Oczy wszystkich fanów Premier League były dziś zwrócone na Stamford Bridge, gdzie późnym popołudniem rozgrywany był hit weekendu, czyli mecz pomiędzy liderem tabeli Chelsea a ustępującym jej zaledwie pięcioma punktami i zajmującym drugą lokatę Manchesterem City.
Chelsea F.C. 1:1 Manchester City
Oba zespoły przystąpiły do spotkania bez swoich liderów, ponieważ najlepszy strzelec ligi Diego Costa, zawodnik „The Blues”, został zawieszony przez FA na trzy mecze za niesportowe zachowanie podczas wtorkowego starcia z Liverpoolem (podopieczni Jose Mourinho wygrali 1:0), kiedy to Brazylijczyk legitymujący się również hiszpańskim paszportem celowo nadepnął na nogę zawodnika „The Reds”, Emrego Cana. Ponadto „The Special One” musiał zapomnieć o wystawieniu w podstawowej jedenastce Cesca Fabregasa, który przed meczem nabawił się urazu. Z kolei „Obywatele” w sobotnim starciu gigantów pozbawieni byli swego kapitana i lidera pomocy Yayi Toure, który przebywa wraz z reprezentacją Wybrzeża Kości Słoniowej na Pucharze Narodów Afryki („Słonie” w ćwierćfinale mierzyć się będą z Algierią). Kibice zgromadzeni na Stamford Bridge nie mogli jednak narzekać na brak emocji.
Brak wyżej wspomnianych wirtuozów bez wątpienia wpłynął na przebieg widowiska, ale pozostali zawodnicy desygnowani do gry przez Mourinho i Pellegriniego zadbali o to, by ich strata nie była szczególnie widoczna. Zdecydowanie większą ochotę na zdobycie bramki wykazywała drużyna przyjezdna, gospodarze zaś ustawieni mocno defensywnie, jak ma to w zwyczaju czynić podczas starć z najlepszymi drużynami Premier League Jose Mourinho, wyczekiwali okazji do kontrataku. I właśnie ta taktyka przyniosła oczekiwany przez zgromadzoną na Stamford Bridge publiczność skutek. W 41. minucie Willian przerzucił piłkę z prawego skrzydła na lewe do wybiegającego Hazarda, Belg świetnie dośrodkował w pole karne, a formalności dopełnił Loic Remy. Być może tak ważna bramka pozwoli zadomowić się Francuzowi w pierwszej jedenastce „The Blues” na dłużej…
Radość podopiecznych Mourinho nie trwała jednak długo, bo kilka chwil przed końcem pierwszej części gry do remisu doprowadził David Silva, który wykorzystał świetne podanie Sergio Aguero. Fatalnie w tej sytuacji zachował się bramkarz Chelsea Thibaut Courtois, który nie zdołał przeciąć dośrodkowania jednego z zawodników „The Citizens”. Skorzystał na tym zięć Diego Armando Maradony, chcący mimo wszystko chyba uderzyć na bramkę londyńczyków. Strzał zamienił się jednak w doskonałe podanie, które wykończył Silva.
Druga cześć gry przebiegała pod dyktando gości, ale dobrze działająca dzisiejszego wieczoru defensywa Chelsea nie pozwoliła sobie na wbicie kolejnej bramki. O przewadze „Obywateli” świadczą statystyki: 8:1 w rzutach rożnych i 56% do 44% w posiadaniu piłki na korzyść drużyny Pellegriniego. Cóż jednak z tego, skoro zawodnicy z Manchesteru razili nieskutecznością. Podział punktów cieszyć może Jose Mourinho i jego zespół, gdyż nadal mają oni 5 punktów przewagi nad swoim najgroźniejszym rywalem i pewnie zmierzają po mistrzostwo kraju.
https://twitter.com/futmais/status/561589615652798464
https://twitter.com/wijors/status/561589123413463041
Hull City 0:3 Newcastle United
Bardzo pewna wygrana gości, którzy prowadzenie objęli pod koniec pierwszej połowy po celnym uderzeniu Remy’ego Cabelli. Francuski zawodnik wykorzystał błąd przy wybiciu piłki jednego z obrońców rywali i bardzo pewnie pokonał bramkarza „Tygrysów”. Druga połowa również przebiegała pod dyktando przyjezdnych, którzy zdobyli dwa kolejne gole. Najpierw z ok. 25 metrów silnym i precyzyjnym strzałem popisał się Sammy Ameobi. Czarnoskóry gracz zdecydował się na strzał z dystansu i był to, jak się okazało, znakomity pomysł, gdyż interweniujący bramkarz Hull Allan McGregor nie spodziewał się zupełnie takiego obrotu sprawy, a mocno bita piłka wpadła w lewy dolny róg jego bramki. Próbujących odmienić przebieg meczu „Tygrysów” dobił zupełnie wprowadzony z ławki rezerwowych Yoan Gouffran, który w 78. minucie oddał strzał lewą nogą, a futbolówka po drodze odbiła się od jednego z obrońców Hull i zupełnie zmyliła starającego się interweniować McGregora.
Nie był to najlepszy mecz w wykonaniu obrońców gospodarzy, gdyż bramki Cabelli oraz Ameobiego padły po ich wcześniejszych błędach. Obaj zawodnicy „Srok” wykorzystali głupie błędy oponentów przy wyprowadzaniu piłki, co na poziomie Premier League raczej nie powinno mieć miejsca. Przy trzecim golu zapomnianemu nieco Gouffranowi pomogło szczęście, ale to, jak zwykliśmy mawiać, sprzyja lepszym.
Nie wiadomo, czy dzisiejsze spotkanie zakończyłoby się pewnym zwycięstwem Newcastle, gdyby w doliczonym czasie pierwszej połowy sędzia Phil Dowd uznał nieprawidłowo zdobytego gola piłkarza Hull, Ahmeda Elmohamady’ego. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego zawodnik o śniadej cerze zdołał skierować piłkę do bramki „Srok”, ale czujni arbitrzy zauważyli, iż futbolówka odbita została od ręki jednego z „Tygrysów”. A właściwie to celowo została przez niego uderzona. Elmohamady postanowił zabawić się w siatkarza, co nie uszło mu płazem i zawodnik został ukarany żółtą kartką.
Nice try, Elmohamady, but you're fooling nobody http://t.co/CwAQeLwdzL http://t.co/UPqrCwoMz3
— The42.ie (@The42_ie) January 31, 2015
Crystal Palace 0:1 Everton F.C.
Podopieczni Roberto Martineza zakończyli passę trzech kolejnych meczów bez zwycięstwa, pokonując na wyjeździe Crystal Palace. „The Toffees” zwyciężyli skromnie i niezbyt pewnie, bo w całym meczu oddali tylko jeden strzał więcej niż gospodarze, a posiadanie piłki przemawiało już na korzyść chłopców Alana Pardewa. Kluczowa akcja meczu została przeprowadzona już w 2. minucie spotkania, kiedy to Steven Naismith pobiegł po prawym skrzydle i precyzyjnie dograł piłkę do Romelu Lukaku. Tor lotu futbolówki zdołał przeciąć (właściwie to zmienić) bramkarz gospodarzy, ale ta nieszczęśliwie odbiła się od nogi belgijskiego napastnika i gol dla Evertonu stał się faktem.
Zawodnicy Crystal Palace próbowali odwrócić losy starcia na swoją korzyść, ale trzeba przyznać, iż defensywa gości zagrała dziś naprawdę bardzo solidnie. Zwłaszcza Phil Jagielka zaprezentował się świetnie i wybrany został na zawodnika meczu. Reprezentant Anglii bardzo pewnie przecinał ataki „Orłów”, stwarzał zagrożenie przy stałych fragmentach swego zespołu i kierował defensywą, jak na prawdziwego dowódcę przystało. Miejmy nadzieję, że „The Toffees” wrócą do swojej dyspozycji sprzed kilku miesięcy i zaczną regularnie punktować, bo dotychczas swoją formą nie rozpieszczali mieszkańców fioletowej części Liverpoolu. Ekipa prowadzona przez Roberto Martineza zajmuje dopiero 12. miejsce w tabeli i jeżeli myśli o zakwalifikowaniu się do kolejnej edycji Ligi Europy, musi wziąć się w garść. No, chyba że wygra bieżącą odsłonę LE.
#PremierLeague Crystal Palace 0 1 Everton #Vídeohttp://t.co/Z4OKw8N2gY
— La Quinta del Fútbol (@La5tadelfutbol) January 31, 2015
Liverpool F.C. 2:0 West Ham United
Taki Liverpool chcemy oglądać zawsze. „The Reds” całkowicie zdominowali rewelację tegorocznych rozgrywek West Ham, pozwalając mu na oddanie zaledwie siedmiu strzałów. Poza tym to podopieczni Brendana Rodgersa raz po raz niepokoili golkipera gości, który od początku meczu miał ręce pełne roboty. Zawodnicy w czerwonych strojach zaprezentowali dziś grę pełną finezji – dużo szybkich, krótkich podań, efektowne zagrania piętą, płynne przejścia z obrony do ataku. Bohater spotkania Raheem Sterling niekiedy wręcz ośmieszał obrońców „Młotów”, a doskonały w swoim wykonaniu mecz udekorował zdobyciem bardzo ładnej bramki. Po dośrodkowaniu Alberto Moreno z lewej flanki młody Anglik odegrał klatką piersiową piłkę do Philippe Coutinho, a ten natychmiast oddał ją z powrotem Sterlingowi. Czarnoskóry pomocnik, który dziś występował na środku ataku Liverpoolu, technicznym strzałem pokonał interweniującego bramkarza West Hamu.
Wspomniany wcześniej Coutinho rozgrywał dziś także doskonały mecz, czego efektem były dwie asysty. Drugie kluczowe podanie Brazylijczyka na bramkę zamienił niewidziany na boiskach angielskiej ekstraklasy od czterech miesięcy Daniel Sturridge. Reprezentant Anglii, choć rozegrał dziś zaledwie 23 minuty, zdołał zdobyć bramkę. Precyzyjny strzał przy krótkim słupku zupełnie zaskoczył Adriana, który spodziewał się raczej uderzenia w inny róg. Kibice „The Reds” na pewno stęsknili się za widokiem Daniela celebrującego zdobycie gola, czego sam gracz nie omieszkał im przypomnieć.
Dobra forma Sterlinga i powrót Sturridge’a zwiastują kłopoty Mario Balotellego. Włoch nie pojawił się dziś nawet na ławce rezerwowych Liverpoolu i kto wie, czy w najblizszym czasie zdoła na nią powrócić. „The Reds” są wyraźnie na fali wznoszącej, zawodnicy zaczynają coraz lepiej funkcjonować jako zespół, a krnąbrny i sprawiający wciąż nowe problemy napastnik mógłby tę sielankę szybko zepsuć. Czy trener Rodgers mu na to pozwoli?
Dzisiejsze zwycięstwo pozwoliło Liverpoolowi wskoczyć na 7. miejsce w tabeli, a rewelacyjnie spisujący się jeszcze nie tak dawno West Ham spadł na 8. lokatę.
"@LFC_Vines: FT: Liverpool 2 West Ham 0 http://t.co/JqD8TxO5kN" goyang mangggg ????? welcome back sturridge !!
— Ronny Soetriyanto (@onieronny) January 31, 2015
Manchester United 3:1 Leicester City
Kompletna dominacja United i pewne zwycięstwo „Czerwonych Diabłów”. Trener Louis van Gaal zrezygnował ze swego ulubionego ustawienia 3-5-2 na rzecz 4-1-2-1-2, co przyniosło wspaniały efekt w postaci udanego rewanżu za kompromitującą porażkę z „Lisami” w pierwszej części sezonu.
Strzelanie na Old Trafford rozpoczął Robin van Persie, który wykorzystał dokładne zagranie od innego Holendra Daleya Blinda. Były napastnik Arsenalu wyskoczył zza pleców obrońców drużyny przyjezdnej (wydaje się, że mógł być na minimalnym spalonym) i uderzył z pierwszej piłki, nie dając szans na obronę Markowi Schwarzerowi. Drugą bramkę dla gospodarzy strzelił Radamel Falcao, dobijając z najbliższej odległości strzał Angela di Marii.
Obie drużyny zdobyły w tym meczu po dwa gole, ale obrońca Leicester Wes Morgan trafił… do swojej bramki. Po rzucie rożnym egzekwowanym przez Wayne’a Rooneya piłkę trącił świetnie dysponowany dziś Blind, ta odbiła się od czarnoskórego defensora „Lisów”, co zupełnie zaskoczyło bezradnego Schwarzera. Dodajmy tylko, iż wszystkie trzy opisane wyżej bramki zostały zdobyte w pierwszej połowie, więc po przerwie piłkarze Leicester walczyli już tylko o honor.
Ten uratował dla ekipy Nigela Pearsona nasz rodak, Marcin Wasilewski! W 80. minucie spotkania dokładne dośrodkowanie od rezerwowego Marca Albrightona Polak zamienił na bramkę. Mocnego uderzenia głową nie zdołał sparować David de Gea, a „Wasyl” po chwili skakał z radości. Nic dziwnego, to przecież jego debiutancki gol na Wyspach, a w dodatku pierwszy zdobyty przez Polaka od 1992 roku. To właśnie wtedy (19 sierpnia) zawodnik Evertonu Robert Warzycha pokonał bramkarza Manchesteru United. Później jego osiągnięcia nie zdołali powtórzyć m.in. Grzegorz Rasiak czy Euzebiusz Smolarek. Czego nie udało się dokonać nominalnym napastnikom, uczynił obrońca. Gratulacje, Marcinie!
https://twitter.com/sts_bukmacher/status/561588067514208257
Stoke City 3:1 Queens Park Rangers
Jonathan Walters bohaterem sobotnich meczów Premier League! Angielski napastnik zdobył hattricka i dzięki jego doskonałej dyspozycji Stoke zdołało pokonać QPR. Na trzy trafienia gracza „Garncarzy” beniaminek zdołał odpowiedzieć tylko jednym golem Niko Kranjcara. Oprócz Waltersa na boisku wyróżniał się Stephen Ireland, który zaliczył dwie asysty.
Mecz stał na niezłym poziomie, a obie drużyny stworzyły sobie sporo dogodnych sytuacji strzeleckich. Porażka sprawiła, iż podopieczni Harry’ego Redknappa spadli na przedostatnią lokatę w lidze. Obecnie gorszym bilansem „pochwalić” się mogą tylko zawodnicy Leicester City.
https://www.youtube.com/watch?v=aEz71hce6-M
AFC Sunderland 2:0 Burnley FC
Tak jak dwa pozostałe beniaminki, tak i trzeci poległ w swoim dzisiejszym spotkaniu. Drużyna gospodarzy zaprezentowała się o wiele lepiej od przeciwnika, który zaliczył już trzecią kolejną porażkę w lidze. Dwa gole Wickhama i Defoe zdobyte w pierwszej odsłonie gry załatwiły sprawę. Drugą cześć meczu zawodnicy dowodzeniu przez Gusa Poyeta mieli pod kontrolą, choć kilka razy obrońcy „Czarnych Kotów” musieli postarać się zatrzymać groźne ataki Burnley. Zawiódł nieco Danny Ings, gwiazda drużyny Lee Masona, któremu być może głowę zaprzątały myśli o ewentualnym transferze do Liverpoolu. Angielskie media donoszą, że ponoć wielkim fanem talentu angielskiego napastnika jest Brendan Rodgers i chciałby go sprowadzić na Anfield Road.
https://www.youtube.com/watch?v=rt_G1UG8bFo
West Bromwich Albion 0:3 Tottenham Hotspur
„Koguty” udowodniły dziś, że myślą poważnie o najbardziej prestiżowym z europejskich pucharów. Nie interesuje ich nawet Liga Europy – podopieczni Mauricio Pochettino chcą bowiem zasmakować wreszcie upragnionej Ligi Mistrzów. W ostatnich sześciu meczach Premiership Tottenham zanotował aż cztery wygrane i obecnie zajmuje 5. lokatę w tabeli, wyprzedzając nieznacznie odwiecznego wroga zza miedzy, Arsenal, który swój mecz rozegra już jutro.
Strzelanie na The Hawthorns rozpoczął w 6. minucie gry Christian Eriksen, który pięknym uderzeniem z rzutu wolnego pokonał próbującego sparować za bramkę bitą przez Duńczyka futbolówkę Bena Fostera. Gol ten śmiało może pretendować do nałpiękniejszego trafienia kolejki. Następne dwa gole dla gości padły po uderzeniach rewelacji tego sezonu Harry’ego Kane’a. Niespełna 10 minut po golu Eriksena młodziutki Anglik pokonał mocnym uderzeniem golkipera gospodarzy, a w 64. minucie doskonale poradził sobie z wykorzystaniem rzutu karnego podyktowanego za zagranie ręką Joleona Lescotta. Łącznie Kane zdobył dla Tottenhamu już 10 goli i jest on tym samym najskuteczniejszym zawodnikiem „Kogutów” w tym sezonie.
https://www.youtube.com/watch?v=b2oc0kPJJAg