Nie było (wielkiej) kompromitacji! Gratulacje dla Ruchu i Zawiszy!


18 lipca 2014 Nie było (wielkiej) kompromitacji! Gratulacje dla Ruchu i Zawiszy!

Lech, Ruch i Zawisza – trzy kolejne polskie kluby przystąpiły do rywalizacji o prawo gry w europejskich pucharach. Nomma Kajlu, FC Vaduz i Zulte Waregem – te trzy ekipy były rywalami naszych ekip w drodze do finału w Warszawie. Jak wystąpiły? Czy skompromitowały się tak jak Legia? A może Legia się nie skompromitowała, tylko pokazała, w jakim miejscu jest nasza piłka? Że zwyczajnie jest w dupie...


Udostępnij na Udostępnij na

Wczorajszy remis rzekomo pokazał, że polska piłka jest coraz gorsza, że mimo wielu zmian cały czas się cofamy. Po czytaniu i obejrzeniu relacji z meczu Ruchu Chorzów można jednak śmiało stwierdzić, że przez osiemnaście ostatnich sezonów zrobiliśmy wiele kroków naprzód. Niestety, inni wykonują wielkie susy i jakiś czas temu przeskoczyli nasz futbol, naszą rzekomą myśl szkoleniową. Saint Patrick’s grało wczoraj schematami, z kolejnymi minutami poczynało sobie coraz śmielej. Przykro to mówić, ale w Europie nikt nie boi się już naszych klubów, a my co roku, co losowanie mówimy, że pierwsze rundy trzeba przejść, a myślami jesteśmy już duuużo dalej, najczęściej w fazie grupowej.

Szkoda, bo zawsze boleśnie spadamy z tego europejskiego konia. Powtarzamy sobie, że i tak się przyzwyczailiśmy do takich porażek, mimo to za 365 dni po kolejnym losowaniu powtarzamy, że przeciwników ogramy bez problemów. A później wychodzą takie kwiatki, jak porażka Lecha Poznań z Nomme Kalju. Może to i dobrze, że nasze telewizje oszczędziły sobie (pieniędzy i nerwów) i nam (tylko nerwów) i zrezygnowały z transmisji spotkań. Na dobre wyszło to wszystkim! W szczególności, że można spróbować zrobić jak Ruch Chorzów – relacja na własną rękę. Obejrzało ją ponad 35 tysięcy osób! „Niebiescy” – gratulacje! Z drugiej strony warto dodać, że retransmisję meczu z Estonii planuje Lech. Mecz ma być do obejrzenia jutro w LechTV. Pytanie, czy ktoś się na to skusi? Może lepiej było powiedzieć, że nie ma się żadnych taśm, tak, by dodatkowo nie irytować fanów?

https://www.youtube.com/watch?v=tvbEJGyWrP0

I to od ekipy ze Śląska zaczniemy – negatywy zostawmy sobie na koniec. Po losowaniu wydawało się, że drużyna z Liechtensteinu będzie chłopcem do bicia. Nic bardziej mylnego, FC Vaduz nie występuje w lidze swojego kraju, bo tej zwyczajnie nie ma. Brzmi to może dziwnie, ale aspiracje drużyn sięgają nieco wyżej, więc przy zgodzie europejskiej centrali zespoły startują w ligach szwajcarskich. Od tego sezonu klub ze stolicy występować będzie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do europejskich pucharów dostał się jednak innymi drzwiami – konkretnie przez Puchar Liechtensteinu, w którym są niepokonani od 1995 roku z dwoma przerwami (rok 1997 i 2012). Swój udział rozpoczęli w ćwierćfinale i rozgromili rywali kolejno 6:0, 8:0 i 6:0. Nie mam więcej pytań. Uważanie więc, że utrata dwóch bramek z klubem, który jest w stanie ugrać na własnym podwórku tak dużo i walczyć będzie o najwyższe cele w lidze, z której wywodzą się: Diego Benaglio, Xherdan Shaqiri czy Gokhan Inler jest niczym, jest zwyczajnie śmieszne.

Dodajmy również, że piłkarze FC Vaduz są więcej warci od graczy z Chorzowa, budżet oscyluje w podobnych granicach. Nic więc dziwnego, że przy Cichej triumf nad tą drużyną traktowany tam jako sukces nie jest dziwny. A my powoli musimy się przystosować do tego, że nawet oni mogą rywalizować z nami jak równy z równym.

 

Na drugi ogień leci Zawisza. Bydgoski zespół poleciał do Belgii, gdzie miał zmierzyć się z tamtejszym Zulte Waregem. Zespół podobno najgorszy z trójki naszych rywali miał być stosunkowo najgroźniejszy. Szkoda więc, że przegrana nastąpiła po dwóch fatalnych błędach bramkarza i defensywy. Honor ratował Drygas, który pięknym uderzeniem zanotował gola życia (?). Zresztą zobaczcie sami!

Trudno pisać o spotkaniu, którego nie zobaczyliśmy. Do dyspozycji był jedynie skrót i filmik powyżej. Statystyki podpowiadają jednak, że nie był to mecz do jednej bramki. 13 okazji bramkowych wypracowało sobie Zulte, cztery mniej miał Zawisza. W strzałach w światło bramki mieliśmy remis cztery do czterech. Podopieczni trenera Paixao byli łapani aż czterokrotnie na spalonym i, co ważne, popełnili dużo większy błąd w defensywie. Niestety w interwencjach bramkarzy Grzesiek Sandomierski przegrał o jedną – kluczową. Szkoda tego spotkania, bo jak mówił na trybunach prezes Osuch – „walczyli”. Niestety polegli. Ale nadzieja na lepszy wynik jest. I oby nadzieja przerodziła się również w konkretny rezultat.

Na koniec został nam Lech Poznań, jednak niech za komentarz posłużą słowa szkoleniowca Rumaka. Pan Mariusz powiedział po meczu, że „zagraliśmy lepiej niż roku temu w Wilnie”. Szkoda tylko, że przegrali zupełnie tak samo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze