ONBG: To będzie przyszła gwiazda Realu?


18 grudnia 2014 ONBG: To będzie przyszła gwiazda Realu?

Kiedy kilka tygodni temu pojawiła się informacja o pierwszym możliwym wzmocnieniu Realu Madryt podczas zimowego okienka transferowego, wielu zacierało ręce w oczekiwaniu kolejnego głośnego transferu. Tymczasem nazwisko, jakie się pojawiło w kuluarach, nikogo nie rzuciło na kolana. Czy słusznie?


Udostępnij na Udostępnij na

Lucas Silva Borges, bo to o nim mowa, urodził się 16 lutego 1993 roku w Bom Jesus de Goias w Brazylii. Jest wychowankiem Cruzeiro, choć początku przygody z tym klubem w żaden sposób nie może pozytywnie zapisać w swojej pamięci. Błyskawicznie, bez dania mu chociażby cienia szansy, został odesłany na wypożyczenie do Nacionalu, ale i tam nie dostał okazji do zaprezentowania swoich umiejętności i przez okres pobytu w tamtym klubie nie doczekał się nawet debiutu.

Złe miłego początki

Z ciężkim sercem postanowił więc wrócić do Belo Horizonte, do swojego macierzystego klubu, mając nadzieję, że mimo nieudanego początku i wypożyczenia, które trzeba było wyrzucić do śmieci, nadejdą dla niego lepsze chwile. Pocieszeniem dla niego był fakt, że liczył sobie wtedy tylko nieco ponad 19 lat, a więc dotychczasowe nie najlepsze decyzje nie miały prawa negatywnie rzutować na jego dalszą karierę.

I rzeczywiście, lepsze czasy nadeszły, bowiem już trzy tygodnie po powrocie do Cruzeiro doczekał się debiutu i 29-minutowego występu. Kolejne tygodnie przyniosły mu prawdziwą huśtawkę nastoju. Zdarzały się mecze takie jak te z Fluminense czy Bahia, gdy grał od pierwszej do ostatniej sekundy pojedynku, ale przeplatał je także takimi, podczas których obserwował poczynania swoich kolegów, a także rywali o miejsce w składzie z perspektywy ławki rezerwowych. Co gorsza, nie brakowało też takich starć, gdy jego nazwiska w ogóle nie było wśród powołanych na dany ligowy pojedynek. Ogólnie jednak swój pierwszy sezon w dorosłej piłce mógł uznać za w miarę udany. Na ten bilans złożyło się bowiem osiem występów, podczas których rozegrał łącznie 506 minut. Co prawda, nie jest to jakiś porywający wynik, ale trzeba pamiętać, że mieliśmy do czynienia z 19-letnim graczem. Być może wszystko potoczyłoby się lepiej, gdyby nie czerwona kartka, którą zobaczył podczas rywalizacji z Sao Paulo. Od tego czasu, a więc od 26. kolejki, ani razu nie pojawił się na placu gry, a tylko trzy razy znalazło się dla niego miejsce wśród zmienników.

Od zera do bohatera

Złej karty długo nie dało się odwrócić. Co prawda, w kolejnych rozgrywkach pojawił się na placu gry już w trzeciej kolejce, ale na następny występ musiał czekać dziesięć kolejnych. Nic więc dziwnego, że w głowie Lucasa Silvy zaczęły się rodzić wątpliwości, czy Cruzeiro to odpowiednie miejsce dla niego na kontynuowanie kariery. Bardzo poważnie rozważał między innymi wypożyczenie do klubu, w którym będzie mógł częściej pojawiać się na placu gry. Na to jednak się ostatecznie nie zdecydował, a kto wie, czy decydujący wpływ na taką, a nie inną deklarację miało nieudane wspomnienie z Nacionalu. I to była jego jedna z najlepszych decyzji, które podjął w swojej karierze. Wszystko dlatego, że w środku sezonu wskoczył do wyjściowej jedenastki i swojego miejsca w składzie nie oddał już do końca rozgrywek.

Do walki ruszają wielkie firmy

Dobra passa nie omijała go także i tym sezonie, co spowodowało, że starania o jego usługi rozpoczęło wiele topowych klubów z Europy. Wśród nich wymieniano chociażby Chelsea, Manchester United, Arsenal czy Real Madryt. I bardzo szybko okazało się, że właśnie ci ostatni wygrają najprawdopodobniej rywalizację o niezwykle utalentowanego Brazylijczyka. Co takiego urzekło Real w młodym defensywnym pomocniku? Przede wszystkim to, że rewelacyjnie wywiązuje się z zadań, które są mu powierzone. Zajrzałem na portal Whoscored.com, aby przejrzeć jego tegoroczne statystyki i trzeba przyznać, że prezentują się one naprawdę imponująco. Podczas dwudziestu siedmiu spotkań zaliczył średnio ponad dwa przechwyty w meczu, miał niemal 90% celnych zagrań, a ponadto dołożył do tego jedną bramkę i asystę.

O tym, że mamy do czynienia z kandydatem na jednego z lepszych „pivotów”, a więc typowych defensywnych pomocników, świadczy także to, w jaki sposób przebiega jego saga transferowa. Wydawało się, że Brazylijczyk już zimą przeniesie się do stolicy Hiszpanii i będzie następcą nierówno grającego Asiera Illaramendiego. Madrycka prasa była niemal pewna przejścia zawodnika pod opiekę Carlo Ancelottiego i z tego względu pojawił się on nawet na okładkach dzienników.

 

Co dalej?

Tyle że bardzo szybko pojawiły się kłopoty. Cruzeiro postanowiło odrzucić wcześniejsze ustalenia i wycofało się z oferty, która opiewała na 12 milionów euro. Ponadto Brazylijczycy mieli postawić weto i postawić warunek, że do transferu może dojść wyłącznie podczas letniego okienka transferowego. Co ciekawe, również główny zainteresowany przestał nagle pałać ochotą na zmianę klubu. – Wiem, że mojej sprawie towarzyszy wiele spekulacji, także tych związanych z Realem Madryt. Na razie jednak jestem piłkarzem Cruzeiro. Ufam im, a także mojemu agentowi i wiem, że chcą dla mnie jak najlepiej.

Dość napięte stosunki pomiędzy obiema stronami postanowili jeszcze bardziej rozgrzać aktualni pracodawcy zawodnika, którzy są gotowi zaoferować piłkarzowi nową umowę, w którą zostanie wpisana klauzula odstępnego. Czy to będzie oznaczało, że szanse na transfer znacznie zmalały? Tego nie wiemy. Jedno jest pewne, skoro trwa o niego taka batalia, to wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z wyjątkowym zawodnikiem. I warto będzie śledzić jego przyszłe losy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze