Gwiazdy, które nie potrafiły zabłysnąć w reprezentacji


1 kwietnia 2015 Gwiazdy, które nie potrafiły zabłysnąć w reprezentacji

Ronaldinho, Xavi, Ibrahimović, Rooney, Boniek... – ci piłkarze są lub byli gwiazdami nie tylko w swoich zespołach. Gdy przyjeżdżali na zgrupowanie swojej kadry, każdy wiedział, że może na nich liczyć również i tutaj. Nie wszyscy świetni gracze spisują się jednak tak dobrze w swoich krajach jak w swoich klubach, a niektórzy w ogóle nie mają okazji w niej występować. Prezentujemy zestawienie kilku takich zawodników.


Udostępnij na Udostępnij na

Piłkarze ci mają pod górkę w swoich krajach z różnych powodów, my postanowiliśmy wyróżnić trzy kategorie graczy. Pierwszą z nich są zagraniczni piłkarze, którzy gorzej niż w klubach radzą bądź radzili sobie w drużynach narodowych. Oto kilka z nich.

psg giuly
Ludovic Giuly w barwach PSG (fot. football365.fr)

Ludovic Giuly
Ludovic Giuly to wychowanek Olympique Lyon. W tym klubie w wieku 18 lat po raz pierwszy wystąpił w lidze francuskiej. Potrzebował zaledwie pół sezonu, aby wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce „Dzieciaków”. W 1998 roku „Skrzat” przeniósł się do Monako, z którym zdobył swój pierwszy tytuł mistrza Francji. Oprócz tego wraz z Monegaskami sięgnął po Puchar Ligi Francuskiej oraz po Puchar Zdobywców Pucharów. W 239 spotkaniach „Ludo” zdobył ponad 60 goli i został kupiony przez FC Barcelona, z którą za czasów Franka Rijkaarda zdobył Ligę Mistrzów, wygrywając w finale z Arsenalem Londyn. Do tego dorzucił jeszcze po dwa mistrzostwa i Superpuchary Hiszpanii. Po tym jak stracił miejsce w składzie na rzecz Messiego, „El Raton” przeprowadził się do Rzymu, aby po roku spędzonym w Romie ponownie wrócić do Francji, gdzie kontrakt z nim podpisało PSG, z którym tym razem wygrał Puchar Francji. Później „Ludo” wrócił jeszcze do Monaco, by ostatecznie karierę zakończyć w Lorient.

Ludovic Giuly miał ogromnego pecha, jeśli chodzi o występy w barwach narodowych. Pierwszy mecz w reprezentacji Francji rozegrał jako 23-latek ze Szkocją w maju 2000 roku, ale powołania na Euro nie dostał. Z powodu zerwanych więzadeł w kolanie nie poleciał również na mistrzostwa świata w Korei i Japonii. Gdy tylko wydobrzał po kontuzji, dobre występy w klubie pozwoliły mu wrócić do „Trójkolorowych”, z którymi zdobył Puchar Konfederacji w 2003 roku. Rok później ponownie ominęły go mistrzostwa Europy. Tym razem na drodze stanął mu uraz pachwiny. Pomimo że Giuly był podstawowym graczem „Barcy” w sezonie 2005/2006, Raymond Domenech nie zabrał go na niemieckie mistrzostwa świata. Po tym jak Francuz „zjechał” ówczesnego selekcjonera w swojej autobiografii, w której napisał między innymi, że spotykał się z jego towarzyszką, Domenech nie widział go również w swoim zespole na Euro 2008. Podsumowując jego biedną karierę w niebiesko-biało-czerwonych barwach, trzeba powiedzieć, że Ludovic Giuli zagrał w tych kolorach 17 razy, trafiając przy tym trzy razy do siatki rywala.

Eden Hazard
Piłkarz londyńskiej Chelsea wyrasta na coraz większą gwiazdę swojego zespołu. Kiedyś był najważniejszym ogniwem w Lille, w którym w swoim drugim sezonie otrzymał nagrodę dla najlepszego piłkarza w Ligue 1 poniżej 21 lat, a rok później powtórzył ten wyczyn. Przez następne dwa lata zdobywał już tytuł najlepszego piłkarza ligi francuskiej, co zaowocowało transferem do Chelsea Londyn. Tam również spisuje się znakomicie: jako pierwszy piłkarz w historii został wybrany na piłkarza meczu w czterech swoich pierwszych występach w Premier League. W ubiegłym sezonie został wybrany na najlepszego młodego piłkarza ligi angielskiej.

Eden Hazard
Eden Hazard (fot. chelseafc.com)

„Eddie”, jak woła na niego Jose Mourinho, przez wielu jest uważany za jeden z największych talentów belgijskiej piłki nożnej. Swoich umiejętności nie okazuje jednak tak bardzo, gdy przychodzi mu grać z kolegami z kraju piwa, gofrów i czekolady. W 54 meczach rozegranych z „Czerwonymi Diabłami” 24-latek zdobył jedynie siedem bramek, w tym kilka z rzutów karnych. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Brazylii miał odgrywać główną rolę w ekipie Marca Wilmotsa, a w jednym z meczów nie wybiegł nawet w podstawowym składzie. Ten turniej Hazard zakończył z dwiema asystami na koncie.

Matthew Le Tissier

Matt Le Tissier
Matt Le Tissier (fot. skysports.com)

Matt Le Tissier to piłkarz, który w latach 1986-2002 grał w Southamptonie. W 1990 roku „Le God”, jak mówili na niego kibice, zdobył tytuł PFA Young Player of The Year, po czym dostał oferty między innymi z Chelsea i Tottenhamu. Całą swoją profesjonalną karierę spędził jednak w „Świętych”, z którymi zagrał aż 540 razy. Le Tissier słynął przede wszystkim z tego, że był znakomitym wykonawcą rzutów karnych: na 48 „jedenastek” nie wykorzystał tylko jednej! Łącznie w barwach „The Saints” pokonywał bramkarzy drużyny przeciwnej 210 razy.

Dzięki dobrym występom w Championship i Premier League Le Tissier mógł spodziewać się powołania do drużyny narodowej, tylko której? Pochodzący z Wysp Normandzkich piłkarz miał do wyboru kadry Anglii, Walii, Szkocji oraz Irlandii Północnej. Od początku występował w angielskiej młodzieżówce, więc postanowił również reprezentować ten kraj w dorosłej kadrze, do której został po raz pierwszy powołany w 1994 roku przez Terry’ego Venablesa. W ośmiu występach nie zdobył dla „Trzech Lwów” żadnej bramki.

Carlos Tevez
Carlos Tevez to piłkarz, który gdy tylko dostawał szansę gry, udowadniał, jak wielkiej klasy jest napastnikiem. Po kłótniach z sir Aleksem Fergusonem Argentyńczyk w 2009 opuścił Manchester United, w którym często ratował mu skórę w końcowych minutach spotkania. Tevez zdecydował się odejść do największego rywala „The Red Devils”, Manchesteru City. W tym klubie Roberto Mancini darzył go większym zaufaniem: dla „Citizens” rozegrał dwa razy więcej spotkań i strzelił blisko trzy razy więcej goli. Po prawie 200 występach w Premier League „Carlitos” odszedł do Włoch, gdzie bardzo dobrze się czuje: w aktualnym sezonie z 16 bramkami na koncie prowadzi w klasyfikacji najlepszych strzelców Serie A.

Carlos Tevez
Carlos Tevez (fot. Skysports.com)

W reprezentacji Argentyny Tevez miał ostatnio pod górkę. Poprzedni selekcjoner, Alejandro Sabella, nie widział dla niego miejsca w swojej drużynie i przez ponad trzy lata nie powoływał go do drużyny narodowej, przez co „Apacz” mógł oglądać występy swoich rodaków w Brazylii przed telewizorem. – Kadra to rozdział zamknięty – mówił Tevez w 2009 roku. W pierwszym zespole „Albicelestes” Argentyńczyk strzelił tylko 14 bramek. Po tym, jak selekcjonerem został Gerardo Martino, Carlos Tevez stawił się na zgrupowaniu w listopadzie ubiegłego roku przed towarzyskimi meczami z Chorwacją i Portugalią. Konkurencja jest jednak ogromna, bo 30-latek musi rywalizować między innymi z takimi piłkarzami, jak: Messi, Aguero czy też Higuain.

Francesco Totti
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Francesco Totti jest znakomitym piłkarzem. Pomimo że całe swoje życie spędził w jednym klubie, Włoch ma na swoim koncie bardzo imponujący dorobek i kolekcję trofeów. Niejednokrotnie był wybierany na najlepszego piłkarza Włoch, miał kilka nominacji do Złotej Piłki, w 2010 roku zdobył Złotego Buta… Można by było wymieniać i wymieniać. W sumie na dzień dzisiejszy „Il Capitano” ma za sobą ponad 580 meczów, w których strzelił aż 240 bramek. Mało który napastnik mógłby pochwalić się takim dorobkiem strzeleckim.

Totti powrócił do gry w wielkim stylu.
Totti powrócił do gry w wielkim stylu (fot. gazzetta.it)

Wydawałoby się, że taki superstrzelec musi również strzelać dla swojego kraju. Nie wiedzieć jednak czemu, Totti w kadrze nigdy nie błyszczał. Zadebiutował w niej w wieku 22 lat, a pierwszą bramkę w „La Squadra Azzurra” zdobył dwa lata później w towarzyskim meczu przeciwko Portugalii. Mimo że „Il bambino de oro” grał na czterech wielkich turniejach (Euro 2000 i 2004 oraz MŚ 2002 i 2006), a na ostatnim z nich został mistrzem świata i w sumie wystąpił w 58 spotkaniach, to do siatki trafił tylko 9-krotnie.

Drugim typem zawodników są ci, którzy nigdy nie mieli okazji bronić barw swojego kraju, ponieważ konkurencja na ich pozycji była zbyt duża. Warto zauważyć, że w tych przypadkach najbardziej poszkodowani wydają się bramkarze, ponieważ to właśnie na tej pozycji jest zazwyczaj najmniej rotacji.

Roman Weidenfeller

Roman Weidenfeller po finale MŚ 2014 (fot. Agência Brasil)
Roman Weidenfeller po finale MŚ 2014 (fot. Agência Brasil)

Roman Weidenfeller to bramkarz, który swoją dorosłą karierę rozpoczynał w FC Kaiserslautern po tym, jak w wieku 16 lat wpadł w oko skautom tego klubu. Tam jednak nie potrafił przebić się do pierwszego składu i po trzech sezonach zjawił się w Dortmundzie. Rok później podstawowy golkiper Borussii, Jens Lehmann, odszedł do Arsenalu, a Weidenfeller do dziś jest pierwszym bramkarzem klubu z Westfalii, w którym ma obecnie na swoim koncie 302 występy.

W „Die Mannschaft” Niemiec długo nie dostawał swojej szansy, przez co nie ukrywał rozczarowania. Kilka razy nawet krytykował Joachima Loewa. Swojego debiutu reprezentacji Niemiec jednak się doczekał: w listopadzie 2013 roku dostał powołanie od selekcjonera i pojechał na mecze z Anglią i Włochami. Od tamtej pory rozegrał w „Nationalelf” cztery spotkania.Co więcej, znalazł się nawet w kadrze na mistrzostwa świata w Brazylii. Na regularne występy Roman Wiedenfeller nie ma jednak co liczyć: tak samo jak kiedyś niepodważalną pozycję miał Oliver Kahn, tak samo na dzień dzisiejszy numerem 1 jest Manuel Neuer, z którym 34-latek nie ma szans.

Victor Valdes
Victor Valdes przez wiele lat był podobnie jak Carles Puyol, Xavi czy Iniesta ikoną FC Barcelona. Występował w tym klubie już od małego i w wieku 20 lat został przesunięty do pierwszego zespołu i już w pierwszym sezonie stał się podstawowym bramkarzem „Blaugrany”. W FCB Valdes występował przez 12 lat, w ciągu których zdobył z „Barcą” wszystko, co tylko można było zdobyć: od mistrzostwa Hiszpanii po klubowe mistrzostwo świata. Głodny nowych wyzwań w 2013 roku ogłosił, że postanowił zmienić klub. Pech chciał, że 31-letniego bramkarza dopadła kontuzja kolana i sprawy się nieco skomplikowały. Po wyleczeniu urazu „Doble V” związał się z Manchesterem United, w którym aktualnie jest drugim bramkarzem. W „La Furia Roja” Hiszpan zadebiutował dopiero w 2010 roku w spotkaniu przygotowującym na afrykańskie mistrzostwa świata, na które został powołany jako trzeci bramkarz.

Valdes przed World Cup 2010 (fot. Football.ua)
Valdes przed World Cup 2010 (fot. Football.ua)

Pomimo że nie wystąpił ani w RPA, ani dwa lata później na polskim Euro, VV ma na swoim koncie oba te puchary. Z powodu wspomnianej już wcześniej kontuzji kolana nie znalazł się w kadrze na ostatnie MŚ. W reprezentacji Hiszpanii od zawsze niepodważalnym numerem 1 był Iker Casillas. Także Pepe Reina, który grał w Liverpoolu oraz Napoli, był często w lepszej formie od Victora Valdesa. Jednak tuż przed zeszłorocznym mundialem „La Pantera de Hospitalet” wydawał się faworytem do bronienia hiszpańskiej bramki po tym, jak bramkarz Realu był w słabszej formie i stracił nawet miejsce w składzie „Królewskich”. Zerwane więzadła sprawiły jednak, że Casillas swojego miejsca nie oddał.

Ostatnią kategorią niespełnionych reprezentantów są nasi rodacy. W tym przypadku można by było wymieniać i wymieniać, bo przede wszystkim w naszej rodzimej lidze takich przypadków było wiele. My postanowiliśmy się ograniczyć do kilku najciekawszych z ostatnich lat.

Krzysztof Warzycha

Robert Warzycha jako gracz Panathinaikosu Ateny
Krzysztof Warzycha jako gracz Panathinaikosu Ateny

Krzysztof Warzycha był wychowankiem Ruchu Chorzów, z którym rozegrał w polskiej lidze (w sezonie 1987/1988 Ruch grał w drugiej lidze) aż 195 meczów, zdobywając przy tym mistrzostwo Polski oraz tytuł króla strzelców. W ciągu siedmiu lat spędzonych na polskich boiskach napastnik „Niebieskich” zdobył łącznie 79 goli. W 1989 roku po Warzychę zgłosił się Panathinaikos Ateny. Tam popularny „Gucio” stał się prawdziwą gwiazdą: 288 strzelonych goli pozwoliło mu zostać najlepszym strzelcem „Koniczynek”, a także drugim najlepszym strzelcem w historii ligi greckiej.

W Grecji Warzycha był megagwiazdą, jednak on także nie potrafił przełożyć swoich umiejętności na reprezentację, w której wystąpił po raz pierwszy w 1984 roku, gdy był jeszcze zawodnikiem klubu ze Śląska. W klubie strzelał jak na zawołanie, a gdy przychodziło mu grać ze swoimi rodakami, nic mu nie wychodziło. Łącznie w 50 meczach strzelił tylko dziewięć bramek, przez co często był obiektem żartów. Niekiedy był również wyzywany i wygwizdywany.

Łukasz Sosin
Łukasz Sosin to piłkarz, który większość swojej kariery piłkarskiej spędził poza Polską. Wychowanek Hutnika Kraków w swoim ojczystym kraju niczym szczególnym się nie wyróżniał i większość czasu spędzał na wypożyczeniach. Najlepiej szło mu w Odrze Wodzisław, w której dwukrotnie był w czołówce strzelców ligi. Po 230 występach na polskich obiektach Sosin postanowił spróbować swoich sił na Cyprze, co – jak się później okazało – było strzałem w dziesiątkę. Wraz z Apollonem Limassol sięgnął po tytuł mistrza kraju oraz trzykrotnie odbierał nagrodę za najlepszego strzelca ligi cypryjskiej.

Po kilku udanych sezonach Polak postanowił zmienić barwy i przejść do innego klubu z tej ligi – Anorthosisu Famagusta. Tam nasz rodak spisywał się równie dobrze i ponownie sięgnął po tytuł mistrza Cypru oraz po raz czwarty był najlepszym strzelcem ligi. Dodatkowo przyczynił się do awansu swojego zespołu do Ligi Mistrzów, zdobywając gola w meczu eliminacyjnym z Olympiakosem Pireus. W swoim debiucie w Champions League Łukasz Sosin wybiegł na murawę przeciwko Werderowi Brema.

Podobnie jak reszta wyżej wymienionych piłkarzy Sosin w reprezentacji swojego kraju nigdy nie zabłysnął. W jego przypadku nie chodziło jednak o umiejętności: Sosin po prostu nigdy nie dostał w niej swojej szansy. Zadebiutował późno, bo w wieku prawie 29 lat. W swoim pierwszym meczu zdobył dwa gole przeciwko Arabii Saudyjskiej. Później jednak zagrał już tylko towarzysko z Litwą i Wyspami Owczymi oraz w jednym meczu eliminacji do mistrzostw świata w RPA przeciwko… San Marino. W żadnym z tych spotkań nie podwyższył swojego dorobku bramkowego.

Paweł Brożek

15.11.2011 Polska - Węgry 2:1
A tak Paweł Brożek celebrował gola (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Takich piłkarzy jak Paweł Brożek jest wielu: świetny ligowiec, jednak za słaby na „reprę”. Brat bliźniak Piotra Brożka początki w Wiśle miał średnie: najpierw był wypożyczany, później wchodził z ławki. Gdy jednak załapał się już do pierwszego składu, spisywał się w krakowskim klubie wyśmienicie. W 178 meczach dla tego klubu zdobył 81 bramek. Dobre występy zostały nagrodzone i w 2011 roku 28-latek wyjechał do Trabzonsporu. Polak ligi tureckiej nie zawojował i po roku spędzonym w Turcji przeniósł się na pół sezonu do Celticu Glasgow, z którego zaś odszedł do Recreativo Huelva.

Po nieudanej przygodzie za granicą pomocną dłoń do „Brozia” wyciągnęła „Biała Gwiazda”, w której się odrodził. W reprezentacji Paweł Brożek zadebiutował za kadencji Pawła Janasa, kiedy Polacy rozgrywali w Chicago towarzyskie spotkanie z Meksykiem. Wtedy też zaliczył swoje pierwsze trafienie. Od tamtej pory w biało-czerwonej koszulce zagrał jeszcze 37 razy, ale nigdy na dobre w niej nie zaistniał. Zawodnik Wisły Kraków zagrał w trzech meczach mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku (w meczu z Ekwadorem trafił nawet w słupek) oraz na kilka minut pojawił się na murawie przeciwko Rosji i Czechom podczas Euro 2012. Mimo to nigdy nie był w kadrze wyróżniającą się postacią, a selekcjonerzy rzadko dawali mu szansę, aby się wykazał. Ostatni raz w narodowych barwach Paweł Brożek wystąpił w 2014 roku przeciwko Mołdawii, kiedy to jako kapitan zdobył zwycięskiego gola.

Robert Lewandowski
Okrzyknięty największą polską gwiazdą od wielu lat, Robert Lewandowski już w swoim pierwszym sezonie w Borussii Dortmund wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie. Później było już coraz lepiej: podwójne mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec, Superpuchar Niemiec oraz piłkarz roku w Niemczech, król strzelców Pucharu Niemiec i król strzelców Bundesligi. Kiedy jako jedyny piłkarz w historii zdołał strzelić Realowi Madryt aż cztery bramki w jednym meczu Ligi Mistrzów i doprowadził swoją drużynę do finału tych rozgrywek, nikt nie miał wątpliwości, że jest jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji.

W reprezentacji jednak tak dobrze mu nie idzie, przez co często był porównywany właśnie do Warzychy. Mimo 23 strzelonych bramek w biało-czerwonych barwach Robert Lewandowski był bardzo często krytykowany i nierzadko zarzucano mu, że z orzełkiem na piersi nie gra na 100% swoich możliwości. Warto zauważyć, że aż 11 z tych goli zdobył przeciwko takim drużynom jak Gibraltar, Singapur, Andora czy też San Marino. Trzeba jednak przyznać, że odkąd przejął od Jakuba Błaszczykowskiego opaskę kapitana naszej kadry, widać sporą poprawę w jego grze. Wydaje się, że „Lewy” był po prostu ofiarą taktyk byłych selekcjonerów. Widocznie Adam Nawałka potrafi lepiej od Smudy i Fornalika wykorzystać jego potencjał.

17.10.2012 Polska - Anglia 1:1
Robert Lewandowski (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Jak widać, nie każdy z tych zawodników nie radził sobie w kadrze z tych samych powodów: czasem były to kłótnie z trenerem, innym razem kontuzje, czasem brak szczęścia. Jedno jest pewne: takich piłkarzy niestety jest sporo. Z pewnością znalazłoby się jeszcze kilku takich, którzy nie potrafili błysnąć w swoich drużynach narodowych, a niejeden piłkarz będzie się jeszcze z takimi problemami zmagał. My życzymy im powodzenia oraz takiej gry, jaką prezentują na poziomie klubowym.

Komentarze
kibic z Warszawy (gość) - 5 lat temu

Ten kawałek o Robercie Lewandowskim to z datą 1 kwietnia.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze