Krychowiak melduje się w Warszawie. Niespodzianka na Ukrainie!


14 maja 2015 Krychowiak melduje się w Warszawie. Niespodzianka na Ukrainie!

Sevilla – Dnipro. Para, której nie do końca się wszyscy spodziewali, ale którą zobaczymy 27 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie. Podopieczni Emery'ego dosyć łatwo odprawili z kwitkiem zespół z Florencji, załatwiając kwestię awansu w ciągu pięciu minut. Z kolei na Ukrainie mieliśmy do czynienia z prawdziwą batalią, która została rozegrana przy najwyższej frekwencji w tym sezonie Ligi Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

Kibice z Neapolu musieli być mocno zdziwieni, kiedy w 81. minucie pierwszego spotkania Selezniow wyrównał stan meczu na 1:1. Zespół Beniteza, który niemiłosiernie cisnął Dnipro w trakcie całego spotkania, został skarcony za swoją nieskuteczność i lekceważące podejście do rywala. A drużyna z Dniepropietrowska? Trudno nie uznać, że był to trochę wynik ponad stan ukraińskiej ekipy, co nie zmieniało faktu, że ambicją i walecznością wszelkie piłkarskie braki zostały zniwelowane.

Spotkanie miało być rozegrane w Kijowie, gdzie Dnipro gra swoje mecze na wiosnę, ze względu na niespokojną sytuację polityczną na wschodzie kraju. Dniepropietrowsk uznawany jest za jedno z najbardziej prozachodnich miast na Ukrainie i kibicie z Kijowa darzą mieszkańców tego miasta dużym szacunkiem. Poskutkowało to pełnym, prawie 70-tysięcznym Stadionem Olimpijskim w Kijowie i najwyższą frekwencją w tegorocznej Lidze Europy.

Na boisku również wyglądało to całkiem dobrze dla podopiecznych Myrona Markevycha. Owszem, pierwsza połowa toczona była pod dyktando Higuaina i reszty, ale zespół z Ukrainy odgryzał się niebezpiecznymi kontratakami. W 34. minucie świetną okazję miał Seleznyov, który korzystając z błędu defensywy, uderzył na bramkę rywala. Andujar popisał się jednak świetnym refleksem i sparował piłkę na rzut rożny.

Druga połowa ponownie rozpoczęła się od mocnego uderzenia Dnipro. Najpierw Luczkewicz zmarnował dogodną okazję zaraz po wznowieniu gry, a potem w 58. minucie nie było już wątpliwości. Selezniow wykorzystał świetne dośrodkowanie Konoplianki i wpakował piłkę do bramki, sprawiając, że niespodzianka stawała się faktem.

Benitez reagował i po wcześniejszym wprowadzeniu Hamsika teraz na boisku meldował się Dries Mertens. Napór Włochów rósł z minuty na minutę, a Higuain, Hamsik i Mertens co rusz marnowali dogodne okazje bramkowe. Zwłaszcza ten pierwszy, podobnie jak w meczu w Neapolu, nie mógł tego spotkania zaliczyć do najbardziej udanych, raził on bowiem nieskutecznością godną pożałowania.

Ostatnie dziesięć minut to prawdziwe oblężenie bramki Bojki, a piłkarze z Dniepro praktycznie wychylali nosa z własnej połowy boiska. Tylko dwukrotnie, za sprawą Kalinicia i Bruno Gamy, stworzyli zagrożenie pod bramką Andujara, przy czym ten drugi trafił nawet w poprzeczkę.

Do końca, dzięki heroicznej postawie defensywy, Dnipro utrzymało swoją przewagę i awansowało do finału. Wymownym momentem była 90. minuta, w której to 70-tysięczny tłum odśpiewał hymn narodowy, co oczywiście nie było przypadkiem w kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej.

Czy można powiedzieć, że awansowała drużyna lepsza? Trudno to stwierdzić, ale na pewno to zespołowi z Dniepropietrowska bardziej zależało i pokaz ambicji, jaki dał w tym dwumeczu, zapisze się na stałe w historii nie tylko ukraińskiej piłki. A my witamy Dnipro w Warszawie i czekamy na armadę ukraińskich kibiców na Śródmieściu.

Bezradna Fiorentina

Trudno było tutaj liczyć na jakikolwiek cud i awans „Violi” do finału w Warszawie. Fakt, w pierwszym meczu pozostawili po sobie dosyć dobre wrażenie, a wynik nie do końca odzwierciedlał rzeczywisty przebieg spotkania. Jednak Sevilla udowodniła w tym sezonie, że jest ekipą zabójczo skuteczną, zarówno w defensywie, jak i ofensywie, i nie ma tutaj żadnego miejsca na chwile słabości.

Rewanż był tego najlepszym dowodem. Podopieczni Montelli z animuszem ruszyli na rywali, tłamsząc Sevillę w pierwszych dwudziestu minutach. Mieli nawet świetną okazję po uderzeniu głową Gonzalo Rodrigueza, które to, tylko sobie znanym sposobem, odbił Sergio Rico.

Potem przyszła jednak 22. minuta i dośrodkowanie z rzutu wolnego Evera Banegi, które po dużym zamieszaniu w polu karnym na bramkę zamienił Carlos Bacca. Nie minęły cztery minuty i było już 2:0 za sprawą Carrico, który wykończył świetne dogranie Coke. „Sevillistas” w ciągu pięciu minut zamknęli dwumecz i mogli już sobie rezerwować bilety na lot do Warszawy.

Dwie stracone bramki podcięły skrzydła Salahowi i spółce, Fiorentina nie próbowała nawet podkręcać tempa od tego momentu. Mieliśmy więc do czynienia ze spotkaniem, podczas którego głównym celem było dogranie do końca. O chwilę emocji postarał się Grzegorz Krychowiak, który bezsensownie faulował w polu karnym Chilijczyka Davida Pizarro i sędzia był zmuszony wskazać na wapno. Strzał Ilicicia wysoko nad bramką był tylko dopełnieniem obrazu indolencji strzeleckiej, jaki prezentowali podopieczni w tym spotkaniu.

W kontekście całego dwumeczu trudno uznać, aby Fiorentina mogła ugrać coś więcej. Swoją szansę straciła na pewno w Andaluzji, gdzie miała szanse, zwłaszcza w pierwszej połowie. Ostatecznie to Sevilla okazała się mocniejsza, a my będziemy mieli okazję oglądać naszego rodaka w finale europejskiego pucharu,  co więcej, rozgrywanego w Polsce.

[interaction id=”555514ab40f2c57e040d16ac”]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze