Co wczoraj zawiodło?


30 marca 2015 Co wczoraj zawiodło?

We wczorajszym spotkaniu na Aviva Stadium zremisowaliśmy 1:1 z Irlandią i możemy czuć w pełni uzasadniony niedosyt. Pomimo meczu rozgrywanego na wyjeździe reprezentacja Adama Nawałki, niesiona dopingiem licznej rzeszy polskich kibiców zgromadzonych wczorajszego wieczoru w Dublinie, miała w tym spotkaniu dyktować warunki. Tymczasem polscy piłkarze dostosowali się do prostego jak budowa cepa futbolu Irlandczyków, co ostatecznie okazało się dla nas zgubne. Co wczoraj zawiodło i było naszym najsłabszym punktem?


Udostępnij na Udostępnij na

Zacznijmy od tego, że pozwoliliśmy wczoraj Irlandczykom grać na ich zasadach, co w 91. minucie brutalnie się zemściło. Nie trzeba było być piłkarskim ekspertem, żeby przewidzieć, w jaki sposób piłkarze z „Zielonej Wyspy” zagrają z reprezentacją Adama Nawałki. Ich futbol opierał, opiera i będzie się opierać na twardej, prostej i bezpardonowej grze. Wiedzieliśmy o tym od dawna, lecz jak pokazuje wczorajsze spotkanie – nie zrobiliśmy nic w tym kierunku, aby narzucić własny styl gry (jeżeli w ogóle takowy mamy). Zamiast grać w piłkę, dostosowaliśmy się do sposobu gry Irlandczyków, czego rezultatem było spotkanie przypominające bardziej mecz rugby niż eliminacyjne spotkanie do mistrzostw Europy.

Przez cały mecz nasza gra opierała się niemal wyłącznie na defensywie. Oddaliśmy jedynie trzy strzały na bramkę (przy dziewięciu Irlandii), z czego tylko jeden w wykonaniu Peszki – okazał się celny i być może decydujący w kwestii walki o awans do mistrzostw Europy. Bramkę dla Polski strzelił skrzydłowy, a dwie największe gwiazdy formacji ofensywnej – Lewandowski i Milik, które teoretycznie miały odpowiadać za stwarzane przez naszą drużynę sytuację podbramkowe – nie oddały żadnego celnego strzału w kierunku bramki Givena. W ataku nasz kapitan i zawodnik Ajaksu praktycznie nie istnieli, a zdecydowanie częściej oglądać ich mogliśmy cofniętych i biorących się za rozgrywanie. Z czego to wynika? Moim zdaniem z braku  środkowego pomocnika, który wziąłby na siebie ciężar rozgrywania akcji i odznaczył się chociaż odrobiną kreatywności. Nie oszukujmy się i postawmy sprawę jasno – Tomasz Jodłowiec nigdy nie był, nie jest i nie będzie zawodnikiem na miarę reprezentacji. „Jodła” (drewniany pseudonim przecież w końcu do czegoś zobowiązuje) we wczorajszym spotkaniu przeszedł obok meczu. Pomocnik Legii był kompletnie niewidoczny w defensywie (a podobno to jest jego głównym atutem), nie brał jakiejkolwiek odpowiedzialności za kreację gry, a momentami można było odnieść wrażenie, że przy piłce znajduje się 15-letni spanikowany junior niż jeden z wyróżniających się piłkarzy Legii Warszawa.

Brak odpowiedniej osoby w środku pola, która mogłaby dograć dokładną piłkę na skrzydło lub do napastnika, sprawiał, że za rozgrywanie brał się Robert Lewandowski, którego miejsce – jak wiemy – jest w zupełnie innej strefie boiska. Osobiście dziwi mnie fakt, że trener Nawałka zdecydował się postawić w środku pola na dwóch skrajnie defensywnych środkowych pomocników, do których prędzej można przyczepić łatkę „boiskowych rębajłów” niż kreatywnych rozgrywających, którzy mają odpowiadać za konstruowanie akcji lidera grupy D.

Możliwe, że lepszym rozwiązaniem byłoby ustawienie obok Grzegorza Krychowiaka Karola Linettego, który swoją kreatywnością mógłby obdzielić jeszcze przynajmniej dwóch zawodników, co udowodnił w spotkaniu Lecha z Legią. Jedno jest pewne, dopóki w środku pola nie znajdziemy pomocnika, który będzie potrafił wziąć na siebie odpowiedzialność za kreację gry, dopóty Robert Lewandowski nadal będzie cofać się po piłkę, a tym samym nie będziemy należycie wykorzystywać jego umiejętności i potencjału. Każdy klasowy napastnik żyje z podań, a takich we wczorajszym meczu w kierunku naszego snajpera nie było. Dobrym rozwiązaniem na nasze problemy w środku pomocy mógłby być Eugen Polanski, ale kwestia jego gry w polskiej kadrze jest już chyba zamknięta.

Na całej linii zawiódł wczoraj Paweł Olkowski, który rozgrywa świetny sezon w Koeln, lecz niestety nie przekłada się to na występy w kadrze. Prawy obrońca niemal przez cały wczorajszy wieczór był o krok za Irlandczykami i to właśnie jego skrzydłem sunęło najwięcej akcji drużyny O’Neilla. Olkowski był bardzo niepewny w defensywie, a ponadto nie dawał nam niczego w ofensywie. Wczorajszy występ w wykonaniu naszego prawego obrońcy był niemal identyczny jak w listopadowym meczu towarzyskim ze Szwajcarią, kiedy to Olkowski był najsłabszym piłkarzem na boisku, a jego niepewność w defensywie skutkowała groźnymi akcjami przeprowadzanymi przez Szwajcarów właśnie tą stroną boiska. Gdyby Łukasz Piszczek był zdrowy, to z pewnością on zająłby miejsce na prawej stronie obrony w meczu z Irlandią, jednak zagrał Olkowski, od którego mamy prawo wymagać zdecydowanie więcej.

O ile pierwsza połowa w naszym wykonaniu była poprawna i mogła napawać optymizmem, o tyle druga to obraz nędzy, rozpaczy i chaosu. Nasi piłkarze dali zepchnąć się do defensywy, a jedynym pomysłem na oddalenie zagrożenia lub zaaranżowanie jakiejś ofensywnej akcji była „laga” w przód. Robert Lewandowski przegrywał niemal wszystkie pojedynki główkowe, ale jeśli o to chodzi, nie można mieć do niego żadnych pretensji.

W czasie kiedy jego koledzy uskuteczniali obronę Częstochowy, on toczył nierówną walkę o górne piłki z drwalem O’Shea i drwalem Wilsonem. Taka taktyka reprezentacji Polski oczywiście działała dla Irlandczyków jak woda na młyn. Piłkarze O’Neilla ostatecznie swoimi drwalskimi toporami rozłupali naszą obronę, która w drugiej połowie stawiała się już coraz mniej niż w pierwszej. Irlandczycy w drugiej odsłonie gry dzielili i rządzili, a my im na to niestety pozwalaliśmy. Nie potrafiliśmy wyjść z agresywnego pressingu, a wyprowadzanie piłki przez naszych środkowych obrońców i pomocników wołało o pomstę do nieba.

Zdecydowanie zabrakło nam chłodnej głowy, a rozpaczliwe dalekie piłki, które chwilowo miały nas uratować z opresji, są tego idealnym potwierdzeniem.

Nie przemawiają do mnie tłumaczenia, że walczyliśmy z Irlandczykami pod względem fizycznym jak równy z równym. Nie pojechaliśmy tam, żeby wziąć udział w rzeźni, którą każdemu swojemu rywalowi fundują Irlandczycy, lecz po trzy punkty, które mogły sprawić, że mistrzostwa Europy we Francji byłyby na wyciągnięcie ręki. Obrazą dla polskich kibiców zgromadzonych wczoraj na Aviva Stadium mogą być również tłumaczenia, że wywalczyliśmy ważny punkt na trudnym terenie, ponieważ to właśnie ci kibice swoim dopingiem i obecnością umożliwili nam, żeby irlandzki teren był dla nas najdogodniejszy ze wszystkich wyjazdowych spotkań. Minimalizm – oby za kilka miesięcy nie wyszedł nam bokiem.

Komentarze
Artur (gość) - 9 lat temu

zarzucanie Irlandyczkom brutalnej gry to trochę przesada. Były sytuacje z Glikiem czy Milikiem, ale rzut oka na statystyki i po liczbie fauli widać, że my faulowaliśmy częściej. Faulowaliśmy 18 razy, dla porównania w meczu z Niemcami było to 15 razy. W grupie gramy najostrzej- 80 fauli do tej pory. Gra była twarda i męska i wszyscy sie tego spowiedziawali. dlatego mnie osobiście nie dziwi wystawienie dwóch "rębajłów". potrzeba było kogoś kto nie będzie się ich bał. To,że Jodła zagrał słabo to racja, ale dwóch wojowników w środku pola to moim zdaniem dobra decyzja.

Odpowiedz
(gość) - 9 lat temu

"Gra była twarda i męska" - zgadzam się w 100%, lecz wynika to z tego, że przyjęliśmy zasady gry Irlandczyków i pozwoliliśmy im dyktować warunki (o czym wspomniałem już w pierwszym akapicie) - zamiast skupić się na grze w piłkę. Czy Jodłowca możemy nazwać wojownikiem? Zacznijmy od tego, że wczorajszy stadion nie był ringiem UFC, tylko areną, na której rozegramy eliminacyjny mecz do mistrzostw Europy. Mamy w drużynie Krychowiaka, który jest odpowiedzialny za destrukcję i rozbijanie ataków rywali - z czego wywiązuje się bardzo dobrze, więc tym bardziej nie rozumiem po co trener Nawałka wystawia obok prawdziwego rygla defensywnego jego uboższą wersję? Powtórzę to co napisałem w tekście - we wczorajszym dniu nie potrzebowaliśmy kolejnego wojownika, lecz kreatywnego rozgrywającego, który dogra piłkę skrzydłowym lub napastnikom. Jodłowiec może być zmiennikiem Krychowiaka, ale nie jego partnerem w środku pola bo po prostu brak mu kreatywności i nie potrafi wziąć na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności. Przyjechaliśmy tam po zwycięstwo, a kluczem do niego było narzucenie własnego stylu gry. To my mieliśmy dyktować warunki, a nie wdawać się w pojedynki na "lagi". To my w swojej drużynie mamy jednego z najlepszych napastników świata oraz obiecującego snajpera z Ajaxu - obu z nich dzięki nieudolności środka pomocy nie wykorzystaliśmy choćby w 10%.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze