Podsumowanie sobotnich meczów 17. kolejki Premier League


20 grudnia 2014 Podsumowanie sobotnich meczów 17. kolejki Premier League

W sobotę na boiskach angielskiej ekstraklasy padło już 19 bramek. Kilka trafień z pewnością będzie kandydować do miana trafienia kolejki. Najważniejsze wydarzenia dzisiejszego dnia to jednak kolejne zwycięstwo mistrza Anglii, który w coraz szybszym tempie zbliża się do lidera – Chelsea oraz hat-trick Charliego Austina pozwalający drużynie QPR na odrobienie strat w meczu z West Bromwich Albion i opuszczenie strefy spadkowej. 


Udostępnij na Udostępnij na

Manchester City – Crystal Palace 3:0

Mistrzowie Anglii kontynuują znakomitą passę kolejnych wygranych spotkań w Premier League. W sobotnie popołudnie podopieczni Manuela Pellegriniego odnieśli już szóste ligowe zwycięstwo z rzędu (ósme licząc wszystkie rozgrywki). Następną ofiarą „The Citizens” zostały „Orły z Londynu”, które mimo ambitnej postawy w pierwszej połowie spotkania przegrały na Etihad Stadium aż trzema golami. Różnica bramkowa między obiema drużynami powinna być nieco mniejsza, ale sędzia niesłusznie anulował gola strzelonego w drugiej połowie przez Jamesa McArthura. Poza tym wyjątkiem goście nie stworzyli po przerwie poważnego zagrożenia pod bramką Joe Harta i ostatecznie zasłużenie przegrali siódme kolejne stracie (we wszystkich rozgrywkach) z zespołem z niebieskiej części Manchesteru.

Bohaterem meczu na Etihad Stadium został strzelec dwóch bramek David Silva, który powoli wraca do optymalnej formy po niedawnej kontuzji.

https://vine.co/search/city+crystal+palace

David Silva został wybrany najlepszym piłkarzem sobotniego meczu z Crystal Palace.

Bardzo dobre spotkanie zaliczył również asystent przy pierwszym golu dla MC – Pablo Zabaleta, który był niezwykle aktywny w ofensywie, a w drugiej połowie pełnił nawet rolę fałszywego prawego napastnika! Gospodarze musieli sobie radzić w tym spotkaniu bez nominalnego napastnika, ponieważ Manuel Pellegrini nie mógł skorzystać z: Edina Dżeko, Stevana Joveticia i Sergio Aguero. Eksperyment z wystawieniem od początku meczu na szpicy Jamesa Milnera nie należał jednak do udanych, co nie przeszkodziło „Obywatelom” w zwycięstwie. City zajmują aktualnie drugą pozycję w ligowej tabeli z identycznym dorobkiem punktowym co liderująca Chelsea. Londyńczycy rozegrają jednak swój mecz w ramach 17. kolejki dopiero w poniedziałek na stadionie Stoke.

Aston Villa Birmingham – Manchester United 1:1

Kibice „The Villans” czekają na zwycięstwo z Manchesterem United na własnym boisku już prawie 20 lat (ostatni raz zwyciężyli u siebie z MU 19 sierpnia 1995 roku)! W dzisiejszym meczu na Villa Park gospodarze mieli szansę na sprawienie niespodzianki i przerwanie niechlubnej passy. Na prowadzenie podopieczni Paula Lamberta wyszli stosunkowo szybko, bo już w 18. minucie meczu, kiedy to kapitalnym strzałem w górny róg bramki Davida De Gei popisał się belgijski snajper Christian Benteke.

W tym sezonie rzadko jednak udaje się drużynie z Birmingham utrzymać korzystny rezultat do końca spotkania i nie inaczej było tym razem. Podopieczni Louisa van Gaala, mający w tym meczu duże problemy z rozmontowaniem skomasowanej defensywy The Villans, zaskoczyli dobrze spisującą się obronę gości tylko raz. W 53. minucie meczu dobre dośrodkowanie Ashleya Younga zamienił na bramkę mistrz gry powietrznej – Radamel Falcao, który po kilku meczach spędzonych na ławce rezerwowych w końcu zagrał w meczu ligowym od pierwszej minuty.

https://vine.co/v/OXADDKjZjdd

Jego partnerem w ataku był znajdujący się ostatnio w bardzo dobrej formie Robin van Persie, ale po raz kolejny okazało się, że współpraca tych dwóch wybitnych napastników daleka jest jeszcze od perfekcji.

W końcówce meczu niespodziewanie większe zagrożenie stwarzali gospodarze, którzy od 65. minuty musieli grać w osłabieniu po dosyć kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Gabriela Agbonlahora. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem, który nie krzywdzi żadnej ze stron, za to przerywa passę sześciu kolejnych zwycięstw MU w Premier League.

Hull City – Swansea City 0:1

„Łabędzie” Garry’ego Monka pogrążyły w kryzysie drużynę gospodarzy, która czeka na ligowe zwycięstwo już od dziesięciu spotkań. Sobotnim zwycięstwem na KC Stadium goście z Walii przerwali niekorzystną serię trzech kolejnych wyjazdów do Hull bez strzelonej bramki i sześciu niewygranych meczów wyjazdowych z rzędu w Premier League.

„Strzelcem” rozstrzygającej  bramki został Koreańczyk Ki Sung-Yueng. Defensywny pomocnik gości miał w 15. minucie furę szczęścia, kiedy piłka po strzale Shelveya przypadkowo trafiła go w okolice bioder i wpadła do siatki obok zdezorientowanego bramkarza gospodarzy, Alana McGregora. Co ciekawe, zespół Swansea City rozpoczął rywalizację w Hull bez swojego najlepszego snajpera Wilfrieda Bony’ego, który wszedł na boisko dopiero na ostatni kwadrans spotkania.

Szczególnie zadowolony może być polski bramkarz „The Swans” – Łukasz Fabiański, który w sobotnie popołudnie nie miał zbyt wiele pracy i zachował kolejne czyste konto w Premier League.

Queens Park Rangers – West Bromwich Albion 3:2

 Kibice zgromadzeni w sobotnie popołudnie na Loftus Road nie mogli z pewnością narzekać na brak emocji. Już po dwudziestu minutach „The Hoops” przegrywali 0:2 po bramkach Lescotta (głową z rzutu rożnego) i Vareli (po indywidualnej akcji), przy których asystował Stephan Sessegnon. Od tego momentu swoje show rozpoczął absolutnie najlepszy obecnie piłkarz QPR – Charlie Austin. Rewelacyjny ostatnio Anglik oddał w tym spotkaniu sześć strzałów (na siedem całego zespołu) i skompletował hat-tricka, strzelając decydującego gola na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Jedenaście bramek, jakie zgromadził Austin w bieżącej kampanii Premier League, czyni go najlepszym angielskim snajperem w ekstraklasie.

Dzięki znakomitej postawie niedocenianego dotąd napastnika drużyna Harry’ego Redknappa spędzi Święta poza strefą spadkową. Trudno wyobrazić sobie obecnie drużynę z Loftus Road bez piłkarza, który ma udział przy niemal 70% goli całego zespołu!

Dla Queens Park Rangers było to piąte ligowe zwycięstwo w obecnym sezonie, w dodatku ponownie odniesione na własnym stadionie. Kibice QPR na razie mogą odetchnąć pod warunkiem, że ich zespół dalej będzie w miarę regularnie punktował na swoim boisku, tworząc przy tym niezapomniane spektakle (m.in. 3:2 z Leicester czy 2:3 z Liverpoolem).

Southampton FC – Everton Liverpool 3:0

Mecz na St. Mary’s  zapowiadany był jako starcie dwóch najlepszych snajperów obu drużyn – Graziano Pelle i Romelu Lukaku. Obaj zawodnicy wpisali się po razie na listę strzelców, jednak tylko Włoch trafił do właściwej bramki. Wcześniej bowiem wyręczył go Belg, który naciskany w polu karnym prze Jose Fonte pokonał głową własnego bramkarza. Trzecią bramkę dorzucił stoper gospodarzy, Maya Yoshida.

 

http://dai.ly/x2czktw

 

Wysokie zwycięstwo gospodarzy stanowi pewną niespodziankę, ponieważ podopieczni Ronalda Koemana przeżywali ostatnio poważny kryzys – nie potrafili wygrać żadnego z sześciu ostatnich meczów we wszystkich rozgrywkach, przegrywając aż pięć z nich. Ale z Evertonem radzili sobie dotychczas na własnym stadionie naprawdę dobrze, notując  w pięciu ostatnich konfrontacjach na St.Mary’s dwa zwycięstwa i trzy remisy.

Pod nieobecność wielu piłkarzy podstawowego składu „Świętych” (m.in.: Wanyamy, Schneiderlina, Tadicia, Corka czy Davisa) faworytem sobotniego meczu byli jednak goście z Liverpoolu, ale po raz kolejny zakończyli mecz wyjazdowy bez zdobyczy punktowej. To już czwarte spotkanie wyjazdowe z rzędu, którego nie potrafią wygrać podopieczni Roberto Martineza.

Co gorsza, defensywa” The Toffies” jest jedną z najgorszych w obecnym sezonie PL  (aż 27 goli straconych w 17 meczach). Po dzisiejszej porażce na St. Mary’s oddala się dla Evertonu perspektywa walki o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach (już osiem punktów straty do piątego miejsca zajmowanego właśnie przez Southampton).

Tottenham Hotspur – Burnley FC 2:1

Wszystko, co najważniejsze, wydarzyło się w pierwszej połowie meczu rozgrywanego na White Hart Lane. Najpierw na prowadzenie wyszli gospodarze – ładną akcję kombinacyjną całego zespołu zakończył znajdujący się ostatnio w świetnej dyspozycji strzeleckiej Harry Kane. Sześć minut po golu dla gospodarzy fenomenalny strzał z dystansu oddał zawodnik Burnley – Ashley Barnes. Nie minęło nawet dziesięć minut, a jego wyczyn postanowił skopiować Erik Lamela, który oddał kapitalny strzał w długi róg bramki strzeżonej przez Toma Heatona.

https://vine.co/v/OXA3bxXgJXv

Pierwsza odsłona sobotniej rywalizacji w północnym Londynie zapowiadała kolejną kanonadę bramkową, ale ostatecznie zakończyło się „tylko” na trzech trafieniach. W 12 ostatnich meczach ligowych Tottenhamu z Burnley na White Hart Lane padło bowiem aż 55 goli (średnio 4,6 gola na mecz)!

Podopieczni Mauricio Pochettino konsekwentnie pną się w górę tabeli i obecnie tracą już tylko dwa punkty do miejsca gwarantującego grę w Lidze Europy (zajmowanego przez Southampton) i cztery do znajdującego się na czwartej pozycji West Hamu. Dla Burnley dzisiejsza porażka oznacza powrót do strefy spadkowej, w której tkwili przez większość obecnego sezonu. Pewnym zmartwieniem dla menedżera „The Clarets”, Seana Dyche’a, może być utrata skuteczności przez dobrze spisującego się na początku sezonu młodego Danny’ego Ingsa, który już od miesiąca czeka na kolejne ligowe trafienie.

West Ham United – Leicester City 2:0

„Młoty” Sama Allardyce’a skutecznie bronią czwartej pozycji gwarantującej udział w eliminacjach Ligi Mistrzów. W sobotę gospodarze pewnie pokonali czerwoną latarnię ligi – Leicester City po golach Andy’ego Carrolla (po asyście… obrońcy „Lisów”, Paula Konchesky’ego) oraz Stewarta Downing.

http://dai.ly/x2czkwf

Dzięki temu zwycięstwu zespół z Upton Park po raz pierwszy w historii Premier League spędzi Święta na miejscach 1-4 (ostatni raz taki przypadek miał miejsce w 1985 roku).

W zespole gości całe spotkanie rozegrał nasz rodak – Marcin Wasilewski, ale niczym specjalnym się nie wyróżnił. Jego drużyna notuje ostatnio fatalną passę, która po sobotnim meczu wynosi już 12 kolejnych meczów ligowych bez zwycięstwa. Piłkarze Leicester rozpoczną zatem świętowanie w fatalnych nastrojach, bowiem od kilku kolejek okupują ostatnią pozycję w lidze. Dotychczas w historii Premier League tylko dwukrotnie zdarzyło się, aby zespół, który w okresie bożonarodzeniowym był na samym dnie ligowej tabeli, uniknął degradacji (WBA w 2004 i Sunderland w 2013 r.). Aktualnie nawet zwycięstwo w najbliższym spotkaniu nie musi zagwarantować drużynie Nigela Pearsona opuszczenia ostatniej pozycji, a kolejnym rywalem „Lisów” będzie przecież znajdujący się w dobrej formie Tottenham.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze