Bez poezji


22 września 2014 Bez poezji

Ten, kto uważnie śledzi rozgrywki Premier League, zna mniej więcej główne przyśpiewki kibiców z Wysp Brytyjskich. Na Anfield, oprócz legendarnego "You'll never walk alone", śpiewa się piosenki o Stevenie Gerrardzie, Brendanie Rodgersie, ostatnio nawet o Mario Balotellim. Ale bardzo popularną przyśpiewką w zeszłym sezonie było śpiewanie "Poetry in motion", czyli poezji w dosłownym tłumaczeniu - poezja w ruchu. Poezji, której w tej kampanii bardzo brakuje.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeśli zapytamy w tej chwili pasjonatów piłki nożnej o przyczyny obniżki formy Liverpoolu, to 90% tych pasjonatów jako powód takiego stanu rzeczy wskaże wytransferowanie Luisa Suareza do Barcelony. I jest w tym dużo racji. Wszyscy przecież oczekują, że Liverpool dalej będzie grał tak efektownie, jak w sezonie 2013/2014. Brak Urugwajczyka w tej ekipie można porównać do sytuacji, gdy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami Porsche. Cały rok jeździmy nim perfekcyjnie, z gracją i na pełnej szybkości. Ale pewnego dnia ktoś kradnie nam silnik (Niemcy zapewne od razu wskażą na jakiegoś Polaka). Jak możemy oczekiwać, że bez silnika dalej będzie nam się jeździło tak wspaniale? Suarez może nie był silnikiem „The Reds”, ale na pewno główną postacią, tym zawodnikiem, który ściąga na siebie błysk fleszy za dokonania całej drużyny. Kto ma strzelać, jeśli jego już nie ma, a Daniel Sturridge ma kontuzję?

Letnie nabytki

Problem z letnimi nabytkami ekipy z miasta Beatlesów jest taki, że jak na razie żaden nie zachwycił. Ba! Żaden nawet nie gra na miarę swoich umiejętności, każdy zawodzi na swój sposób. Lovren, Moreno i Manquillo mieli wnieść nową jakość do linii obrony i sprawić, żeby liczba czystych kont Simona Mignoleta była w tym sezonie większa w porównaniu do zeszłego. Jak wczoraj pisaliśmy w podsumowaniu kolejki Premier League, zdaniem Jamiego Carraghera ta defensywa gra jeszcze gorzej niż rok temu. Adam Lallana leczył uraz, Emre Can dopiero zaczął go leczyć, a Markovicia, który wychodził w ostatnich spotkaniach w pierwszym składzie, można posądzić o spanie na boisku. Lambert z kolei to tylko opcja rezerwowa (w której nie spisuje się jak na razie), a Balotelli teoretycznie zdobył już jedno trafienie, ale było to w spotkaniu z europejskim outsiderem, Ludogorcem Razgrad.

Kto ma strzelać?

Jeśli więc Balotelli nie gra na razie na miarę oczekiwań, Sturridge jest kontuzjowany, a Borini i Lambert nie zapewniają goli z przodu, to kto ma je zdobywać dla ekipy z Merseyside? Jak na razie napastników wyręcza nastoletni Raheem Sterling, który z trzema bramkami na koncie, jest najlepszym ligowym strzelcem Liverpoolu. Sterling cały czas rozwija się harmonijnie, idzie do przodu i staje się coraz lepszym piłkarzem, ale nie można jeszcze na nim opierać gry całego zespołu! Oczywiście Brendan Rodgers raczej takich zagrań nie planował, ale na razie wychodzi na to, że jedynie on jest w dyspozycji, w jakiej na wicemistrza Anglii przystało, więc automatycznie staje się wyróżniającą postacią zespołu.

Kto ma rozgrywać?

Trzy mecze w osiem dni. Aston Villa, Ludogorec, West Ham United. We wszystkich trzech w pierwszym składzie wybiega Steven Gerrard i w każdym gra po 90 minut. Rzecz jasna jest to kapitan „The Reds” i legenda klubu, ale czy można oczekiwać, że nadal będzie wiodącą postacią klubu? Nie. Liverpool to zespół, który chce grać ofensywny futbol, ładny dla oka. Do tego potrzebne jest posiadanie piłki. A do jak najdłuższego posiadania piłki potrzeba nietuzinkowych piłkarzy w kluczowej dla losów meczu strefie boiska – w środku pola. Jeśli Gerrard wybiega w trzech meczach z rzędu, to nie jest dobry sygnał bo 34-letni piłkarz powinien coraz częściej odpoczywać. Gerrard zaś nadal haruje jakby miał 26 lat. Dobrym znakiem jest ciągły rozwój Hendersona, piłkarza, który razem ze Sterlingiem najwięcej zyskał odkąd trenerem klubu jest Brendan Rodgers. Ale jeden Henderson to za mało. Ściągnięty dwa lata temu Allen ciągle nie potrafi wznieść się na poziom prezentowany wcześniej w Swansea, Can, jak już pisaliśmy, jest kontuzjowany na starcie, podobnie Lallana, a Lucas Leiva to typowy rzemieślnik, piłkarz od brudnej roboty, który nie rozegra kreatywnie akcji. Jest odpowiednikiem Johna Obiego Mikela w zespole „The Reds”.

W stronę światła?

Oczywiście nowe nabytki zostały tu poddane krytyce, ale to nie znaczy, że są już spisane na straty. W żadnym wypadku! Nowi piłkarze potrzebują czasu, żeby wejść do zespołu i zaaklimatyzować się w deszczowym Merseyside. Z czasem każdy z nich może być ogromną korzyścią dla ekipy Brendana Rodgersa. Lambert może się okazać najlepszym zmiennikiem w Premier League, Moreno najlepszym bocznym obrońcą ligi po odejściu Cole’a i Evry, a Lallana najlepszym asystentem. Musi tylko zostać ukończony pewien proces wdrażania do drużyny. A na procesy trzeba czasu. Czasu, który w piłce nożnej jest coraz droższy i którego trenerzy mają coraz mniej. Ale Rodgers raczej nie może narzekać na jego brak. Ma przecież pełne zaufanie właściciela klubu – Johna W. Henry’ego. Rodgers ma również proste zadanie. Sprawić, aby śpiewanie „Poetry in motion” na Anfield znów było uzasadnione piękną grą na boisku, a nie widzimisiami piłkarzy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze