Polscy synowie marnotrawni


27 stycznia 2015 Polscy synowie marnotrawni

Obecne okienko transferowe okraszone jest wieloma powrotami Polaków, którzy swoją nieudaną karierę międzynarodową kończą tam, gdzie zaczynali. A przykładów jest przecież sporo, więc nasuwa się jedno pytanie: po jaką cholerę oni w ogóle wyjeżdżali?


Udostępnij na Udostępnij na

Chciałoby się rzec: „Czy to lato, czy to zima, dobrych transferów za granicę ni ma”… Lewandowski, Błaszczykowski, Boruc itp. to jedynie wyjątki. A największym problemem są wyjazdy młodych gwiazdorów, którzy założyli siatkę jakiemuś emerytowi i nagle okazało się, że świat stoi przed nimi otworem. To jest polska głupota. Chłopak nawet się nie wyróżnia na tle polskiej mizerii, a już ma w głowie Old Trafford.

A wszystko zaczęło się od Matusiaka. Świetne mecze w GKS Bełchatów – swego czasu przecież wicemistrza Polski – i zaczęła się jazda. Przecież 11 bramek w całym sezonie Ekstraklasy to nic. I taki gość miał wygryźć ze składy Fabrizio Miccoliego? Wolne żarty. Jego trzy mecze na Sycylii to i tak dobry wynik. Żeby nie było, Radek zapowiadał się na dobrego piłkarza, ale na Serie A, czy później Eredivisie, to było jednak zbyt mało.

Później głośno było przede wszystkim o Robercie Lewandowskim, który w odróżnieniu od reszty miał najwyraźniej dokładnie zaplanowaną swoją karierę, która wyniosła go na sam szczyt. W tym przypadku jednak bezsensowny jest jego przykład w przypadku tej tezy.

Ale występuje jeden istotny punkt w całej wyliczance. Wszyscy, patrząc na naszego snajpera, stwierdzili, że Europa stoi dla nich otworem. Zapomnieli tylko, że w odróżnieniu od Roberta, nic w polskiej piłce jeszcze nie osiągnęli.

I tak: Rafał Wolski, jeden z największych brylancików w polskiej piłce wybrał Fiorentinę. Błyszczał w Ekstraklasie, ale ledwie jeden sezon. To chyba troszeczkę za mało, szczególnie, że wciąż nie był podstawową postacią w Legii. I znów przypadek Serie A. Przez pierwszy rok mówiło się, że Wolak jest zbyt słaby fizycznie. Przecież po kontuzji pięty pół roku nie grał. Ale przez dwa lata z pewnością zaległości nadrobił, mimo to praktycznie szansy nie dostał. A można było zostać dłużej w Polsce.

Na Półwysep Apeniński wyjechała cała chmara: Wszołek, Kupisz, Zieliński, Chrapek, Łasicki, czy obecny od dawna Salamon. Kto przetrwał? Glik. Jednak był to już na tyle rozwinięty piłkarz i imponujący przede wszystkim pojedynkami powietrznymi oraz ambicją godną Marcina Wasilewskiego, że wiadomo było, że nie popuści. Natomiast resztę chyba przyciągnęła perspektywa wypłaty w euro.

A wyjeżdżali wszyscy: Gol, Wawrzyniak, Peszko, Teodorczyk, Kokoszka, Zbozień, Dawidowicz, Wilk, Furman. Niektórzy już powracali, inni jeszcze się męczą, a tylko jednostki coś osiągnęły. Tak naprawdę najlepszym zagranicznym transferem Polaka jest chyba przypadek Milika. I nie chodzi tu o Leverkusen. Ale o przemyślaną decyzję i przejście do Ajaxu, gdzie miał do swojej dyspozycji legendy holenderskiej piłki i – co najważniejsze – tylko jednego, dodatkowo nie imponującego formą rywala.

Natomiast reszta? O ile można zrozumieć Wawrzyniaka, Peszkę, czy Sobotę, którzy swoje lata stażu na naszych boiskach mają i chcieli spróbować zagranicy, o tyle młodych – Furmana, który przesadnie nie wywyższał się na tle szarego tła Ekstraklasy, a który pojechał podbijać Ligue 1, czy Pawłowskiego, który pojechał do Malagi zastąpić Isco – już nie. Wrócił po chwili jako wrak piłkarza. I tak niedługo może stać się z resztą.

Najnowszym jest przypadek Bielika. Rozumiem, że przyciągnęła go renoma, ale skąd on się w ogóle wziął? Bo zadebiutował w polskiej lidze będąc nastolatkiem? Przed debiutem mało kto słyszał o takim gościu – teraz podobno gorące nazwisko. Życzę mu wszystkiego dobrego, jednak czy jest w stanie podbić Anglię? A skąd mam wiedzieć, skoro widać go było tylko okazyjnie?

Nie prościej powiedzieć tak, jak Tomek Kędziora – „To jeszcze nie mój czas, kiedyś chciałbym spróbować, ale teraz muszę zacząć grać dobrze w Lechu, trafić do reprezentacji, a dopiero później myśleć o Premier League”?. Czy jak Dawid Kownacki, który wskoczył na nasze salony z większym tupetem niż Bielik, a o swoich planach mówił: „Żeby wyjechać, trzeba coś osiągnąć. Ja jeszcze nic nie zrobiłem”?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze