Roy Hodgson – trener dobry, ale za słaby na Anglię


15 października 2014 Roy Hodgson – trener dobry, ale za słaby na Anglię

Reprezentacja Anglii ostatni poważny sukces odnotowała w 1966 roku, wygrywając mistrzostwa świata u siebie. Od tego momentu żadnych trofeów nie było, ostatnio zaś coraz rzadziej mówi się o Anglikach jako potencjalnych zwycięzcach turniejów. Jedną z odpowiedzialnych za to osób jest Roy Hodgson, obecny selekcjoner „Lwów Albionu”.


Udostępnij na Udostępnij na

Hodgson nie jest trenerem złym czy nawet przeciętnym. To szkoleniowiec dobry, z dużą wiedzą, ale nic więcej. Za słaby na sprostanie wymaganiom angielskich kibiców i mediów. Mówimy wszak o reprezentacji z gwiazdami grającymi na co dzień w najsilniejszej lidze świata, kraju, w którym początki miał futbol.

Anglik piłkarzem wybitnym nie był, tak samo jak nie jest wybitnym trenerem. Dobrze radził sobie zawsze ze słabszymi drużynami – ze szwedzkimi Halmstads czy Malmoe, z którymi wygrywał ligę. Doszedł do finału Pucharu UEFA z Interem w 1997, zdobył mistrzostwo Danii w 2001 z FC Kopenhaga. Dziewięć lat później wprowadził słabiutki Fullham do finału Ligi Europy, gdzie ostatecznie lepsze okazało się Atletico Madryt. Tam, gdzie nie ciążyła na nim zbyt wysoka presja, potrafił uzyskać zaskakująco dobre wyniki. Gorzej, gdy oczekiwania rosły. Rok po sukcesie z Fullham Hodgson objął Liverpool, który spadł na 12. miejsce w tabeli i zdobył najniższą ilość punktów od lat 1953-1954. Zrezygnował ze swojej posady i odszedł do West Bromwich, gdzie z kolei odniósł sukces, utrzymując zespół w Premier League.

Na 67-latka nie działa dobrze obciążenie psychiczne związane z wysokimi oczekiwaniami. Jest ekspertem w odnoszeniu minimalistycznych celów, potrafi utrzymać każdy klub w lidze. Odnosi sukcesy z drużynami małymi, o ograniczonym budżecie. Niektórzy zarzucają mu brak mentalności zwycięzcy, której brakowało mu już jako piłkarzowi.

Wpływ na to może mieć jego myśl szkoleniowa. Anglik nie ma jakichś głębszych pomysłów na grę, a przynajmniej nie wdraża ich w życie. Stosuje schematy proste, które sprawdzają się w przypadku piłkarzy przeciętnych, których technika nie pozwala na dokonywanie cudów. Im jednak ambicje wyższe, tym i techniki powinny być bardziej zaawansowane, tych zaś u Hodgsona szukać na próżno. Anglik nie jest wizjonerem futbolu. Gdy jego drużyna przegrywa, wydaje się nieporadny, nie ma pomysłów na odmianę gry swojej drużyny.

Problemem jest również charyzma selekcjonera, a raczej… jej brak. Pomijamy wadę wymowy, z której śmieje się pół Anglii, ale 67-latek nie ma spodziewanego wpływu na grę swojej drużyny. Nie potrafi podnieść jej z kolan, gdy ta przegrywa, co widoczne było podczas ostatnich mistrzostw w Brazylii, gdzie Anglicy nie wyszli z grupy, przegrywając z Włochami, Urugwajem i remisując z Kostaryką. W żadnym z tych spotkań nie widać było u podopiecznych Hodgsona motywacji, serca do gry i pewności siebie, które powinien zapewnić im trener. Jak się okazało, z trenera żaden mówca. Problem może pogłębić się teraz, gdy w drużynie nie ma charyzmatycznych Gerrarda i Lamparda. Nowy kapitan, Wayne Rooney, do wylewnych nie należy i jeśli nie porwie piłkarzy swoją grą, to o jakiejkolwiek motywacji będzie można pomarzyć.

Inną sprawą jest brak środków, z jakich Hodgson mógłby zbudować potężną drużynę. Niby reprezentanci Anglii grają w najsilniejszej lidze świata – Premiership – jednak nie ma w kim specjalnie wybierać. Jedynie 30% Premier League stanowią piłkarze angielscy, zaś trener nie ma po co jeździć na mecze topowych drużyn, jak Manchesteru City, Arsenalu czy Chelsea, bo i tak te ekipy wystawiają jedenastki złożone z obcokrajowców. Jeszcze kilka lat temu żartowano, że jak w ekipie „The Gunners” nie gra Walcott, to selekcjoner reprezentacji nie ma po co na mecz Wengera jechać, bo innych Anglików u niego ze świecą szukać. Za granicą natomiast prawie żadni Anglicy nie grają, głównie ze względu na to, że są drodzy, ale i nieczęsto sprawdzają się w innych ligach.

Angielskie kluby sprowadzają hurtowo obcokrajowców, młodzi i zdolni wychowankowie muszą zaś szukać sobie miejsc w rezerwach lub na wypożyczeniach. Jeszcze niedawno mówiło się o niesamowitym talencie m. in. Wilfrieda Zahy czy Androsa Townseda. Żaden z nich w swoim prawdziwym klubie nie gra. Wielu piłkarzy zaś na siłę kreuje się na wielkie talenty, które ostatecznie później nie wypalają. Jak choćby Tom Cleverley, były pomocnik Manchesteru United, który miał być następca Gerrarda. Ostatecznie skończyło się tak, że ani w Manchesterze, ani w reprezentacji go nie ma.

Hodgson nie ma więc wachlarza możliwości przy wyborze piłkarzy, choć próbował już robić niespodzianki, powołując zawodników z Championship, którzy finalnie nie sprawdzili się w kadrze. 67-latek musi bazować na mniej więcej tych samych osobach. Jest rzeczą niesamowicie zadziwiającą, że drużyna takiego kraju jak Anglia, nie ma wartościowych zmienników a do bram reprezentacji narodowej puka zaledwie kilku, a nie kilkudziesięciu zawodników.

Problemy angielskiej kadry widzą kibice, którzy coraz mniej chętnie przychodzą na mecze reprezentacji, coraz odważniej zaś krytykują Hodgsona. To trener bez wsparcia fanów, których rozczarował, nie powołując się do dymisji po klęsce na mundialu. To trener, który nie daje ludziom nadziei na sukcesy. Jego wszystkie wady przysłaniają fakt, że były trener m. in. Liverpoolu się starał. Szukał nowych piłkarzy, chciał stawiać na młodzież. Zabrakło jednak umiejętności, nie wszystko da się osiągnąć dobrymi chęciami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze