„DVD” w Sankt Petersburgu


22 sierpnia 2014 „DVD” w Sankt Petersburgu

Czytając tytuł, ktoś zapewne od razu pomyśli, żeby zwrócić mi uwagę,  poprawić mnie, bo przecież nie żaden "DVD”, a AVB czyli Andre Villas Boas jest trenerem Zenitu. Ale to nie pomyłka. Gdy Portugalczyk był trenerem londyńskiej Chelsea, piłkarze "The Blues" nazywali go "DVD", bo zawsze miał pod ręką pełno płyt DVD z meczowymi analizami, które wciskał piłkarzom i kazał im je oglądać. Nie wiadomo, jak mówią do niego piłkarze Zenitu, ale na pewno warto zmierzyć się z innym wątkiem. Jak wpłynął na drużynę St. Petersburga po pięciu miesiącach kadencji?


Udostępnij na Udostępnij na

Nie ulega wątpliwości, że największe sukcesy portugalski szkoleniowiec święcił jak dotąd w FC Porto. Później jednak zaliczył nieudany, niewiele ponad półroczny epizod na Stamford Bridge. „The Blues” za jego kadencji zawodzili, trener nie potrafił się dogadać z najbardziej doświadczonymi zawodnikami zespołu i w końcu niezbyt duża cierpliwość Romana Abramowicza została wyczerpana, a Portugalczyk zwolniony. Dostał jednak jeszcze jedną szansę na Wyspach. Dał mu ją Daniel Levy – prezes Tottenhamu Hotspur.

Levy Deal

Villas Boas przejął w miarę poukładaną drużynę. W końcu jego poprzednikiem był Harry Redknapp. Jednak mimo to ciągle nie udawało się „Spurs” awansować do Ligi Mistrzów. A właśnie udział w tych rozgrywkach jest od paru lat nadrzędnym celem klubu z White Hart Lane. AVB miał więc doszlifować szczegóły, aby ,,Koguty” działały niczym bezawaryjna maszyna. Dodatkowo miał drużynie nadać europejski styl gry, ładniejszy dla oka, oparty na technice i posiadaniu piłki. Redknapp nie jest mimo wszystko taktykiem pierwszej klasy. A bez dobrego przygotowania taktycznego w Europie nie można daleko zajść.

Młody Portugalczyk osiągał w Londynie naprawdę dobre wyniki do momentu sprzedaży Bale’a do Madrytu. Za pieniądze ze sprzedaży Walijczyka dyrektor sportowy Franco Baldini kupił siedmiu nowych piłkarzy. Ci potrzebowali czasu, aby się zaaklimatyzować w zespole, a AVB potrzebował czasu, aby stworzyć na nowo z drużyny kolektyw. Ale niestety znów natrafił na niecierpliwego prezesa. O ile Abramowicz zrobił słusznie, zwalniając „The Special Two”, o tyle Daniel Levy nieco się pośpieszył. W dodatku działał pod wpływem emocji w chwili dymisjonowania młodego szkoleniowca, gdyż zrobił to raptem parę godzin po domowej porażce z Liverpoolem (0:5). Na White Hart Lane Andre Villas Boas wytrwał więc półtora roku, a podpisany przez niego kontrakt opiewał na o wiele dłuższy okres.

W ocenie jego poczynań w Tottenhamie pada wiele błędnych wyroków. Po pierwsze, to nie on kupował piłkarzy w miejsce Bale’a tylko Franco Baldini. Po drugie, na pewno nic nie broni go przed porażkami z Liverpoolem (0:5) czy Manchesterem City(0:6), ale warto zwrócić uwagę na fakt, iż jest najlepiej punktującym menedżerem Tottenhamu w historii – ze średnią 1,91 punktu na mecz. Jego poprzednik Harry Redknapp miał 1,73 punktu na mecz, a następca, Tim Sherwood – 1,65 punktu na mecz. Wydaje się więc, że decyzja o zwolnieniu Portugalczyka była przedwczesna. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko warto przyjrzeć się dokonaniom AVB na ławce trenerskiej Zenitu St. Petersburg.

Złe dobrego początki?

Andre Villas Boas został zatrudniony jako szkoleniowiec Zenitu w marcu 2014 roku. Zastąpił zwolnionego Włocha, Luciano Spalettiego. Nie udało mu się od razu zdobyć mistrzostwa Rosji pomimo nienagannego startu. W 9 meczach ligowych, w jakich prowadził „Sinie-Bieło-Gołubyje”,  zanotował siedem zwycięstw, jeden remis i jedną porażkę. To nie wystarczyło to tego, aby przegonić CSKA Moskwa w walce o prymat i tytuł ligowy. W jedynym przegranym meczu, z Dynamem Moskwa u siebie (0:3), kibice Zenitu wtargnęli na boisko z powodu niezadowolenia z wyniku i gry. Dlatego właśnie przyznano Dynamo walkowera, a Zenit musiał odłożyć plany o tytule na następny sezon.

Dlatego od razu nad AVB pojawiło się widmo kolejnego niepowodzenia. Oczywiście nikt nie śmiał go zwalniać, przecież prowadził drużynę dopiero w 9 meczach, ale jednak szczęście znów się do niego nie uśmiechnęło. W dodatku kibicie również na początku podchodzili do jego osoby dość sceptycznie. Na pewno woleliby na ławce w roli pierwszego trenera widzieć jednego z asystentów Portugalczyka, byłego piłkarza Zenitu i reprezentacji Rosji – Sergieja Siemaka. To on chwilowo prowadził zespół po dymisji Spalettiego w lutym. Villas Boas w lecie wziął się jednak jeszcze bardziej do pracy, aby wywrzeć większy wpływ na drużynę i sprawić, by ta zaczęła lepiej kopać piłkę.

Powolna ewolucja

Co zmieniło się w grze klubu ze stadionu Pietrowskiego, odkąd prowadzi ich portugalski szkoleniowiec? Zenit zyskał parę cech charakterystycznych dla wszystkich zespołów AVB. Po pierwsze jest to gra z wysoko ustawioną defensywą. „DVD” jest zdania, że jest to najlepszy możliwy sposób bronienia, gdyż zagęszcza się środkową strefę boiska, utrudniając rywalom podania w środkowej strefie. Wadą tej taktyki jest to, że dysponując wolnymi i mało zwrotnymi obrońcami, łatwo taką wysoko ustawioną defensywę oszukać. Właśnie dlatego Tottenhamowi zdarzyło się przegrać 0:6 na Etihad czy 0:5 u siebie za kadencji Villasa Boasa. Drugą innowacją, jaką zaskakuje Zenit, jest posiadanie piłki. Zenit od niedawna umie utrzymywać się długo przy piłce, kontrolować wydarzenia na boisku i kreować grę. Choćby w rewanżowym meczu trzeciej rundy eliminacyjnej z AEL Limassol był w posiadaniu futbolówki przez 83% czasu gry! W lidze rosyjskiej w tym sezonie po pierwszych paru kolejkach średni czas Zenitu przy piłce to ponad 60%.

Dodatkowo klub z St.Petersburga zaczął strzelać o wiele więcej bramek. Dowodem jest na przykład ostatnie ligowe zwycięstwo z Torpedo Moskwa 8:1. To głównie dzięki temu, że zawodnicy formacji ofensywnych otrzymali od trenera dużo luzu i możliwość improwizacji w ataku. A tacy piłkarze jak: Rondon, Hulk czy Danny na pewno potencjał ofensywny mają niemały. Ofensywę najczęściej uzupełnia Oleg Shatov, ale on już jest bardziej schematycznym piłkarzem.

Jeśli chodzi o poczynania na okienku transferowym, to formacją, którą postanowiono gruntownie przebudować, była i jest defensywa. Ściągnięto z Benfiki Garaya, a z Manchesteru City Javiego Garcię. W dodatku AVB na prawej obronie zamiast na rutyniarza Anyukova postawił na utalentowanego młodzieńca – Smolnikova. Podobnie postąpiono z pozycją bramkarza. W miejsce Malafeeva między słupkami staną Łodygin.

Wracając do statystyk pokazujących średnią ilość punktów zdobywanych na mecz, można zauważyć, że klub, w którym ta średnia była w przypadku Andre Villasa Boasa najwyższa, to oczywiście FC Porto – 2,62 punktu na mecz. W St. Petersburgu na razie po 16 meczach ta średnia wygląda niewiele gorzej, bo oscyluje wokół dwóch i pół punktu na spotkanie. Jeśli AVB utrzyma tę średnią, to raczej na długo na stadionie Pietrowskim nie zagrzeje miejsca i znów o jego angaż będą się biły najsilniejsze europejskie marki. Jeśli jednak znowu zawiedzie, to nie będzie już chyba innego ratunku niż powrót do ojczyzny w celu mozolnej odbudowy swojej reputacji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze