Fenomen APOEL-u


Cypr zawsze był traktowany jako przysłowiowy kołek do bicia. Kto chciał, ten lał reprezentację tego kraju czy kluby z malowniczej wyspy w europejskich pucharach. Dziś dzięki APOEL-owi Nikozja sytuacja uległa zmianie o 180 stopni, mistrz Cypru jest w gronie ośmiu najlepszych klubów Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

Dla cypryjskich zespołów przez wiele lat barierą nie do przejścia była pierwsza runda rozgrywek na arenie europejskiej. Mało tego, wysokie porażki były na porządku dziennym, a zdarzały się nawet dwucyfrówki. Na przykład w sezonie 1970/1971 ekipa EPA Nikozja przegrała w dwumeczu z Borussią Moenchengladbach 0:16 (0:10 i 0:6). Rok później po stronie strat Omonii Nikozja widniała przerażająca liczba 17, a katem Cypryjczyków był Feyenoord Rotterdam (0:9 i 0:8). Kluby z wyspy Afrodyty przez wiele lat grały na porównywalnym poziomie do ekip z Luksemburgu, Malty czy Wysp Owczych. Oczywiście, zdarzały się też sukcesy. W 1979 roku Omonia Nikozja w Pucharze Mistrzów pokonała Ajax Amsterdam aż 4:0! Może i trudno w to uwierzyć, ale wszystko wyjaśnia wynik pierwszego meczu, w którym Holendrzy zaaplikowali mistrzowi Cypru dziesięć goli, nie tracąc żadnego.

W końcu przyszedł czas, w którym postanowiono wykorzystać atuty atrakcyjnej wyspy i zainwestować w futbol. Do kraju zaczęli przyjeżdżać doświadczeni piłkarze, którzy chcieli doczekać do emerytury, grając na dobrych boiskach przy słonecznej pogodzie i za dobre pieniądze. Z czasem do ligi cypryjskiej zaglądali coraz młodsi piłkarze, którzy w swoich rodzimych ligach byli cenionymi graczami. Tak na Cypr trafił m.in. Łukasz Sosin czy Kamil Kosowski. Z bardziej znanych nazwisk mieliśmy też wielokrotnego reprezentanta Gruzji, Temura Kecbaje, a także słynnego z występów w Realu Madryt reprezentanta Brazylii, Savio. W lidze Cypru grali też reprezentanci Holandii czy Portugalii. Jak na tym tle wygląda T-Mobile Ekstraklasa? Oczywiście, że blado.

W bieżącym sezonie APOEL Nikozja dokonał wyczynu, który graniczy z cudem. Mistrz Cypru zakwalifikował się do Ligi Mistrzów (to już była sensacja), a następnie wyszedł z grupy, w której grały FC Porto, Zenit Sankt Petersburg czy Szachtar Donieck (to już przypominało scenariusz z baśni Andersena). Bajka miała się skończyć na 1/8 finału, kiedy to los wskazał Olympique Lyon jako rywala APOEL-u. Cypryjczycy jednak nie zamierzali się poddawać i po zaciętym boju zakończonym konkursem rzutów karnych wywalczyli awans do kolejnej rundy (takie rzeczy można zobaczyć tylko w filmach science fiction). Teraz na drodze stanął Real Madryt i tym razem bajka już musi się skończyć (dla kibiców sukces APOEL-u oznaczałby koniec świata).

Udział w 1/4 finał Ligi Mistrzów jest dla fanów z Cypru prawdziwym świętem. Ten fakt udowadnia, że kraj nie jest piłkarską prowincją. Łamie on wszelkie futbolowe schematy, w których potencjalny słabeusz jest z góry skazany na porażkę z silniejszym rywalem. Symbolizuje on to, co w futbolu jest najpiękniejsze, czyli jego nieprzewidywalność. To wydarzenie jest swojego rodzaju utopią, która dzięki ciężkiej i konsekwentnej pracy stała się rzeczywistością. APOEL pokazuje, że można walczyć z najlepszymi jak równy z równym i że można z nimi wygrywać. Nie pozostaje nic innego, jak tylko brać dobry przykład.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze