Powrót do szarzyzny. Jedenastka ekstraklasy


24 listopada 2014 Powrót do szarzyzny. Jedenastka ekstraklasy

Wróciliśmy już do ligowej rzeczywistości po przerwie reprezentacyjnej i trudno wyrazić jakiekolwiek emocje. Praktycznie jesteśmy już znieczuleni na tę nicość, jednak jak zawsze są wyjątki. Kilku znów błysnęło, a niektórzy nawet zszokowali swoją obecnością w naszej kolejnej jedenastce kolejki.


Udostępnij na Udostępnij na

Oto nasze zestawienie:

Bramkarz:

Uwaga, przygotujcie się. To nie jest normalne. Najlepszym bramkarzem według nas podczas ostatniego weekendu był:

GRZEGORZ SANDOMIERSKI (Zawisza Bydgoszcz) – aż już sam zapomniałem, jak ma na imię – jakby nie patrzeć – były reprezentant Polski. Fakt, że odkąd wrócił do Polski, a może sięgnę głębiej, odkąd wyjechał, był tragiczny. Taki Daniel Sikorski wśród golkiperów. I teraz po kilku latach udało się. Zagrał nie tylko dobrze, co nawet świetnie. Wpłynął na pozytywny wynik swojej ekipy. Zdecydowanie uratował Zawiszy punkt w Kielcach. Żeby tylko utrzymał formę.

Obrońcy:

Piotr Malarczyk (Korona Kielce) – pierwszy raz w tym sezonie strzelił bramkę. I ona dała bardzo istotny punkt w starciu z Zawiszą. Zdecydowanie zagrał na poziomie, choć mogłoby się wydawać, że tracąc dwie bramki z outsiderem ligi, nie można zagrać dobrze. A jednak. Malarczyk od początku sezonu prezentuje stabilną formę i kolejny dobry występ chyba nie jest przypadkiem.

Jakub Rzeźniczak (Legia Warszawa) – cała formacja defensywna Legii zagrała bardzo podobne, dobre spotkanie. W związku z tym wybraliśmy Kubę, bo jakby nie patrzeć, to on dowodzi całą czwórką i za nią odpowiada. Choć ostatnio jego forma pozostawiała trochę do życzenia, w końcu zagrał na swoim optymalnym poziomie. A tak naprawdę trafił do naszego zestawienia zamiast swoich kolegów, bo strzelił bramkę.

Marcin Malinowski (Ruch Chorzów) – ten gość jest po prostu niesamowity. 39 lat na karku i od kilkunastu gra praktycznie tak samo. Na równym, może nie europejskim, ale z pewnością solidnym poziomie. Nie robi mu różnicy, że mógłby być ojcem niektórych rywali. Wyłączył z gry całkowicie najlepszą strzelbę Śląska, Flavio Paixao, a to nie jest zadaniem łatwym.

Pomocnicy:

Tomasz Podgórski (Piast Gliwice) – w meczu z Lechem potrzeba było kogoś, kto to wszystko rozstrzygnie. Więc kto, jak nie on. Podgórski popędził prawą stroną, dostał idealną piłkę na nos i nie zastanawiał się, co może zrobić, tylko po prostu huknął, jak to mówią trenerzy, jak naszła i wyjaśnił całe spotkanie.  A przecież to nie jego jedyna akcja. Męczył lechitów przez całe spotkanie, a gol był tylko zwieńczeniem.

Michał Masłowski (Zawisza Bydgoszcz) – może nie zagrał wybitnie, ale po tak ciężkiej kontuzji podniósł się na tyle, że wrócił na swój optymalny poziom. I on bez gry ciągnie bydgoski wózek. Strzelił bramkę do szatni, a przez cały mecz dyrygował swoimi marnymi kolegami. Jeżeli przez zimę się odbuduje całkowicie, będzie co oglądać.

Maciej Iwański (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – to ciągle jest piłkarz. Po karierze z kebabami wrócił do naszej ojczystej piłki i to jego jedyne miejsce. Wiek już nie ten, waga też, ale noga ułożona jak zwykle. Zdecydowanie Podbeskidzie może na niego liczyć, odwdzięcza się tym, że to on mógł liczyć na nie. To on decyduje o grze całego zespołu, a w Szczecinie zadecydował o wyniku. Rzut karny w doliczonym czasie gry, podchodzi popularny „Pączek” i Podbeskidzie może cieszyć się ze zwycięstwa.

Ondrej Duda (Legia Warszawa) – po debiucie w reprezentacji Słowacji jeszcze bardziej nabrał wiatru. Nie ma Radovicia, ale czy to jakiś problem? Z pewnością nie dla niego. Nie ma jeszcze 20 lat, ale i tak może ciągnąć za sobą ekipę mistrza Polski. Mogą zawodzić inni, ale większość zależy i tak od niego. A że zdecydowanie mu idzie, to widać po sytuacji Legii w tabeli. Strzelił bramkę, dołożył asystę. A po jego pierwszych występach był tak krytykowany…..

Damian Chmiel (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – może Demjan troszeczkę się zatracił w Belgii, ale chyba teraz zamienili się rolami z Chmielem. Teraz to właśnie polski pomocnik jest podporą ekipy. W Szczecinie otworzył wynik spotkania, później miał kilka okazji, ale brakowało tylko dokładności. Po raz kolejny jednak mecz na duży plus.

Napastnicy:

Kamil Wilczek (Piast Gliwice) – pokonać Lecha Poznań? Da się. Ale trzeba mieć takiego Wilczka w składzie. Rozbijał słaby środek obrony wicemistrza Polski, sam też strzelił bramkę. Zasuwał cały mecz jak mało kto. A myślałem, że w ataku nie da się wybiegać meczu.

Mateusz Zachara (Górnik Zabrze) – po co gadać, jak można liczyć. Raz, dwa – Mateusz Zachara ustrzelił dublet, ale to wystarczyło do wygrania meczu Górnikowi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze