Szanse Legii na hat-tricka


17 grudnia 2014 Szanse Legii na hat-tricka

Legia Warszawa już po raz trzeci z rzędu kończy rundę jesienną na fotelu lidera. W tym sezonie tabela jest mocno spłaszczona, co może utrudnić „Wojskowym” utrzymanie się na pierwszej lokacie w ogólnym rozrachunku. Różnica między piątą „Jagą” a Legią wynosi tylko 6 punktów. Legioniści, aby obronić mistrzostwo sprzed roku, muszą mieć się na baczności.


Udostępnij na Udostępnij na

Fakt trzymania się na baczności potęguje to, że po 30 kolejkach mamy podział punktów, więc aby Legia liczyła się w grze o 1/8 finału Ligi Europy, w walce o mistrzowską koronę oraz o zdobycie Pucharu Polski, musi rachować ostrożnie siłami. Do tej pory warszawski klub robił to znakomicie. W tym sezonie w trykocie Legii na boisko nie wybiegli tylko Kamil Kurowski oraz Ronan, ten drugi już w koszulce z „elką” na piersi nie wystąpi. Powodem tego jest powrót Brazylijczyka do ojczyzny, albowiem lewy obrońca przy każdorazowej próbie powrotu do składu łapał kolejną kontuzję, która wykluczała go z gry na następne tygodnie. Reszta zawodników z pola przynajmniej raz wychodziła na boisko w tym sezonie T-ME. Szeroka ławka to wielka przewaga m.in. nad Lechem Poznań, który dysponuje strasznie okrojonym składem. Kolejnym atutem przemawiającym za Legią w bezpośrednim starciu z „Kolejorzem” jest fakt, że „Wojskowi” zazwyczaj kończą swoje akcje golem. Tak natomiast nie jest z piłkarzami wielkopolskiego klubu, który ma wybitne problemy z umieszczeniem piłki w siatce rywala, niekiedy potrzeba do tego mnóstwa sytuacji. Aby Legia straciła możliwość zdobycia mistrzostwa, musi się stać stosunkowo niewiele. Wystarczą dwa potknięcia, do których łatwo może dojść, mając na względzie mecz z Górnikiem Łęczna, a „Wojskowi” skomplikują sobie dość mocno sytuację w tabeli. Mówi się, że mecze przed podziałem punktów to mecze o bagatela 1,5 punktu. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż przy obecnej sytuacji w tabeli te 1,5 oczka może zaważyć o tytule mistrzowskim.

Lech Poznań to nie tylko rywal legionistów w walce o futbolowy prym w Polsce. Do równej walki z tymi dwoma pretendentami do tytułu może przystąpić również Śląsk Wrocław, który nie przegrał jeszcze żadnego meczu u siebie w obecnym sezonie. Atutem wrocławian w batalii o liderowanie na polskim podwórku jest posiadanie portugalskiego kałasznikowa — Flavio Paixao. Najskuteczniejszy napastnik T-ME ma na koncie 12 goli i nie zapowiada się na to, żeby rodak Cristiano Ronaldo zaprzestał wbijania bramek. Jeżeli chodzi o ofensywę w kontekście piłkarzy z Łazienkowskiej, to Legia również ma czym zabłysnąć, w końcu z 41 bramkami na koncie jest to najskuteczniejszy zespół w lidze. Choć sprawa z legionistami wygląda tak, że drużyna nie jest skazana na lidera wśród graczy bramkostrzelnych, jak to jest w Śląsku Wrocław, ale cały zespół strzela bramki. Trener Berg nie będzie miał więc problemu, kiedy to jeden z jego zawodników się zatnie, wstawi po prostu kolejnego gracza z ławki, który dorówna koledze z drużyny.

Swego czasu problem z zaciętym karabinem miał szkoleniowiec Lecha, Jose Mari Bakero, kiedy to pod nieobecność Artiomsa Rudnevsa „Kolejorz” nic nie mógł wygrać. Lecz kiedy Łotysz stawiał się na murawie, strzelał jak natchniony. Mam nadzieję, że portugalski napastnik Śląska nie zrobi nam w kolejnej rundzie psikusa i nie wypadnie z powodu kontuzji czy też innych pobudek ze składu wrocławian i będzie strzelał jak dotąd. O ofensywie „Kolejorza” rozpisywać się nie mam zamiaru, bo gdy oglądam Czeczena Sadajewa na boisku, telepie mną od razu. Napastnik, który jest strasznie nieporadny pod bramką rywala, spuszcza głowę i patrząc na piłkę, strzela ile fabryka dała pary w nodze. Nie ma dla niego żadnej alternatywy na szpicy. Jest młody Kownacki, ale to zawodnik niestety podatny na kontuzje i bez większego doświadczenia. Choć wejście w ligową rzeczywistość miał okazałe — bramka z Pogonią Szczecin, dzięki której wychowanek „Kolejorza” zapisał się jako najmłodszy zawodnik Lecha ze zdobytą bramką w ekstraklasie.

Legia, aby nie tracić szans na mistrzostwo, powinna wystrzegać się wielkich wyprzedaży. Jednym z najpoważniejszych osłabień mistrzów Polski jest prawdopodobny transfer Ondreja Dudy do Napoli za około 8 milionów euro, lecz ten zarzekał się na łamach „Przeglądu Sportowego”, że chce zostać w Warszawie przynajmniej do końca sezonu. Pytania o potencjalne transfery do zagranicznych klubów odnoszą się w większości do: najskuteczniejszego napastnika „Wojskowych” Orlando Sa, Michała Kucharczyka i Michała Żyry. Saga z Żyrą trwa już od dłuższego czasu, pierwotnie za pomocnika Legia żądała około 5 milionów euro. Ostatecznie przed zimowym oknem transferowym działacze Legii zeszli z ceny do 2,5 milionów euro.

W innych obozach na wielkie sprzedaże zawodników również się nie zanosi. W Lechu jednym z możliwych piłkarzy do odejścia w najbliższym oknie transferowym jest stoper Marcin Kamiński. O Polaka upomina się Lazio, które za środkowego obrońcę daje 2,5 miliona euro. Niewiadoma przyszłość dotyczy wypożyczonego zawodnika z FC Basel, Szwajcara Darko Jevticia. Jego gra w Lechu w rundzie zimowej zależy od macierzystego klubu, spowodowane jest to tym, że Jevtić po jednym telefonie z Bazylei leci do Szwajcarii pierwszym samolotem. Wynika to z klauzuli, w której jest punkt o tym, że gracz serbskiego pochodzenia może wrócić do szwajcarskiego klubu już w zimowej przerwie. Prawdopodobieństwo na powrót jest bardzo małe, powodem tego jest bardzo dobra gra Bazylei w Lidze Mistrzów. Rywalizacja w RotBlau jest ogromna i Jevtić po powrocie na pewno wylądowałby na ławce, nie opuszczając jej zbyt często. Śląsk Wrocław zapatruje się na piłkarzy stricte ofensywnych, o możliwym przyjściu Wołąkiewicza, który nie przedłużył swojego kontraktu z Lechem mówi: — Hubert Wołąkiewicz? Nie widzę go w naszym zespole. Chcielibyśmy się wzmocnić zawodnikami grającymi w pomocy czy ataku. Tadeusza Pawłowskiego zadowoliłoby pozyskanie dwóch graczy ofensywnych.

Nawiązując jeszcze do szans Legii na mistrzostwo, sądzę, iż obecnie jest zbyt wcześnie na wszelkie spekulacje. Runda wiosenna będzie pewnie obfitowała w niespodzianki. Jeżeli wszystko w tabeli ułoży się tak, jak układa się to teraz, szanse na mistrzostwo przy odpowiednim rachowaniu sił będzie miała każda z drużyn znajdujących się w grupie mistrzowskiej. Wiosenne zmagania są zazwyczaj obfite w niespodzianki, szczególnie sezon 2009/2010, kiedy to Lech zdobył mistrzostwo, okraszony był milionem niespodzianek, szczególnie pod koniec rozgrywek. Lech odrobił wtedy stratę 11 punktów do krakowskiej Wisły i wygrał ligę. Reasumując, uważam, że legioniści mają takie same szanse na mistrzostwo, jak: Śląsk Wrocław, Lech Poznań czy też Jagiellonia Białystok. Słowa kultowej piosenki Anity Lipnickiej —Wszystko się może zdarzyć — pasują do naszej ekstraklasy idealnie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze