Futbol w wydaniu w wyspiarskim powraca w wielkim stylu!


18 października 2014 Futbol w wydaniu w wyspiarskim powraca w wielkim stylu!

Dwa tygodnie – tyle musieliśmy czekać na kolejną serię spotkań w Premier League. Choć dla pasjonata tych rozgrywek taki okres jest jak cała dekada, to dzisiejszy dzień utwierdza nas w przekonaniu, że warto było czekać. Na razie średnia goli na mecz w ósmej kolejce wynosi cztery, a jutro czekamy na więcej!


Udostępnij na Udostępnij na


1. Osiem goli na St. Mary’s

Nikt chyba nie przypuszczał, że spotkanie rozgrywane między Southampton a Sunderlandem w spokojne sobotnie popołudnie potoczy się w taki sposób. „Święci” udowodnili, że nagrody dla najlepszego menedżera i piłkarza miesiąca, które powędrowały do dwóch przedstawicieli klubu z południa Anglii, dokładnie do Koemana i Pelle, nie były przypadkiem. Jeśli ktoś oglądał mecz, to nie mógł się nadziwić. W zasadzie fakt, że zespół dowodzony przez Holendra prowadził na początku jeden czy dwa do zera nie był niczym spektakularnym. Ale jak zaczęły padać kolejne gole, to coraz bardziej przecierało się oczy ze zdumienia. Dwa gole zdobył piłkarz miesiąca, Włoch Graziano Pelle. Dwa zdobyli też piłkarze… Sunderlandu, więc w pewien sposób pomogli Southampton w osiągnięciu tak wysokiego wyniku. Strach się bać, co dalej pokażą gracze z St. Mary’s Stadium. Bo czy może być lepiej?

2. City znów gromi Tottenham

Osiem goli w tej kolejce strzelili piłkarze „Świętych”, połowę tego dorobku w tej kolejce ustrzelił Sergio Aguero. Co prawda jego krytycy całkiem trzeźwo zauważą, że dwa z tych czterech trafień padło z rzutów karnych, ale jednak zdobycie czterech bramek w jednym spotkaniu to nie lada wyczyn. Fani „Kogutów” w zasadzie powinni się zastanowić, czy powinni w ogóle oglądać starcia swojej ukochanej ekipy przeciwko Manchesterowi City. W poprzednim sezonie na Etihad przegrali 0:6, więc mimo przegranej 1:4 dzisiaj… poprawili wynik. City dokonało tego wyczynu bez Yayi Toure, którego zastąpił Frank Lampard. Mimo tak świetnego wyniku kibice City nie mogą się w stu procentach cieszyć. Chelsea znów udało się wygrać, więc dystans do londyńczyków pozostanie niezmienny.

3. Newcastle w końcu zwycięskie

Niemal od samego początku sezonu prasa brytyjska niczym stary kotlet odgrzewa temat posady Alana Pardew. Przez siedem kolejnych spotkań zespół z St. James Park nie odniósł żadnego zwycięstwa, więc łatwo się domyślić, że presja na Angliku stopniowo wzrastała. Nie chcą go dziennikarze, nie chcą go kibice, którzy w czasie spotkań machają białymi chusteczkami, a i piłkarze mu nie pomagają, nie wygrywając kolejnych spotkań. Tym razem jednak się udało i co ważne, sukces przyszedł na własnym boisku dzięki trafieniu Gabriela Obertana z 71. minuty. Co prawda „Sroki” wciąż tkwią w strefie spadkowej, ale niebo nad St. James Park wydaje się rozjaśniać.

4. Arsenal znów traci punkty

Dopiero Danny Welbeck w 90. minucie meczu zapewnił „Kanonierom” oczko. Wcześniej Arsenal co prawda prowadził po golu Sancheza, ale były to tylko cztery minuty, po czym do siatki Wojciecha Szczęsnego trafił Momo Diame. Następnie tuż po przerwie błąd w kryciu Pera Mertersackera wykorzystał Abel Hernandez i Hull wysunęło się na prowadzenie. Piłkarze Arsene’a Wengera mogli wygrać ten mecz, ale w ostatniej minucie spotkania setki nie wykorzystał Nacho Monreal, nie trafiając nawet w piłkę. Remis to wielki sukces piłkarzy Bruce’a. Arsenal zaś po raz piąty w tej kampanii remisuje, a przecież odbyło się dopiero osiem kolejek. Zdolność do kompromisów to zdecydowanie pokojowe rozwiązanie, ale może się okazać szkodliwe na koniec sezonu. Nawet nie w kontekście walki o tytuł, ale przy grze o miejsce kwalifikujące do Ligi Mistrzów…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze