Zaciągnięty hamulec misrzów


29 marca 2015 Zaciągnięty hamulec misrzów

Kiedy 23. lutego zeszłego roku Jan Tomaszewski oraz kilka innych legend futbolu rozlosowywało grupy eliminacyjne EURO 2016, a Polska oraz cztery kolejne drużyny zostały przydzielone Niemcom, wszyscy wiedzieli, iż pierwsze miejsce muszą zająć aktualni mistrzowie globu. Czas pokazał jednak, iż wcale nie jest to „oczywista oczywistość", jak mawiał jeden z byłych premierów. 


Udostępnij na Udostępnij na

Po zakończeniu brazylijskich Mistrzostw Świata coś w ekipie Joachima Löewa przestało funkcjonować. Już pierwszy mecz po finale World Cup 2014 z Argentyną, którą, notabene, Niemcy pokonali w wielkim finale zeszłorocznej imprezy 1:0, mógł zwiastować kłopoty. Nasi zachodni sąsiedzi polegli towarzysko 2:4, a Angel di Maria chwilami wręcz ośmieszał przeciwników. Po 50 minutach gry „Albicelestes” prowadzili już 4:0, ale później mistrzowie świata zdołali zmniejszyć wymiary porażki. Po meczu nikt ich nie krytykował, bo „byli zmęczeni po wyczerpującym mundialu” lub „Argentyna, pałająca żądzą rewanżu za przegrany finał, miała więcej ochoty do gry”. Na pewno coś w tych tłumaczeniach sensownego było, ale nawet dziś, kilkanaście godzin przed eliminacyjnym meczem z Gruzją, kibice „Die Mannschaft” nie mogą być pewni formy swoich pupili.

https://www.youtube.com/watch?v=rqagN0HBM7E

Bo Niemcy grają słabo i basta! Tłumaczenia, iż w każdej chwili mogą włączyć piąty bieg i natychmiast odskoczyć grupowym rywalom, są mocno przesadzone. Chłopcy Löewa zazwyczaj rozkręcają się bardzo powoli, ale aktualnie stoją na zaciągniętym hamulcu. Ich środowy mecz z Australią jest najlepszym tego przykładem. Wymęczony remis 2:2 chwały mistrzom nie przynosi, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że „Socceroos” też są obecnie mistrzami, ale… Azji (tak, tak, to żadna pomyłka, choć pod względem geograficznym wygląda to jak żart).

O ile w jesiennych meczach zeszłego roku, kiedy to Polacy odnieśli historyczne zwycięstwo nad Niemcami, a dwa punkty w ostatnich sekundach meczu urwali im dzielni Irlandczycy, Löew mógł utyskiwać na kontuzje i zmęczenie swoich podopiecznych, to co miał powiedzieć po remisie z Australią? A no rzekł następująco: Pierwsza połowa była całkiem dobra w naszym wykonaniu. W drugiej części gry nie potrafiliśmy zapanować nad wydarzeniami na boisku, brakowało nam kontroli nad spotkaniem. Piłkarze nie realizowali nakreślonego planu (za sport.wp.pl). Słowa te dobitnie świadczą o sporych kłopotach niemieckiej kadry. Wcześniej, gdy przegrywali, to raczej dlatego, że rywal był po prostu lepiej przygotowany do meczu, potrafił przechytrzyć Niemców. Natomiast dziś remisują z Australią, ponieważ nie wykonali planu taktycznego. Ciekawe, prawda?

A może przyczyną wyraźnego spadku formy „Die Mannschaft” jest po prostu zbyt duża pewność siebie? Ich gra w niczym nie przypomina tej z Brazylii, gdy potrafili z dziecinną łatwością zaaplikować gospodarzom 7 bramek w półfinale i doprowadzić do łez miliony kibiców „Canarinhos” przed telewizorami. Oglądając drużynę Löewa w akcji, ma się wrażenie, że wychodzą na boisko z przekonaniem, iż dany pojedynek zostanie rozstrzygnięty po ich myśli nawet, jeśli zagrają na jakieś 70% swoich możliwości. W meczu z Polską Niemcy stworzyli sobie masę doskonałych sytuacji strzeleckich, ale świetnie dysponowany tamtego dnia Wojciech Szczęsny nie pozwolił się zaskoczyć. Grając już jednak z Irlandią, role się odwróciły i to mistrzowie świata w ostatnim kwadransie gry musieli bronić niemal całą jedenastką dostępu do swojej bramki. Napór reprezentacji „Eire” przyniósł oczekiwany skutek w doliczonym czasie drugiej połowy, kiedy gola zdobył John O’Shea.

Co prawda, w międzyczasie czempioni z Brazylii potrafili pokonać towarzysko Hiszpanię 1:0 czy ograć słabiutki Gibraltar 4:0, ale ich styl nie przekonuje – podobnie jak futbol zaprezentowany w meczu przeciwko Australii. Widzą to doskonale kibice mistrzowskiego zespołu oraz zachodnie media, które przed dzisiejszym pojedynkiem z Gruzją mają sporo wątpliwości, czy Özil i spółka odniosą łatwe zwycięstwo. Niemiecki „Bild” napisał: Jesteśmy mistrzami świata, ale zupełnie nie gramy tak, jakbyśmy nimi byli. Nasi bohaterowie źle weszli w nowy rok. Nasz bilans po MŚ w Brazylii to: trzy zwycięstwa, dwa remisy i już dwie porażki. Mamy nadzieję, że „Poldi” zagra od początku w meczu z Gruzją. Niemcy zajmują w grupie trzecie miejsce i jeżeli coś zmieniło się w ostatnich miesiącach na lepsze, to na pewno Podolski – dodaje „Die Welt” (obie wypowiedzi za sport.wp.pl).

Niektórzy twierdzą nawet, że to właśnie Gruzini będą faworytami dziś wieczorem, ale chyba przesadzają. Niemiecka reprezentacja już wielokrotnie udowadniała, że potrafi wychodzić z opresji, a zmiana zasad kwalifikacji do francuskiego Euro 2016 (awansują z grupy dwie najlepsze ekipy, a trzecia zagra w barażach) sprawia, że tylko kataklizm mógłby pozbawić Die „Mannschaft” wyjazdu nad Sekwanę. Z drugiej jednak strony takie nonszalanckie podejście Niemców względem meczów z eliminacyjnymi rywalami może przynieść im sporo niepotrzebnych nerwów. Obecnie w grupie D (stan przed niedzielnymi meczami) pierwsze miejsce zajmują Polacy z dorobkiem 10 punktów. Jeśli jednak dziś przegrają z Irlandczykami (odpukać!), a zwycięstwa odniosą Szkoci (przeciwko Gibraltarowi) oraz Niemcy, sytuacja mocno się skomplikuje. Wtedy aż cztery zespoły będą mieć po 10 punktów i o wszystkim zadecydują jesienne spotkania.

Jak słusznie zauważyli żurnaliści „Die Welt”, jedynym dobrze grającym ostatnimi czasy zawodnikiem Niemiec, jest Lukas Podolski. Wypożyczony z Arsenalu do Interu Mediolan zawodnik przyzwyczaił wszystkich do tego, że w reprezentacji jest zupełnie innym graczem niż w klubie. Urodzony nad Wisłą skrzydłowy uratował swojej ekipie remis z Australią i dziś powinien zagrać od pierwszych minut przeciwko Gruzji. Inni piłkarze Löewa (no, może jeszcze poza Reusem) mają różnego rodzaju problemy. Nawet chwalony jeszcze nie tak dawno ze wszech stron (okrzyknięty najlepszym bramkarzem świata) Manuel Neuer przeżywa trudne chwile. Jakiś czas temu, podczas ligowego starcia z Borrusią Mönchengladbach, popełnił fatalny błąd, po którym jego team stracił bramkę. Takie błędy, TAKIEMU golkiperowi raczej nie przystoją… Poza tym blok defensywny Niemców także pozostawia sporo do życzenia. Po zakończeniu karier reprezentacyjnych przez Lahma i Mertesackera obrona „Die Mannschaft” nie może się zgrać. Od feralnego spotkana towarzyskiego z Argentyną do środowej potyczki z Australią podopieczni Loewa stracili w 7 meczach aż 10 goli. Z taką dziurawą defensywą i niepewnym bramkarzem, trudno zdobywać punkty, nawet przeciwko o wiele niżej notowanym rywalom.

Czy ktoś wyobraża sobie Euro 2016 bez udziału aktualnego mistrza świata? Pewnie nie. A czy ktoś przed półfinałem brazylijskiego mundialu mógł przewidzieć, że gospodarze polegną aż 1:7? Może jedynie ktoś niezrównoważony. Życie pokazało jednak, że te scenariusze z gatunku science fiction też czasami lubią się urzeczywistniać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze