Półfinały Copa: dominacja Argentyny, wątpliwości w Chile


1 lipca 2015 Półfinały Copa: dominacja Argentyny, wątpliwości w Chile

Argentyna odprawia z kwitkiem Paragwaj, a Chile ostatecznie wyrywa zwycięstwo  Peruwiańczykom. Niespodzianek nie było, jednak o ile dla Messiego i spółki półfinał był pokazem siły, o tyle Chile wzbudziło więcej wątpliwości i pytań przed sobotnim finałem.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie Chile z Peru określane było mianem „świętej wojny”. Zaszłości historyczne, kontekst polityczny i historia wzajemnych pojedynków to tylko niektóre z przyczyn, dlaczego te spotkania mają właśnie tak wyjątkowy charakter. I tak jak się mogliśmy spodziewać, na boisko piłkarze również nie wyszli w pokojowych nastrojach i mieliśmy do czynienia ze spotkaniem pełnym walki i agresji.

Peruwiańczycy na początku meczu wyglądali lepiej i kto wie, jak potoczyłoby się spotkanie, gdyby Guerrero był o kilka centymetrów dokładniejszy po swoim strzale głową. Piłka wylądowała na słupku, ale to był znak – Peru łatwo Chilijczykom nie odpuści.

W tym momencie nadszedł jednak moment kluczowy. Zambrano odcięto prąd i zarobił drugą kartkę, czym w praktyce powinien zakopać finałowe ambicje Peruwiańczyków. Nic z tych rzeczy. Bronili się mądrze i mimo że przewaga Chile narastała, można było mieć pewność, że emocji w tym spotkaniu jeszcze doświadczymy.

Przed przerwą pierwszą część swojego show dał Vargas. Po zmianie stron podopieczni Gareci nadal nie odpuszczali i tylko sobie znanym sposobem doprowadzili do wyrównania. Ostatecznie Vargas cudownym strzałem przesądził o losach spotkania.

https://www.youtube.com/watch?v=llW5LGkJSB4

Nie zmienia to jednak faktu, że po spotkaniu jest więcej pytań niż odpowiedzi. Znów dobrze prezentował się Valdivia, któremu w sukurs przychodzili Diaz i Aranguiz – tego drugiego już śmiało można obwołać jednym z odkryć tej edycji Copa. Martwić Sampaoliego powinna jednak postawa obrony, która – mówiąc dyplomatycznie – nie spisywała się najlepiej. Medel nie do końca pewnie czuł się przy Rojasie i widać było, że brak Jary ewidentnie mu doskwiera. Jest to niewątpliwie jeden z tych problemów, które muszą rozwiązać przed finałem. Zwłaszcza…

… że Argentyna robi sobie z Copa własne poletko. To, jak wczoraj przejechała się po Paragwaju, wywołało pewnie nie tylko u mnie wielki podziw. Wizja gry i kreacja obca dla reszty towarzystwa na turnieju (Valdivia raczej by się nie zgodził z tą tezą), a także gra bocznych obrońców, momentami przypominająca futbol totalny. Martino do idei cruyffizmu oczywiście wiele brakuje, ale nie ulega wątpliwości, że wczorajsza Argentyna w końcu zagrała na miarę oczekiwań i swojego potencjału. Już spotkanie z Kolumbią zwiastowało znakomitą grę „Albicelestes”. Okazało się, że Villar po prostu nie miał tyle szczęścia co Ospina i Messi sprawy nie musiał załatwiać dopiero w rzutach karnych.

A Paragwaj? Wielki plus. Mimo wczorajszej demolki i tak jako jedyny postawił się podopiecznym Martino w fazie grupowej, a zwycięstwa nad Brazylią raczej niewielu się spodziewało. Poza tym na turnieju w pełni zabłysnęła gwiazda Derlisa Gonzaleza, który już niedługo może zastąpić Roque Santa Cruza w roli najbardziej znanego paragwajskiego piłkarza.

Najlepsza Argentyna od lat? Kto wie, ale w 2006 roku na mistrzostwach świata w Niemczech „Albicelestes” też rozbijali Serbów 6:1, aby ostatecznie złota nie zdobyć. Chile Sampaoliego gotowe jest tworzyć historię i od 1999 roku jest najbliżej osiągnięcia sukcesu w Copa. Finał marzeń? Na ten moment bez dwóch zdań.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze