Futbol po amerykańsku


21 maja 2015 Futbol po amerykańsku

Świetny występ Amerykanów na mundialu w Brazylii, mocne nazwiska w lidze, stopniowe powiększanie ligi i coraz większa frekwencja. Czy już niedługo, zamiast emocjonować się meczami Realu z Barceloną, derbami Mediolanu i Londynu, naszą uwagę będą przyciągać spotkania za oceanem i czekać nas będzie wiele nieprzespanych nocy? Na ten moment nam to nie grozi, ale futbol w Stanach Zjednoczonych z dnia na dzień zaczyna mieć coraz solidniejsze podstawy.


Udostępnij na Udostępnij na

Na mundialu w 1950 roku „Daily Herald”, przed meczem Anglii z USA, napisał słynne zdanie – Tylko dwa narody nie potrafią grać w piłkę nożną – Eskimosi i Amerykanie. Spotkanie zakończyło się legendarnym zwycięstwem jankesów 1:0, a „Synowie Albionu” musieli pożegnać się z turniejem. W dzisiejszych czasach takie stwierdzenie nie miałoby racji bytu i trudno już lekceważyć piłkarzy zza oceanu. Powiem więcej – MLS staje się silniejsza z dnia na dzień i kto wie, czy to właśnie nie tam za kilkanaście lat znajdować się będzie punkt ciężkości światowej piłki.

Boom lat 90.

W Stanach Zjednoczonych piłka nożna od początku odgrywała rolę drugoplanową. Na hasło „sport w USA” siłą rzeczy przychodziły do głowy koszykarskie popisy Michaela Jordana i Dennisa Rodmana bądź hokejowe asysty szwedzkiego internacjonała – Petera Forsberga. Jeżeli oglądacie filmy i seriale produkcji amerykańskiej, co najczęściej bohaterowie oglądają w telewizji? Futbol amerykański. Jeżeli idą na mecz, musi to być NBA. A w momencie kiedy jest potrzeba uprawiania jakiegoś sportu, kierują się do najbliższego parku i biorą kij i małą piłeczkę. Trudno nie uznać, że w amerykańskim modelu życia nigdy nie było miejsca na futbol.

Najpopularniejsze sporty na świecie
Najpopularniejsze sporty na świecie

Piłka znajdowała się na uboczu i raczej była tematem rozpatrywanym w kategoriach ciekawostki. Przyznanie mistrzostw świata w 1994 roku miało zmienić optykę i uczynić piłkę kopaną sportem mogącym rywalizować z koszykówką czy też futbolem amerykańskim.

Najpopularniejsze sporty w USA
Najpopularniejsze sporty w USA (USA Today)

Jak wyszło? Sukces w połowie. Mundial wyszedł znakomicie, na stadionach zasiadło ponad trzy miliony ludzi, co czyni ten wynik najlepszym w historii, a Amerykanie świetnie ubrali całe mistrzostwa w produkt marketingowy, który udało się fantastycznie sprzedać. Był to jednak sukces krótkoterminowy. O piłce bardzo szybko zapomniano, a na piedestał wróciły te sporty, które w świadomości ludzi zza oceanu zawsze były najważniejsze.

W związku z chwilowym szałem na piłkę zdecydowano się powołać w 1993 roku pierwszą profesjonalną ligę w USA – Major League Soccer (MLS), która ostatecznie ruszyła w 1996 roku. Na początku udział w rozgrywkach brało 10 zespołów, po czym ligę rozszerzono do 12. Niestety w 2001 roku okazało się, że całe przedsięwzięcie przynosi 250 mln dolarów straty. Projekt stanął na krawędzi i pojawiły się setki pytań o jego przyszłość.

„Podkręć piłkę jak Beckham”

Z pomocą przyszła jednak reprezentacja, która osiągając ćwierćfinał mistrzostw świata w 2002 roku, przypomniała Amerykanom o istnieniu soccera i zainteresowanie ligą gwałtownie wzrosło. MLS zaczęła się rozrastać. W tym czasie powstało m.in. w Los Angeles CD Chivas USA, które należało do meksykańskiego biznesmena Jorge Vergary, zapożyczając nazwę od legendarnego już klubu z Guadalajary. Powstanie tego klubu pozwoliło na rozegranie pierwszych w historii derbów między Chivas a Los Angeles Galaxy. Rozwój był więc zauważalny i MLS była gotowa na podjęcie następnego kroku.

W styczniu 2007 roku piłkarski świat doznał szoku. Ostatni z wielkich „Galacticos” Pereza, David Beckham, którego przyjście do Madrytu kosztowało 37 milionów euro i nieoficjalny podział w drużynie, zdecydował się odejść z klubu i kontynuować karierę za oceanem. Podpisał pięcioletni kontrakt z Los Angeles Galaxy, stając się najlepiej zarabiającym piłkarzem w historii MLS i wzbudzając zainteresowanie światowych mediów tym, co się dzieje w amerykańskiej lidze. Beckham był dosłownie wszędzie, a jego debiut przeciwko Chelsea był najchętniej oglądanym programem tego dnia w amerykańskich stacjach telewizyjnych.

Anglik przyciągnął uwagę i teraz należało to wykorzystać. Frekwencja zaczęła rosnąć, a MLS przekroczyła granicę i zawitała do Kanady, gdzie licencję uzyskało Toronto FC. W latach 2008-2012 do ligi dołączyły Seattle, Philadelphia, Vancouver, Portland i Montreal, a w 2013 roku powstał New York City FC, który był klubem-córką Manchesteru City i należy do wielkiego, globalnego konsorcjum działającego pod tą nazwą. Za rozwojem ligi poszły również nazwiska. Thierry Henry, Kaka, Fredrik Ljunberg, Tim Cahill i Giovinco to tylko kilka głośniejszych nazwisk, które zawitały do Stanów Zjednoczonych, aby dołożyć swoją cegiełkę w rozwoju całej ligi.

Jak więc widzicie, za oceanem dzieje się dużo dobrego wokół piłki. Nie jest to jeszcze kraina mlekiem i miodem płynąca, ale na pewno niedostatku tam nie doświadczymy. Już teraz każde z największych miast USA ma swojego przedstawiciela w MLS, a ma być jeszcze lepiej. Prześledźmy więc, na czym polega koncepcja rozwoju amerykańskiej piłki w ciągu najbliższych kilku lat.

Stabilny rozwój

Trudno nie uznać, że liga sportowa działa na takich samych prawach ekonomii jak przedsiębiorstwa z innych branż. Aby się rozwijać, musi poszerzać swoją ofertę i powiększać swój target, do którego chce dotrzeć. Jeżeli jest popyt, musi zostać zapewniona podaż, i z podobnego założenia wychodzą włodarze ligi. Dlatego już teraz mamy do czynienia z planem poszerzenia rozgrywek do 24 ekip w ciągu najbliższych pięciu lat.

MLS działa na podobnej zasadzie jak inne sportowe ligi w USA. Nie ma więc tutaj ani awansów, ani spadków. Skład ligi nie zmienia się zatem na drodze sportowej rywalizacji, a przez uzyskanie franczyzy. Możecie się zastanawiać, na jakiej zasadzie jest ona przyznawana. Oczywiście kluczową rolę odgrywają tutaj finanse i właściciel, który, jeśli zapragnie mieć drużynę, musi wyłożyć grube pieniądze na stół. I tak przykładowo druga drużyna z Los Angeles, która ma pojawić się w rozgrywkach od 2017 roku, za licencję musiała zapłacić okrągłe 100 milionów dolarów.

Jednak nie tylko pieniądze są kluczowe. Inwestor może nie uzyskać zgody na wejście do ligi, jeżeli nie spełni kilku kryteriów narzucanych przez władze MLS. Należy do nich, oprócz solidnego zaplecza finansowego, także konieczność posiadania własnego stadionu (lub planów na niego), dużej wielkości lokalnego rynku i rozwiniętej działalności kibicowskiej.

Na ten moment liga liczy 20 zespołów, jednak ekspansja jest nieunikniona.  W Nowym Jorku mamy nawet do czynienia z dwiema drużynami i pierwsze derby, pomiędzy Red Bull New York a New York City FC, mamy już za sobą. Jakie więc kierunki wchodzą w grę? I czy jest szansa, aby spotkań pomiędzy klubami z jednego miasta było więcej? O opinię w tej sprawie poprosiłem Tomka Moczerniuka, założyciela strony www.papatomski.com, na której łamach zajmuje się MLS i kwestiami Polonii.

MLS szuka rozwiązań, które będą podnosiły poziom rywalizacji i atrakcyjność ligi. LA już miało drugą drużynę, ale Chivas USA okazało się wielkim niewypałem (miał to być klub, którego macierzą był słynny Chivas Guadalajara w Meksyku, ale po kilku latach względnych sukcesów zrobił się tam, delikatnie rzecz mówiąc, bałagan i klubu już nie ma). Oczywiście ciężko będzie drugiej drużynie w LA dorównać Galaxy, bo to pięciokrotni mistrzowie MLS. Nigdzie indziej nie zanosi się na drugą drużynę w tym samym mieście. W kolejce do MLS stoją Minnesota, potem St. Louis, być może San Antonio.

SBJ200608212301-01
Najpopularniejsze sporty wśród młodzieży w USA

Jak więc widzimy, to głównie wielkie ośrodki miejskie będą miały szansę na dużą piłkę i nie powinno to szczególnie dziwić. W końcu to tam znajdują się rzesze potencjalnych kibiców, którzy będą w stanie zapełnić nowo budowane piłkarskie areny. Jednak czy soccer jest w stanie konkurować z innymi dyscyplinami zakorzenionymi historycznie mocniej w świadomości Amerykanów? – Piłka nożna jest szalenie popularna w najwcześniejszym wieku – grają tutaj i chłopcy, i dziewczyny, i to wykorzystuje MLS, oferując pakiety rodzinne, zniżki na mecze dla trampkarzy. Karnety są tutaj naprawdę bardzo tanie – około 15$/mecz – dlatego kibiców nie brakuje – rozwiewa wątpliwości Moczerniuk.

Nic więc dziwnego, że liga staje się bogatsza i zaczyna wzbudzać zainteresowanie sponsorów. Już teraz MLS otrzymuje z tytułu praw do transmisji blisko 90 milionów dolarów rocznie. W porównaniu z ligami w Europie nie jest to suma oszałamiająca, jednak na uwagę zasługuję fakt, iż jest ona trzykrotnie wyższa od poprzedniej. Sami zresztą możemy już oglądać zmagania za oceanem za sprawą Eurosportu, który w marcu zawarł trzyletni kontrakt na pokazywanie MLS w całej Europie (poza Wielką Brytanią).

Liga staje się również atrakcyjniejsza dla samych zawodników. O horrendalnych wynagrodzeniach Beckhama i Kaki napisano już wiele artykułów, dlatego chciałbym zwrócić uwagę na inny intrygujący wątek. Pamiętacie Michaela Bradleya? Tak, tego chłopaka, który przez lata był liderem amerykańskiej kadry i dorobił się całkiem niezłej renomy w Europie. Obecnie, grając już w Toronto FC, zarabia rocznie blisko sześć milionów dolarów. Znamienne jest to, że, kiedy przebywał jeszcze w Romie, był zawodnikiem zazwyczaj wychodzącym w pierwszym składzie, zostając nazwanym nawet przez słynnego eksperta piłkarskiego, Michaela Coxa, pomocnikiem nowego typu. Zespół z Rzymu nie był w stanie go utrzymać i w styczniu 2014 byliśmy świadkami jego transferu do Kanady. Piłkarz w bardzo dobrej formie, decydujący się jechać za ocean nie po to, aby odcinać kupony, piłkarz, za którego zapłacono 10 milionów euro. Znak czasów?

A propos zarobków. 36 500 dolarów – tyle wynosi najniższy pułap wynagrodzeń, które otrzymują piłkarze w MLS. Jednak średnia zarobków wynosi już 207 tys. dolarów, co jest sumą pozwalającą być atrakcyjnym pracodawcą dla piłkarzy wyróżniających się w bardziej niszowych ligach, w których pieniądze nie zawsze docierają na konto 10. każdego miesiąca. A to jeszcze nie koniec.

Najlepiej zarabiający w MLS
Najlepiej zarabiający piłkarze w MLS

Derby Nowego Jorku

W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z wydarzeniem, które niewątpliwie potwierdzało wzrost znaczenia MLS na piłkarskiej mapie świata.

W Nowym Jorku doszło do pierwszych derbów tego miasta w historii piłkarskiej ligi i wrażenia po tym spotkaniu są bardzo dobre. Spotkanie nie wywołało wielkich emocji w samym mieście, jednak jak mówi Moczerniuk, fani soccera żyli tym spotkaniem.

O zainteresowaniu niech świadczy fakt, że na trybunach zasiadł komplet widzów, co się zdarzyło tylko 15 razy w historii Red Bull Arena, i tym razem był to faktyczny komplet (nie było gdzie wbić szpilki). Czyli reasumując – prócz normalnego kibica soccera w USA nikt się tym specjalnie nie zainteresował, bo Ameryka żyje obecnie play-offami w NBA i NHL. Jednak im bliżej źródła, tym było goręcej.

Ostatecznie Red Bull wygrał to spotkanie 2:1, mimo gry w osłabieniu przez większą część spotkania, a kibice na trybunach byli świadkami naprawdę dobrego widowiska, w którym główną rolę odegrał były piłkarz Manchesteru City i Southampton – Bradley Wright-Phillips, brat przyrodni Shauna.

Jakie są dalsze perspektywy do rozwoju amerykańskiej piłki i jak bardzo wpłynęła na nią dobra postawa kadry Klinsmanna na boiskach Brazylii? – Amerykanie, żeby się do czegoś przekonać – muszą być najlepsi w świecie. A ani piłkarzy, ani zespołów klubowych, ani kadry, ani ligi do tej kategorii nie można zaliczyć, dlatego soccer powoli się rozwija, ale o boomie/katalizatorze mowy być nie może. Wszystko jest robione w organiczny sposób – co moim zdaniem ma sens – podsumowuje nasze rozważania Tomek Moczerniuk. I trudno się z nim nie zgodzić. W Stanach Zjednoczonych wszystko musi być największe, najlepsze i najszybsze. Na ten moment nie zapowiada się, aby mogły one zdominować światową piłkę, jednak jeżeli kadra osiągnie sukces na mistrzostwach świata w Rosji, optyka pewnie się zmieni. A wtedy może czekać nas los fanów NBA i szereg nieprzespanych nocy.

Tomasz Moczerniuk, działacz społeczny i bloger sportowy z USA, założyciel strony www.papatomski.com i współautor podcastu MLS po polsku.

Komentarze
msn (gość) - 9 lat temu

Tyle poza Europą świetnych lig. Lig wiele lepszych od MLS, a tylko o tej lidze poziomem zbliżonej do ekstraklasy pisze się w polskich mediach....

Odpowiedz
Urbus (gość) - 9 lat temu

Otóż to. Kluby MLS mają po kilku dobrych zawodników, ale reszta, na co duży wpływ ma salary cap, to przeciętniacy. O czym kibice mogą się przekonać co roku po porażkach w Lidze Mistrzów CONCACAF - nie tylko z Meksykanami, ale często również Kostarykańczykami czy nawet Honduranami. Pewnie komentarz nie przejdzie, ale zapraszam na ligamx.vgh.pl. Startujemy już w ten weekend :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze