Thomas Ince: Wędrowniczek


5 lipca 2015 Thomas Ince: Wędrowniczek

Thomas Ince podpisał właśnie kontrakt z występującym na drugim poziomie angielskich rozgrywek Derby County. To już siódmy klub w karierze jednego z największych talentów brytyjskiej piłki ostatnich lat. Syn legendarnego Paula Ince’a zaliczył dotychczas ledwie piętnaście występów w Premier League. Mimo to jego wiara w świetlaną przyszłość pozostaje niezachwiana. – Tom może być tak dobry jak Gareth Bale – mówi o swoim 23-latku ojciec.


Udostępnij na Udostępnij na

Ince to wychowanek szkółki Liverpoolu. Jego ulubioną pozycją na boisku jest lewe skrzydło, choć z oporem radzi sobie również na przeciwległej stronie boiska i w centralnej jego części. Jak już wiecie z leadu, ma 23 lata. Anglik urodził się w Stockport, zarabia na życie w najpiękniejszy możliwy sposób i w dodatku jest szczęśliwym ojcem. Brakuje tylko sukcesów na polu zawodowym.

Chociaż za pewien sukces można uznać fakt, iż mimo że jego ocena w oczach fanów piłki spada, suma odstępnego widniejąca przy transferach z jego nazwiskiem systematycznie wzrasta. Ostatnią ofertę Derby County można nazwać nie tyle sukcesem, co transferowym mistrzostwem świata. Prawie 7 milionów euro nie uśmierzyło jednak bólu, jaki – jak donoszą brytyjskie media – odczuwał po stracie lewego skrzydłowego Steve Bruce.

Hist Transferow Ince
Historia transferów – Thomas Ince

Menedżer Hull mógł się poczuć niejako zdradzony. W końcu agent, mentor, ojciec – summa summarum życiowa alfa i omega – Ince’a to jego były kolega z Manchesteru United. W dodatku przed dwoma laty młody Anglik odrzucił m.in. zakusy: Olympiakosu, Monaco i Swansea, by przenieść się na KC Stadium. Więcej! Reprezentant Anglii z juniorskich lat był nawet w Mediolanie, by negocjować warunki kontraktu z Interem – którego gwiazdą był w przeszłości ojciec – na miejscu udzielał nawet rozentuzjazmowanych wywiadów o rychłym transferze, ale w końcu pokiwał głową, pomachał ręką i dał susa do samolotu zmierzającego do hrabstwa Yorkshire.

Ince tłumaczył się później, że wybrał Hull, by nabrać cennego doświadczenia. W przeszłości zdecydował się na podobny krok w barwach Blackpool, kiedy to po dobrym sezonie w jego wykonaniu odmówił powrotu do Merseyside i przenosin do Walii. Wówczas była to imponująco dojrzała decyzja młodzieńca u progu wielkiej kariery, tym razem jednak wydawało się, że z prezentowanymi umiejętnościami mógł pokusić się o walkę o miejsce w – dość osłabionej przecież – wyjściowej jedenastce Interu.

Transfer do Hull wcale nie okazał się udanym posunięciem. Tom musiał skapitulować już po czterech miesiącach (wypożyczenie do Nottingham Forest), a w barwach „Tygrysów” zanotował zaledwie sześć występów. Jedynym cennym doświadczeniem, jakie stamtąd wyniósł, jest więc zapewne świadomość, by nigdy więcej nie podpisywać kontraktu z Hull City AFC. Jedynym pozytywem w czasie trwania umowy z drużyną Bruce’a było tegoroczne wypożyczenie do Derby County.

Wśród „Baranów” przywitano go z otwartymi ramionami. Ince odwdzięczył się błyskawicznie, bo już w debiucie porwał kibiców dwoma zdobytymi bramkami. Od tego czasu zanotował jeszcze siedemnaście występów, zdobywając w nich kolejnych dziewięć bramek, wieńcząc całą przygodę nagrodą Piłkarza Miesiąca Maja Sky Bet.

Nic więc dziwnego, że na jego ściągnięcie nastawał menadżer ze wspólnego czasu w Derby – Steve McClaren. Tyle tylko, że już nie w okolice Nottingam, ale na północ Anglii, do „zamkowego” Newcastle. Ince jednak postanowił kontynuować swoją karierę na poziomie Championship.

„Gdzie on ma ambicje?” – siedzi po krótkim zagłębieniu się w historię transferową Toma Ince’a. Cóż… w Anglii zdają się znać na to pytanie tylko jedną odpowiedź: w rodzinnym domu. Niedawno na polskim podwórku podobnie dziwne decyzje podejmował chociażby Zaur Sadajew. Okazuje się, że niektórym niezwykle trudno rozstać się z rodziną. Jako główny argument za wyborem Hull przed Interem Ince obok chęci dalszego kształcenia się w brytyjskiej piłce stawiał fakt, iż w szatni Steve’a Bruce’a nie będzie się czuł obco.

Z drugiej strony, logika podpowiada, że przy tak wychwalanych potencjale i tej liczbie ruchów transferowych, część winy za podobną sytuację musi ponosić agent. Szczególnie że w tym wypadku to także ojciec piłkarza. Paul Ince nie ma może mocy zatruć całej ligowej piłki, jak chociażby Jorge Mendes, ale z pewnością wie, jak sterować swoim synem. Ktoś, kto w przeszłości z opaską na ramieniu prowadził niejedną drużynę, wzbudza posłuch u słuchaczy.

Ince senior znany jest ze swojego twardego charakteru. Wielką postacią w Interze stał się głównie dlatego, że u szczytu swojej popularności pokłócił się z sir Alexem Fergusonem. Nie można mu jednak odmówić wielkiej kariery, która legitymizuje go do – niekiedy przesadnej – pewności siebie. W końcu pierwszym czarnoskórym kapitanem reprezentacji Anglii nie zostaje się, chowając głowę w piasek. „Szef” jest jednak irytująco niezdolny do przyjmowania krytyki i wyciągania wniosków z porażek. A tych w życiu miał niemało. Tak jak wtedy, gdy został menadżerem Blackpool, przegrywając aż dziewięć na dziesięć spotkań, a w końcu także i posadę.

Jaki ojciec, taki syn

Podobnie nieskory do nauki jest też junior. I to w szczególności na błędach swojego ojca, które oglądał z odległości niedostępnej nieuprzywilejowanym śmiertelnikom.

  • Rok 1998. Sześcioletni Tom Ince z trybun Stade Geoffroy-Guichard w Saint-Entienne razem z ponad 30 000 innych widzów patrzy jak jego tato pudłuje „jedenastkę” w serii rzutów karnych po zremisowanym 2:2 z Argentyną (TYM) meczu 1/16 finału Mistrzostw Świata, wysyłając kadrę z powrotem do domu. Tego dnia to przyszłe cudowne dziecko angielskiej piłki przepłacze pół nocy.
  • Rok 2015. – Thomas Ince rezygnuje z udziału w Mistrzostwach Europy U-21 – krzyczą angielskie nagłówki. Dwudziestotrzylatek, który wychowywał się, patrząc, jak jego ojciec wyprowadza kolegów z szatni na murawę przy owacji kilkudziesięciotysięcznego klubu, rezygnuje z gry dla „Synów Albionu”, gdyż musi przygotować się do sezonu klubowego.

Abstrahując już od faktu, iż gra dla kadry sama w sobie winna być nobilitacją, decyzja Ince’a jest o tyle dziwna, że był on jedną z głównych postaci tej reprezentacji. Tom w dotychczasowych 18 występach w białej koszulce Anglii strzelił trzy bramki i był głównie chwalony przez menadżera, Garetha Southgate’a, który swoją drogą również był zszokowany i rozczarowany decyzją lewoskrzydłowego.

Decyzją o tyle dziwną, że dla zawodnika, który ostatnie lata „przegrał”, by na pół roku wybić się w Derby, turniej w Czechach mógł być oknem wystawowym na świat. W podobnej sytuacji znajdował się chociażby John Guidetti, który na turniej pojechał i szansę – nie tylko sportowo – wykorzystał. Ince nie ma też prawa być zmęczony sezonem, gdyż spędził go głównie w drużynie rezerw. Jeśli dąży więc do gry na najwyższym poziomie, musi liczyć się z intensywnym kalendarzem. Debiutujący w minionym sezonie Premier League Alexis Sanchez finałem Copa America zamknął okres 71-meczowego terminarza ligowo-kadrowego i ma ledwie dwa tygodnie na wypoczynek przed powrotem do treningów.

Ince swoją deklaracją naraził się przede wszystkim angielskim kibicom – ci wygwizdali go już przy pierwszej okazji, podczas meczu z Wolverhampton. Zawodnik Derby musi sobie jednak zdawać sprawę z tego, że takie zachowanie nigdy dobrze nie wygląda także w oczach selekcjonera seniorskiej reprezentacji.

Zdecydowanie się na podobny krok pokazuje jednak, że Anglik świadom jest upływającego w jego karierze czasu. Niewiele już go zostało, by na Wyspach zaistnieć. Nowy nabytek Derby ma nadzieję dokładnie przepracować okres przygotowawczy i razem z drużyną, w której zimą odżył, okrzepnąć i awansować do Premier League, gdzie udowodni swój potencjał.

Do tej pory Ince ma bowiem łatkę zawodnika dobrego jedynie na poziomie Championship właśnie. To tutaj zanotował ponad 100 występów w barwach Blackpool, promując się wśród skautów możnych klubów i tutaj też odrodził się w barwach „Baranów”. Nowy klub zdaje się podzielać ambicje swojego zawodnika. W składzie Derby County znaleźć możemy doświadczonych na najwyższym poziomie i zdolnych do uzyskania awansu: Darrena Benta, Alexa Pearce’a, Scotta Carsona, Chrisa Bairda oraz Andreasa Weimanna.

Następnych rok-półtora to dla Ince’a kluczowy okres w karierze. Jego ojciec nadal wierzy, że syn może stać się piłkarzem pokroju „galaktycznego” Garetha Bale’a. – Ma jeszcze trochę pracy przed sobą. Jest odrobinę za słaby fizycznie i zdaje się należeć do grona późno wystrzeliwujących zawodników. Pamiętam, że Bale w jego wieku też był trochę zbyt chudy, ale w w następnym sezonie przypakował i oczarował tłumy. Podobnie będzie z Tomem za rok – mówił „Szef” „Mirrorowi”. Ale w następnym wywiadzie Paul z pełną powagą twierdził, że Liverpool jest lepszym zespołem ze Stevenem Gerrardem w składzie, więc nie jestem pewien, czy można mu wierzyć na słowo.

[interaction id=”55994fe4cebfcb2204be6ddc”]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze