Niemcy – Polska. Komu pomoże boisko?

Uznaliśmy, iż obecną formę obu jedenastek warto sprawdzić na przestrzeni czasu, który upłynął od zeszłorocznych mistrzostw świata w Brazylii. Po wakacyjnej przerwie Niemcy przyjmowali u siebie – co zapowiadano jako wielki rewanż za finał brazylijskiego turnieju – Argentyńczyków. Zespół Joachima Loewa zaskoczył genialny tego dnia Angel di Maria. „Albisceletes” efektownie pokonali naszych sąsiadów, uświetniając debiut Gerardo Martino w roli selekcjonera wicemistrzów świata.

Podopieczni Joachima Loewa stracili wówczas aż cztery bramki, na co miało wpłynąć eksperymentalne zestawienie obrony. Kevin Grosskreutz, Mathias Ginter i Erik Durm nie są przecież podstawowymi zawodnikami reprezentacji zwycięzców mistrzostw świata. Jednak na samym starcie eliminacji do mistrzostw Europy we Francji „Die Mannschaft” nadal nie zachwycało. Mówiło się nawet o kryzysie Goetzego i spółki, ale sam zdobywca zwycięskiej bramki w brazylijskim finale bagatelizował te opinie.

Opinie okazały się jednak zasadne. Po tym, jak Szkoci w Dortmundzie od pierwszego gwizdka – pomimo straconej bramki – walczyli z mistrzami świata jak równy z równym, a Irlandia odebrała Niemcom wydawałoby się dość pewną wygraną, wątpliwości wokół kadry zaczęły narastać. Niemcy mieli duże problemy z przełamaniem szyków rywali, którzy za każdym razem skupiali się przede wszystkim na neutralizowaniu ataków drużyny Loewa i próbach zaskoczenia jej z kontrataku.

Mistrzowie świata nie byli w stanie nawet pokonać w sparingu uznawanej za słabą na arenie międzynarodowej Australii. Podopieczni „Jorgiego” zdecydowanie przeważali, ale atakowali z niegodną tak doświadczonej i utytułowanej drużyny nonszalancją. W konsekwencji to Niemcy zmuszeni byli w tamtym spotkaniu do odrabiania strat, a tylko łut szczęścia zdecydował o tym, że tego meczu nie przegrali.

Podobnie źle nasi zachodni sąsiedzi zaprezentowali się w starciu z Jurgenem Klinsmannem i reprezentacją Stanów Zjednoczonych. Młody zespół osłabiony brakiem kilku gwiazd nie sprostał wyzwaniu i uległ Amerykanom 1:2. Był to ostatni mecz „Die Mannschaft” przed własną publicznością, która – musicie przyznać – nie miała na przestrzeni roku wielu okazji do radości.

Z kolei Polacy – którzy w ciągu tego czasu mieli zdecydowanie więcej okazji do oglądania swoich ulubieńców na żywo w ojczyźnie niż na ekranie telewizorów – śrubują dobrą wyjazdową serię. W pierwszym meczu eliminacji Euro 2016 „Orły” pokonały Gibraltar 7:0 i jest to mecz z gatunku tych, nad którymi nawet nie warto się rozwodzić. Spełniony obowiązek.

Za to już wyjazdowe zwycięstwo nad Gruzinami w okazałych rozmiarach 4:0 musiało piłkarskiej Europie zaimponować. Gruzja to bowiem niezwykle trudny teren, o czym przekonali się sami Polacy w trakcie pierwszych 45 minut tego spotkania. Złota jesień reprezentacji Polski jednak nie miała zostać przerwana tego dnia i po bramce Kamila Glika walec znad Wisły rozjechał kolejnego rywala w Europie.

Prawdopodobnie najwięcej żalu wywołało ostatnie wyjazdowe spotkanie Polaków – z Irlandią. Chaotyczny mecz podopiecznych Adama Nawałki w Dublinie mógł i powinien się zakończyć zwycięstwem przyjezdnych. Na bramkę Sławomira Peszki odpowiedział jednak Shane Long w ostatnich minutach, miażdżąc marzenia Polaków o zwycięstwie. Przebieg spotkania zaburzył też prowadzący je sędzia Jonas Eriksson, który nie uniósł ciężaru gatunkowego meczu. „Biało-czerwoni” pozostali jednak niepokonaną w eliminacjach drużyną i dziś są na najlepszej drodze do awansu na Euro 2016.

Die Mannschaft Joachim Loew Niemcy Polska