To był prawdziwy spektakl. Szkoda, że skończył się po pierwszej połowie


28 stycznia 2015 To był prawdziwy spektakl. Szkoda, że skończył się po pierwszej połowie

Barcelona okazała się lepsza od Atletico Madryt i to ona zagra w półfinale Pucharu Króla. Mecz rewanżowy obfitował w wiele zwrotów akcji. Było mnóstwo dobrych zagrań, bardzo szybkie tempo, wiele kontrowersji, ale także kilka niezbyt ładnych zachowań.


Udostępnij na Udostępnij na

Początek tego spotkania do złudzenia przypominał mecz rewanżowy pomiędzy Realem a Atletico, a wszystko za sprawą Fernando Torresa. Jeszcze przed upływem pierwszej minuty spotkania „El Nino” strzelił gola, identycznie jak w meczu przeciwko „Królewskim”. Atletico wyszło na to spotkanie nastawione bardzo ofensywnie, czasami można było mieć wrażenie, że zespoły zamieniły się rolami. Atletico atakowało, a Barcelona wyczekiwała na kontry. Na szczęście dla kibiców Barcelony szybko do wyrównania doprowadził Neymar. To spowodowało, że piłkarze z Madrytu ruszyli do jeszcze większych ataków.

Do poziomu spotkania nie po raz pierwszy w tym sezonie nie dopasowali się sędziowie. Arbiter główny, Gil Manzano, podyktował dla Atletico rzut karny, choć tylko on sam wie, dlaczego to zrobił, ponieważ o karnym nie mogło być mowy. Rozzłościło to piłkarzy Barcelony, którzy dosyć szybko doprowadzili do wyrównania. Co najciekawsze, zrobili to bronią, jaką zazwyczaj gole zdobywa Atletico, czyli po rzucie rożnym. Pomógł im w tym Miranda, który skierował piłkę do własnej bramki.

To ofensywne nastawienie piłkarzy Atletico powodowało, że narażali się oni na zabójcze kontry ze strony Barcelony. Była bardzo duża luka pomiędzy obroną a pomocą i to powodowało, że ofensywni zawodnicy gości mieli dużo miejsca. Te kontry stają się taką bronią Barcelony. We wcześniejszych latach nie było ich zbyt dużo, a w tym sezonie już kilka goli strzelili oni po takich właśnie akcjach. Być może staną się one wizytówką drużyny prowadzonej przez Luisa Enrique.

Barcelona wyszła na prowadzenie po bardzo szybkiej akcji, w której brali udział Messi i Alba, a wykończył ją niezawodny w tym sezonie Neymar. To zagranie zapoczątkowała kolejna kontrowersyjna sytuacja, w której ręką w swoim polu karnym zagrał Alba, ale sędzia kazał grać dalej.

Ta bramka spowodowała, że mecz się uspokoił, aczkolwiek w tej pierwszej połowie mieliśmy pokaz fantastycznego futbolu. Akcja przenosiła się z jednego pola karnego pod drugie, było mnóstwo świetnych zagrań, tempo gry znakomite i to wszystko sprawiało, że spotkanie oglądało się bardzo dobrze. To był spektakl, jaki chcielibyśmy zawsze podziwiać. Szkoda, że w drugiej połowie to spotkanie za sprawą piłkarzy Atletico stało się bardzo brutalne.

Już w tunelu, gdy piłkarze schodzili do szatni, zagotowało się między nimi. Sędzia ukarał czerwoną kartką Gabiego i przez to zachowanie druga połowa przebiegała bez większych emocji. Piłkarze Atletico zaczęli grać bardzo ostro, a do tego nie umieli pogodzić się z porażką. Przykładem na to może być zachowanie Ardy Turana, który rzucił w sędziego liniowego butem. Obuwie piłkarza minęło głowę arbitra, ale takie zachowanie powinno zakończyć się czerwoną kartką.

Druga połowa obfitowała w mnóstwo fauli, a emocji w niej było jak na lekarstwo. Obydwa zespoły, wiedząc, że mecz jest rozstrzygnięty, oszczędzały siły na spotkania ligowe.
Atletico kończyło ten mecz w dziewiątkę po czerwonej kartce, jaką otrzymał Mario Suarez. Szkoda, że tak dobre spotkanie w pierwszej połowie zamieniło się w brutalny mecz przede wszystkim ze strony Atletico. Trochę przypominało to rozgrywki pomiędzy Barceloną a Realem za czasów Jose Mourinho. W drużynie z Katalonii na pochwałę zasługuje wielu piłkarzy. Kolejny świetny mecz rozegrał Neymar, sytuację swoim kolegom wypracowywał Messi, świetnie do akcji ofensywnych włączał się Alba, a w środku pola dużo spokoju wprowadzał Rakitić.

Jeżeli spojrzymy na Atletico, to przegrało ono ten mecz być może dlatego, że za mocno się odkryło. Madrytczycy wyszli zbyt ofensywnie nastawieni. Owszem, musieli atakować, żeby odrobić straty, ale czasami zapominali przy tym o obronie. Brakowało Godina, który był podporą bloku obronnego swojej drużyny.

Diego Simeone zaryzykował i tym razem się nie udało. Na pochwałę zasłużył Fernando Torres, który wyraźnie odżywa w klubie z Madrytu. Powoli wraca do swojej normalnej dyspozycji i pokazuje, że będzie wielkim wzmocnieniem drużyny ze stolicy Hiszpanii. Wiadomo, potrzebuje jeszcze czasu, aby ustabilizować swoją formę, ale jeśli to zrobi, to na pewno strzeli kilka bramek w tym sezonie. Te trzy ostatnie mecze pomiędzy obydwoma zespołami pokazały piłkarzom Atletico, że będzie bardzo trudno powtórzyć tak fantastyczny sezon, jaki im się przytrafił przed rokiem. A Barcelona potwierdziła, że jej forma z meczu na mecz jest coraz wyższa.

Rywalem Barcelony w półfinale Pucharu Króla będzie ktoś z dwójki Villarreal i Getafe. W lepszej sytuacji jest drużyna Villarrealu, która będzie bronić w rewanżu jednobramkowej przewagi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze