Na Anfield podział punktów. Emocje w końcówce!


21 grudnia 2014 Na Anfield podział punktów. Emocje w końcówce!

Mecz Liverpoolu z Arsenalem był z pewnością najciekawszym wydarzeniem kolejki, która rozpoczęła świąteczny maraton na Wyspach Brytyjskich. „The Reds” starali się odszukać wysoką dyspozycję, grając z rywalem z czołówki.


Udostępnij na Udostępnij na

„The Reds” to już nie ten sam potencjał ofensywny, ale i nie ta sama gra defensywna, co kiedyś. Drużyna traci sporo głupich bramek, przez co jej pozycja jest taka, a nie inna. Już teraz można stwierdzić z pełnym przekonaniem, że Liverpool nie powtórzy takiego sezonu jak 2013/2014. „Kanonierzy”, jak co roku, wyglądają bardzo solidnie, ale nie sprawiają wrażenia kandydata do mistrzostwa. Do tego fani na Wyspach Brytyjskich zdążyli się już przyzwyczaić. Arsenal przed 17. kolejką plasuje się na szóstym miejscu, ale w przypadku wygranej i potknięć West Hamu czy Southamptonu może wskoczyć do „czwórki”.

Pierwszy kwadrans należał do gospodarzy, którzy ani przez moment nie pozwolili Arsenalowi dojść do głosu. „The Reds” zakładali wysoki pressing, trudno było im odebrać piłkę. W szeregach Liverpoolu szczególnie wyróżniał się Serb Lazar Marković. Ofensywny gracz gospodarzy robił to dość często, bo ze strony gości brakowało oporu. Formacja defensywna Arsenalu, z Mertesackerem na czele, wołała o pomstę do nieba. Ta dominacja nie malała z upływem czasu. Podopieczni Wengera sprawiali wrażenie, jakby nie wyszli jeszcze z szatni. Notowali wiele strat, często bardzo głupich. Niefrasobliwość gości wykorzystali piłkarze Liverpoolu, którzy w końcówce pierwszej odsłony spotkania zdobyli bramkę na 1:0. Uczynił to Brazylijczyk Coutinho, który powoli wyrastał na bohatera wieczoru. Jednak wystarczyła tylko jedna akcja, jeden stały fragment gry i drużyna przyjezdna zdobyła bramkę. Do wyrównania doprowadził Debuchy, który głową umieścił piłkę w bramce „The Reds”.

Druga połowa zapowiadała się jeszcze ciekawiej. Przede wszystkim Arsenal miał się wreszcie obudzić i przestać liczyć na szczęście, które mieli pod koniec pierwszych 45 minut. Wiele boiskowego farta miał również Wojciech Szczęsny – niewątpliwie jeden z najjaśniejszych punktów „Kanonierów” w tym meczu. Nie wiadomo, co się dzieje z Liverpoolem, ani co się stało z tą drużyną po zmianie połów, ale to Arsenal przejął pałeczkę. Składna akcja gości doprowadziła do zmiany wyniku na korzyść przyjezdnych, a piłkę między nogami bramkarza Liverpoolu kopnął Giruod.

https://twitter.com/ArsenalsRelated/status/546719876099112960

To że Arsenal prowadził w tym spotkaniu, było niewiarygodne. Prawdziwy popis umiejętności dawał bramkarz reprezentacji Polski. Arbiter tego spotkania doliczył aż dziewięć minut, wszystko przez uraz głowy obrońcy Liverpoolu, Skrtela. Słowak wykorzystał przerwę przez niego spowodowaną i wyrównał na 2:2. Emocjonująca końcówka, ale mecz kończy się podziałem punktów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze