdominowała rywali, a Nikolić z Prijoviciem siali ciągły postrach w zasiekach obronnych „Górali” (okropnie dziurawych zasiekach…). Bramkę zdobył znowu Nemanja Nikolić, świetnie przy swojej zachował się Ondrej Duda, ale po tym meczu zapamiętamy jedno nazwisko: Michał Żyro. Po strzale pomocnika Legii padł gol kolejki, być może także gol sezonu. Piekielnie silny wolej z lewej nogi, w samo okienko bramki strzeżonej przez Kaczmarka. Duża klasa. I tylko Kato szkoda. Japończyk przewyższał swoich klubowych kolegów o dwie klasy. Kilkanaście meczów i Podbeskidzie stanie się dla niego za ciasne…

https://youtu.be/z8XXfF8IfuI

8) Lubelski węgiel stoi lepiej

Całkiem niezły mecz oglądaliśmy na zakończenie drugiej kolejki – zupełnie jakby nie rozgrywał się w poniedziałek. Piłki w piłce nie było może najwięcej, ale na brak emocji nie mogliśmy narzekać. Jeszcze w pierwszej połowie Łukasz Mierzejewski i Rafał Kosznik zgodnie uznali, że boisko jest za ciasne i solidarnie opuścili je z czerwonymi kartkami. Efekt był zgodny z prawdopodobnymi oczekiwaniami obu panów – mecz przyspieszył, stał się atrakcyjniejszy. Nawiasem mówiąc, dwie trzecie amerykańskich fanów hokeja idzie na mecz w celu zobaczenia bójki – może górnicy też chcieli zwiększyć frekwencję na stadionach? Chwała im za to. Mówiąc serio – Górnik Łęczna imponuje wyrachowaniem. Tego brakowało w pierwszym sezonie po powrocie do ligi. Nieźle prezentuje się obrona, transfery wydają się trafione – Kamil Poźniak i Grzegorz Piesio byli dziś najlepszymi zawodnikami na boisku. Górnik Zabrze natomiast to w tej chwili tylko Roman Gergel i banda biegających bez ładu kolegów.

Jedenastka kolejki wg iGola:

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze