iGol przedstawia uczestników Copa – Urugwaj


30 maja 2015 iGol przedstawia uczestników Copa – Urugwaj

Już 11 czerwca rusza najstarszy reprezentacyjny turniej na świecie. Oczy całego świata będą skierowane na Chile, a o miano najlepszej drużyny w Ameryce Południowej walczyć będzie 12 reprezentacji. Czeka nas więc kilkanaście zarwanych nocek, spóźnienia na zajęcia i chroniczny brak czasu na naukę. Zanim jednak oddamy się latynoskiej zabawie, warto się do niej przygotować i zapoznać z całą otoczką zawodów. Dlatego zdecydowaliśmy się stworzyć Wam mały przewodnik po turnieju i przedstawić wszystkich uczestników tegorocznego Copa America. Na początek obrońcy tytułu – Urugwajczycy.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy 24 lipca 2011 roku w Buenos Aires podopieczni Oscara Tabareza ogrywali Paragwaj 3:0, wygrywając 43. edycję Copa America, mieliśmy do czynienia z prawdziwym pokazem siły i manifestem dominacji w Ameryce Południowej. Przez te cztery lata optyka się jednak zmieniła i trudno uznawać już Urugwaj za jednego z faworytów tegorocznej edycji najstarszego turnieju kontynentalnego na świecie. Nie zmienia to faktu, że „Urusi” będą groźni na chilijskich boiskach i mogą napsuć sporo krwi faworytom całej imprezy.

Lata 2010-2011 mogły kibicom w Urugwaju przypomnieć złote generacje „La Celeste” z lat 30. i 50. Drużyna prowadzona przez Oscara Tabareza świetnie zaprezentowała się na mundialu w RPA, podczas którego ostatecznie ulegając Holendrom i Niemcom, zajęła czwarte miejsce. Rok później w mistrzostwach kontynentu nie było już wątpliwości i „Urusi”, którzy w drodze do finału wyeliminowali m.in. Argentynę, okazali się najlepsi i zdobyli trofeum po 16 latach przerwy. To były tłuste lata dla Suareza i spółki, a następne sukcesy miało zapowiadać drugie miejsce młodzieżówki na MŚ U-20 w 2013 roku, odbywających się na tureckich boiskach.

Ostatnie cztery lata można jednak uznać za swoistą sinusoidę, a nie konsekwentny rozwój drużyny. Ekipa zaliczyła świetny start w eliminacjach do mistrzostw świata w 2014 roku, mając po 5 kolejkach 11 punktów i za sobą efektowne zwycięstwo 4:0 nad Chile (po czterech bramkach Suareza). Potem przyszedł jednak kryzys i wyjazdowe klęski z Kolumbią (0:4), Argentyną (0:3) i Boliwią (1:4). Urugwaj stanął na skraju przepaści i mundial bez dwukrotnych mistrzów świata stawał się coraz bardziej realny. Ostatecznie podopieczni Tabareza odbili się od dna, wygrywając m.in. z Kolumbią i Peru, a także w ostatnim decydującym spotkaniu z Argentyną – 3:2. W barażach o występ na brazylijskich boiskach nie pozostawili wątpliwości Jordańczykom, rozbijając ich w dwumeczu 5:0.

Mundial w Brazylii „La Celeste” mogą zaliczyć do umiarkowanie udanych. Kibice w kraju mieli powody, aby mieć ambiwalentne uczucia co do występu swoich pupili. W pokonanym polu pozostawili dwie europejskie potęgi – Włochów i Anglików. Ale już w meczu 1/8 finału, grając bez Luisa Suareza, oddali bez walki awans do następnej rundy Kolumbijczykom, za co zresztą zebrali na siebie lawinę krytyki w Montevideo.

Jak drużyna zmieniła się w ciągu roku? Na pierwszy rzut oka zespół Urugwaju może wyglądać na przetrzebiony różnego rodzaju absencjami. W kadrze na Copa nie ma już Diego Forlana, który zdecydował się zakończyć reprezentacyjną karierę, a także Diego Lugano nieznajdującego już uznania w oczach Tabareza. Największym nieobecnym jest jednak Luis Suarez, który nadal pokutuje za ugryzienie Giorgio Chielliniego w trakcie mistrzostw świata w Brazylii. Nie ulega wątpliwości, że napastnik Barcelony w formie, jakiej się obecnie znajduje, byłby poważnym argumentem w dyskusji o szansach na końcowy triumf. O tym, jaki wpływ na występ „Urusów” na turnieju będzie miała nieobecność Suareza, będziemy mogli porozmawiać dopiero po zakończeniu zmagań. Może się jednak okazać, że kilku zawodnikom jego absencja ma szansę wyjść na dobre…

Na kogo zwrócić uwagę?

„Wiecznie drugi”. Może się wydawać, że takie określenie powinno pasować do sportowca, który rywalizuje w sportach o bardziej indywidualnym charakterze niż piłka nożna. Edinson Cavani, bo to o nim mowa, już od kilku sezonów znajduje się w cieniu „większych” od siebie, odgrywając rolę drugoplanową. W reprezentacji od zawsze w centrum był Forlan, po czym pałeczkę po nim przejął Suarez. Z kolei grając w PSG, Cavani musi się godzić z tym, że to Zlatan Ibrahimović jest tym, który znajduje się w centrum uwagi i ma najwięcej do powiedzenia. I oczywiście nikt tutaj nie wątpi w klasę wychowanka Danubio, chociaż wymieniając tych największych, zazwyczaj zapomina się o długowłosym napastniku rodem z Salto.

(pl.wikipedia.org)
(pl.wikipedia.org)

Parafrazując slogan reklamowy „Nike” – teraz nadszedł jego czas. Urugwaj jak nigdy wcześniej potrzebuje Cavaniego w jego najlepszej wersji, zwłaszcza że możliwości kreacyjne „La Celeste” po wczorajszej kontuzji Nicolasa Lodeiro są bardzo ograniczone. Napastnik PSG nie będzie więc mógł liczyć na wertykalne podania z drugiej linii i będzie musiał wziąć ciężar gry na siebie. Nawet jeżeli nie zdoła sam rozstrzygać spotkań (tak jak to robił Suarez), być może swoim zachowaniem, boiskową inteligencją i umiejętnością gry bez piłki będzie w stanie zrobić miejsce kolegom i zniwelować braki w rozegraniu.

Sam zainteresowany zdaje się być świadomy presji jaka na nim ciąży i niespecjalnie się nią przejmować. – Jestem jednym z najdłużej grających na świecie zawodników na tak wysokim poziomie. Mam reputację, którą muszę bronić i wiem o tym – stwierdził Cavani w wywiadzie dla oficjalnej strony CA. Uznaje również za wartość dodaną fakt, że Urugwaj nie będzie w gronie faworytów tej imprezy. – Nigdy nie byliśmy uznawani za faworytów i tak jest lepiej. Od kiedy byłem dzieckiem, nigdy za nich uznawani nie byliśmy – kończy swoją myśl urugwajski napastnik.

Rzeczywiście, tymi słowami zdejmuje on presję wyniku z „La Celeste” i wychodzi z założenia, że „to inni muszą – my możemy”. Bardzo wygodne podejście, które może charakteryzować grę Urugwajczyków na tegorocznej imprezie.

Możecie się zastanowić, gdzie Urugwajczycy mogą się doszukiwać optymizmu. Przecież oprócz Cavaniego nie mają oni żadnych argumentów w ofensywie przemawiających na ich korzyść. Okej. Trudno się z tym nie zgodzić, tak samo jak trudno nie uznać, że „Urusowie” mają jedną z najlepszych linii defensywnych na kontynencie (jeżeli nie najlepszą). W tym momencie pomyślicie: „jak to możliwe, skoro w EMŚ dostawali lanie od: Boliwii, Kolumbii i Argentyny”. Racja, jednak należy zauważyć, że tylko w spotkaniu z Argentyną linia defensywna Urugwaju była ustawiona w swój nominalny sposób. I tak z Boliwią na środku obrony zagrali Victorino i Scotti, którzy – mówiąc dyplomatycznie – mocarzami nie są. Do tego doszła wysokość i fakt, że w La Paz grali trzy dni po spotkaniu z „Albicelestes”. To musiało mieć wpływ na postawę „Urusów”.

Odszedłem jednak trochę od tematu. Tak, w defensywie Urugwajczycy są bardzo mocni. Godin już od kilku lat jest w piątce najlepszych środkowych obrońców na świecie, a Gimenezowi do tego miana niewiele brakuje. Duet, który już teraz tworzy podstawową parę stoperów w reprezentacji, niedługo będzie również rządził i dzielił w Madrycie. Obaj świetnie grają głową i obaj świetnie się ustawiają. Godin prezentuje pewne braki w koordynacji i zwrotności, ale Gimenez jest w stanie je niwelować. Przede wszystkim jednak trenując ze sobą dzień w dzień od dwóch lat, są w stanie osiągnąć poziom porozumienia i komunikacji, który obcy jest piłce reprezentacyjnej. Na potwierdzenie tej tezy wystarczy przytoczyć liczby. Na 9 z 10 ostatnich spotkań to właśnie oni tworzyli środek obrony i aż w siedmiu Urugwaj odniósł zwycięstwo. Robi wrażenie. A to jeszcze nie koniec. Kto wie, czy największą gwiazdą reprezentacji nie jest ten, który jej zmagania obserwuje z boku. A dokładnie zza linii bocznej boiska.

Urugwajski „Maestro”

Najlepszy reprezentacyjny trener na świecie? Być może jest to stwierdzenie na wyrost, ale znaleźlibyśmy fanów jego talentu i warsztatu, zażarcie broniących powyższej tezy. Nie ulega wątpliwości, że Oscar Tabarez od momentu przejęcia drużyny w 2006 roku wniósł ją na wyższy poziom. Pragmatyczny aż do bólu, stawiający wynik ponad piękno gry, zaprowadził zespół tam, gdzie przez ponad 16 lat nie mogli poprowadzić jego poprzednicy. Pierwszy raz od 1995 roku wygrał Copa America i stworzył team, który na mundialu w RPA był w stanie nawiązać do słynnych występów Oscara Migueza na okraszonych złotem i legendarnym „Maracanazo” MŚ w 1950 roku.

Óscar_Wáshington_Tabárez
Óscar Tabárez (pl.wikipedia.org)

Tabarez postawił przede wszystkim na zbudowanie w Urugwajczykach tożsamości narodowej. Uznał, że musi wskrzesić w drużynie ducha narodu, który przez lata miał kompleksy bycia biedniejszym bratem Brazylii i Argentyny. W tym przeszło 3,5 milionowym kraju, gdzie blisko 20% społeczeństwa żyje poniżej progu ubóstwa, pojęcie świadomości narodowej nabiera nowego znaczenia. Kilku zawodników reprezentacji wychowywało się przecież w warunkach skrajnej biedy, przytaczając tu chociażby przykład Luisa Suareza, dla którego normalnością były dni, w których nie miał co włożyć do garnka.

To właśnie sprawia, że Urugwajczyków charakteryzuje niesamowita wręcz chęć zwycięstwa i przeciwstawiania się kolejom losu. Tabarez potrafił obudzić to poczucie wspólnoty u Urugwajczyków. Pamiętacie ugryzienie Chielliniego przez Suareza? – Sprawa naszego kolegi bardzo nas dotknęła, ale po tym, co zobaczyliśmy, istniały powody, by ukarać zarówno jego, jak i Chielliniego – to tylko jedno ze zdań, które można przytoczyć z konferencji prasowej Tabareza przed spotkaniem z Kolumbią. Trener twardo trzymał stronę swojego zawodnika, przystępując nawet do słownego ataku na anglojęzyczne media i upatrując spisku, który ma podciąć skrzydła urugwajskim herosom. Uznacie to za tupet, ale właśnie takie zachowanie wskazuje, jak bardzo poczucie jedności i wspólnego celu jest bliskie Urugwajczykom. Wystarczy dodać, że nawet dziennikarze z Urugwaju do końca trzymali stronę Suareza, próbując doszukiwać się prowokacji Chielliniego, bądź nawet nie dopatrując się żadnego ugryzienia. Natomiast Urugwajski związek nadal domaga się odwieszenia Suareza, powołując się na ostatnie afery w FIFA i sugerując, że piłkarz Barcelony mógł paść ofiarą jednego z układów korupcyjnych w światowym związku.

Przygotowanie mentalne i psychiczne to jedno. Tabarez sprawił jednak, że Urugwaj stał się prawdziwą maszynką do wygrywania spotkań, której braki w linii pomocy były świetnie niwelowane przez kosmiczną linię ataku i jedną z najsolidniejszych linii defensywnych na świecie. Wszystko to uzupełniał Fernando Muslera, który dziwnym trafem w meczach reprezentacji wspina się na wyżyny swoich umiejętności, tak rzadko spotykane w jego grze dla Galatasarayu.

Kontrakt Tabareza obowiązuje do 2018 roku i „El Maestro” ma wszelkie predyspozycje, aby go wypełnić do końca. Mówisz Urugwaj – myślisz Tabarez. Człowiek instytucja. Czy poprowadzi swój kraj do kolejnego triumfu w Copa America? Raczej trudno się tego spodziewać. Jednego można być za to pewnym. Walki do końca. Taki jest właśnie Urugwaj.

Podstawowa 11

 

Zajrzyjmy jeszcze do statystyk i ciekawszych wątków. Oto reprezentacja „La Celeste” w liczbach.

Najbardziej utytułowana reprezentacja na świecie – 17 triumfów

Najbardziej utytułowana reprezentacja w Ameryce Południowej – 15 triumfów w mistrzostwach kontynentu (1916, 1917, 1920, 1923, 1924, 1926, 1935, 1942, 1956, 1959, 1967, 1983, 1987, 1995, 2011)

Mistrzostwo świata – 1930, 1950

Najwięcej występów w kadrze:

  1. Diego Forlan – 111
  2. Diego Lugano – 95
  3. Maximiliano Pereira – 91

Najlepsi strzelcy:

  1. Luis Suarez – 41
  2. Diego Forlan – 36
  3. Hector Scarone – 31

[interaction id=”5569d4a6e4112e9256f216e9″]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze