Choć i tak powyższa ocena będzie zawyżona. "Königsblauen" postanowili zbytnio nie naprzykrzać się Chelsea i nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że sami się pokonali. Nie będziemy zdziwieni, gdy jutro w "Kickerze" zobaczymy kilkanaście "szóstek" przy nazwiskach piłkarzy Schalke.
Od początku podopieczni Di Matteo byli bardzo gościnni i zapraszali rywali w pole karne. Dawali kapcie, proponowali herbatę i wyciągali ciasto z lodówki. Diego Costa jeszcze się zawahał, ale chwilę później Terry skorzystał z oparcia, jakim w tym wypadku okazał się Höwedes i strzałem głową zdobył pierwszego gola już w 2. minucie. Nie wiadomo jednak, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby piłka po uderzeniu Choupo-Motinga i rykoszecie, nie poleciała nieco niżej, wpadając pod poprzeczkę, a nie w nią. Tak czy inaczej, w momencie gdy wydawało się, że Schalke uspokoiło już grę, fatalny błąd popełnił Fährmann, przepuszczając łatwy strzał Williana. Poczynania drużyny z Gelsenkirchen podsumowało ostatnie pięć minut pierwszej połowy. Najpierw Höger podał do tyłu wprost pod nogi Costy, który gdyby się nie poślizgnął po wyminięciu bramkarza, wpakowałby piłkę do siatki. Potem Fabregas jednym podaniem zmylił całą defensywę, ale tym razem po strzale Oscara świetnie spisał się Fährmann. Co z tego, skoro po rzucie rożnym trzech piłkarzy Schalke skoczyło do piłki, by ostatecznie do bramki wbił ją… Kirchoff. Tragikomedia.
https://vine.co/v/O1I3Tu5Otjj
W drugiej połowie wyraźnie było widać różnicę klas pomiędzy zespołami. Chelsea właściwie wybitnie się nie starała, a Schalke i tak nie potrafiło wyrządzić jej krzywdy. A gdy już zespół Mourinho przyspieszył, to zapakował dwie bramki. Najpierw po świetnym podaniu Fabregasa i asyście Williana gola strzelił Drogba. Chwilę później ten ostatni dośrodkował idealnie na głową Ramiresa, tym samym zapobiegając wysypowi żartów o Schalke 04. Gdyby nie interwencja Fährmanna w końcówce, mogło się to skończyć jeszcze gorzej. Niemiecka drużyna jest w kompletnej rozsypce. Zwycięstwo nad Wolfsburgiem zdawało się zwiastować jakiś postęp, ale widać było, że to tylko przypadek. Tam nie funkcjonuje nic, nikt nie wie co ma robić, każdy gra poniżej możliwości. Nie wiadomo nawet, kto jest winny takiego stanu rzeczy. Wydaje się, że w tym klubie potrzebna jest rewolucja.
Drugi sezon z rzędu zgwałceni w LM, ile jeszcze trzeba by Toennies to zauważył?
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) November 25, 2014
Z kolei Chelsea w stu procentach zrealizowała swój cel. Zwycięstwo i pierwsze miejsce w grupie przy najmniejszym nakładzie sił. Brylował przede wszystkim Fabregas, bardzo aktywny w środku pola. To on dyrygował dziś grą Londyńczyków, panosząc się po środku pola i nie zważając na bezradnych Kirchoffa i Högera. Co tu dużo mówić – Chelsea była dziś zespołem po prostu lepszym i zdecydowanie na to zwycięstwo zasłużyła.