Balotelli w Liverpoolu to nie Suarez


27 października 2014 Balotelli w Liverpoolu to nie Suarez

Niepokorny napastnik, Mario Balotelli, miał zastąpić w tym sezonie Louisa Suareza w Liverpoolu. Niepokorny, awanturniczy, szalony, ale i niezwykle utalentowany napastnik za fachowca, który w poprzednim sezonie Premier League strzelił 31 bramek i zanotował 21 asyst. 24-letni Włoch miał rozbłysnąć i wreszcie udowodnić swoją klasę pod skrzydłami Brendana Rodgersa. Jak jest póki co – każdy wie.


Udostępnij na Udostępnij na

Suarez w skutek kary za ugryzienie Chelliniego dopiero zaczyna grać w Barcelonie, w ekipie ,,The Reds” widać zaś jego brak. Liverpool gra bez Urugwajczyka niepewnie, a przede wszystkim nieskutecznie w ofensywie. 27-latek poza świetnym wykańczaniem akcji rozgrywał piłkę, dryblował, bronił. Człowiek-orkiestra. Zastąpienie go byłoby trudne dla każdego zawodnika, być może nawet nikt by temu w pełni nie podołał. Nie jest to jednak wytłumaczenie dla regularnie zawodzącego Balotelliego.

Nowy nabytek Liverpoolu w poprzednim sezonie zdobył 14. goli w 30. ligowych spotkaniach Milanu. Liczba ta co prawda nie powala, ale nie ma do czego się przyczepić, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę kryzys, w jakim drużyna z Mediolanu się znajduje. Można było oczekiwać, że przy tak kreatywnych zawodnikach jak Coutinho czy Gerrard oraz przy szybkości Sterlinga i Sturridge’a 24-latek rozwinie swoje skrzydła. Mario jednak strzela na bramkę więcej niż powinien, bramek zaś zdobywa mniej niż ktokolwiek zakładał. W Premier League w tych rozgrywkach gola nie zdobył, udała mu się ta sztuka jedynie raz w Lidze Mistrzów. Przeciwko Ludogorcowi.

Balotelli przede wszystkim nie może sobie znaleźć miejsca na boisku. Wie, jakie w nim pokładane były nadzieje, a przede wszystkim jest – aż nadto – pewien swoich umiejętności, co skutkuje tym, że niemal ciągle chce być przy piłce i błyszczeć. Faktycznie, można powiedzieć, że stara się być aktywny na boisku. Niewiele jednak z tego wynika. Jego dryblingi kończą się stratą piłki. Podania nic nie przynoszą. Oddaje strzał niemal z każdej pozycji, mimo nieprzygotowanej do tego piłki. Albo kombinuje na siłę, próbuje ścigać się z bramkarzem lub go kiwać. Niestety, nie każdy może być Suarezem. Balotelli – to może brzmieć dziwnie – za bardzo chce wreszcie strzelić bramkę. Skutkuje to tym, co napisałem w poprzednim akapicie. Nie dostrzega lepiej ustawionych partnerów wtedy, gdy powinien, często gra samolubnie, a gdy już dochodzi do ,,setki’’, to nie trafia. Jego gra jest jak on sam – chaotyczna i niezdecydowana. W głowie ma kilkanaście pomysłów, wybiera zawsze ten gorszy albo zwyczajnie myśli o tym, jakby tu znowu narozrabiać. Jego grze brakuje spokoju i cierpliwości. A tę, grając jako napastnik, powinien mieć. Poczekać na sytuacje, nie kombinować, a zamknąć oczy i huknąć petardę do bramki. To jednak nie w stylu Ballo. On musi się pobawić, poczarować, popisać się. Włoski atakujący ma jedne z najgorszych statystyk piłkarzy Premiership. Oddaje niesamowitą ilość strzałów, ale nie trafia do bramki rywali. W samym meczu z Evertonem próbował wbić futbolówkę do siatki aż 10 razy! Co z tego wynikło? Nic. Były zawodnik Milanu, Manchesteru City i Interu w 7. spotkaniach do siatki nie trafił ani raz, rozegrał zaś 514 minut.

Inna sprawa, że liga angielska niepokornemu napastnikowi chyba po prostu nie służy. W barwach Manchesteru City rozegrał 54 mecze, strzelił zaś tylko 20 goli. To dosyć przeciętna liczba, zwłaszcza, że ponad połowę strzelił w jednym – dosyć przyzwoitym – sezonie 2011/12, kiedy to w 23. występach zanotował 13 bramek. W pozostałych dwóch rozczarowywał. Wydawałoby się, że 24-latek idealnie pasuje do tej ligi. Bardzo silny fizycznie, zakapior z niezłą techniką i kowadłem w nodze. Póki co jednak żaden z tych atutów mu nie pomaga. Pytanie brzmi też, czy Balotelli jest typowym napastnikiem, snajperem jakiego w nim wielu kibiców widzi. Mario na pewno jest atakującym, ze względu na jego ciąg na bramkę, ale również niewielką pracowitość w defensywie. Nie był nigdy jednak typem klasycznej ,,9’’ jak Klose, który stoi w polu karnym i czeka, na tę jedną, jedyną okazję. To raczej piłkarz podobny do Tottiego z Romy, który co prawa nominalnie jest napastnikiem, ale dosyć specyficznym. Lubiącym rozgrywać, być dużo przy piłce. To zawodnik, dla którego trudno znaleźć odpowiednią pozycję. Jak na pomocnika jest za mało pracowity, gra zbyt samolubnie. Jak na napastnika, zbyt nieskuteczny. To piłkarz, który idealnie sprawdzałby się jako ,,ten drugi’’ atakujący, który ma po prostu pomagać typowemu snajperowi. Nie ofensywny pomocnik, po prostu drugi napastnik, który co jakiś czas cofnie się po piłkę, kropnie z dystansu, pokiwa się chwile, przetrzyma futbolówkę. Ale nie ma swojego stałego miejsca na boisku, robi trochę to, na co ma ochotę, bo mimo ogromnego potencjału – w wielu rzeczach jest dobry, ale w żadnej jeszcze genialny.

Być może innym problemem jest jakaś blokada psychiczna Balotelliego. Wiecznie niespełniane oczekiwania może po prostu odcisnęły na nim piętno, może zbyt dużo się od niego oczekuje? Może to piłkarz, który wcale nie ma takiego potencjału, jak nam się wydaje? Może zbyt wcześnie stał się piłkarską gwiazdą, nadzieją włoskiego futbolu? Może na to wszystko ma po prostu zbyt mało umiejętności? Albo zwyczajnie ma niepoukładane w głowie i woli skupiać się na życiu towarzyskim i ,,przypadkowo’’ ciągle natyka się na wścibskich dziennikarzy, który wiecznie piszą o jego skandalach? Trudno wskazać przyczyny słabej postawy Balotelliego. Piłkarza przereklamowanego, który na dobrą sprawę nic specjalnego w wielkiej piłce jeszcze nie zdołał pokazać. Gra więcej za szum jaki jest o nim w mediach, za to, że jest uważany za jeden z największych piłkarskich talentów, za nazwisko, a nie za umiejętności. Czy możemy tak jednak mówić o zawodniku 24-letnim jako o przyszłości futbolu? Jeśli ten piłkarz nie zacznie faktycznie błyszczeć dziś lub jutro, to kiedy?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze