Głupota Ronaldo i szóstka Tytonia, czyli sobota na hiszpańskich boiskach


24 stycznia 2015 Głupota Ronaldo i szóstka Tytonia, czyli sobota na hiszpańskich boiskach

24 stycznia 2015 roku był dość wyjątkowym dniem. Dosyć  rzadko zdarza się bowiem, aby tego samego dnia rywalizowały zarówno Real, Barcelona jak i Atletico. Mimo iż każda z tych drużyn mierzyła się z dużo niżej notowanym przeciwnikiem, to nie znaczy, że nie działo się nic ciekawego. Wręcz przeciwnie.


Udostępnij na Udostępnij na

Po raz kolejny co w Hiszpanii powoli staje się normą, wiele można było zarzucić arbitrom. Pierwsza sytuacja z brzegu, czyli rzut karny podczas meczu Realu Madryt z Cordobą. Przepisy jasno mówią, że jeśli piłka najpierw uderzy w inną część ciała, a dopiero w ręce, to „jedenastki”  nie należy dyktować. Jednakże arbiter Alejandro Hernandez  sam uznał, że przepis jest nieżyciowy i należy go zmienić, najlepiej czynem.

https://twitter.com/rafa_lebiedz24/status/559004247824801793

Trzeba jednak oddać strzelcowi bramki, że zademonstrował jak perfekcyjnie zamienić taką sytuację na gola.

https://www.youtube.com/watch?v=iRX20pObTgU

Sam mecz nie dostarczył kibicom zbyt dużej ilości emocji. Zdecydowanie więcej mówi się i to jak najbardziej słusznie, o fatalnym zachowaniu Ronaldo, który uderzył swojego rywala.

https://vine.co/v/OIl6XT6g3Jz

To zachowanie absolutnie nie godne piłkarza grającego na wysokim poziomie, a tym bardziej zdobywcy Złotej Piłki.  W związku z tym powinniśmy się spodziewać surowej kary dla Portugalczyka. Co do tego trzeba jednak mieć pewną wątpliwość, bo w Hiszpanii nie wszystko jest robione zgodnie z logiką. Wystarczy podać przykład sędziego Undiano Mallenco, który w fatalnym stylu prowadził starcie Barcelony i Atletico. Mimo to do tej pory nie został ukarany przez krajową federację i nie należy się spodziewać, że to kiedykolwiek nastąpi. A jeśli Ronaldo nie dostanie dodatkowej kary, to Komitet Dyscyplinarny będzie miał gotową linię obrony, którą przygotował sam arbiter.

O karze mógł za to mówić Przemysław Tytoń, któremu przyszło się mierzyć na własnym obiekcie z Barceloną. W poprzednim starciu pomiędzy tymi zespołami Polak puścił trzy bramki, a jego drogę przebiegł czarny kot, którego później oskarżano o słabą dyspozycję bramkarza. Przed pierwszym gwizdkiem dość niespodziewany prezent urodzinowy otrzymał Luis Suarez, którego trener Enrique odesłał na ławkę rezerwowych.

Tym razem były gracz PSV skapitulował sześć razy, a szczególnie za pierwszy razem nie pomogli mu koledzy, którzy dopuścili do szybkiego rozegrania stałego fragmentu. Swoje trzy grosze dołożył także arbiter, który powinien uniemożliwić taki wariant, zgodnie z przepisem, który wręczeniu żółtej kartki nakazuje grać na gwizdek.

https://www.youtube.com/watch?v=bExRbYQanYE

Druga część gry to prawdziwy koszmar Tytonia. Główny wpływ miała na to czerwona kartka jaką otrzymał Fajr. Wcześniej jednak sposób na Polaka znalazł Messi, który okazał się bezbłędny z 11 metrów. W tej sytuacji podobnie jak przy tych kolejnych, w których na listę strzelców dwukrotnie wpisywał się Neymar, a jeszcze raz Argentyńczyk  trudno powiedzieć, aby mógł się zachować lepiej. Nie inaczej było także w doliczonym czasie gry, kiedy Pedro z bliska skierował piłkę niemal do pustej bramki.

https://vine.co/v/OTBrwghdDVx

Z tego względu ten mecz przypominał jesienny występ na Camp Nou. Nasz bramkarz wpuścił to co miał wpuścić, a okazji do wykazania się w zasadzie nie miał. Wystarczy podać prostą statystykę: na jego bramkę oddaną pięć strzałów i każdy zakończył się bramką. A zazwyczaj kończyło się to tak:

https://vine.co/v/OTBOFa5tpqF

Jako ostatni z „wielkiej trójki” na plac gry wybiegli gracze Atletico Madryt, którzy w „małych derbach” podejmowali Rayo Vallecano. Mimo iż podopieczni Paco Jemeza tradycyjnie podeszli bez respektu do wyżej notowanego rywala, to bardzo szybko mogło porzucić nadzieje o jakimkolwiek dobrym rezultacie.

Wszystko dlatego, że boleśnie przekonali się o wysokiej formie Antoine Griezmanna. Tyle, że goście otrzepali kurz z kolan i postanowili, że na więcej już rywalowi nie pozwolą. Szkoda jednak, że od planów do realizacji jest jeszcze daleka droga, która dzisiaj okazała się dla gości zbyt duża. A jedynego na co mogli sobie pozwolić to uderzenie z dystansu Trashorrasa.

Żeby tradycji stało się zadość jedna bramka musiała paść po stałym fragmencie gry. Tym razem jednak na listę nie wpisał się żaden ze środkowych obrońców, a Manucho, który pechowo pokonał swojego bramkarza.

https://www.youtube.com/watch?v=D96xriuAl0E

Po 20 kolejce tabela Primera Division prezentuje się następująco. Na czele Real Madryt, który ma 48 punktów oraz jeden mecz zaległy. Dalej z jednym punktem straty plasuje się Barcelona, która ma jedno „oczko” mniej niż „Królewscy”. Podium uzupełnia Atletico, którego strata do lidera dalej wynosi cztery punkty.

Późnym wieczorem kibiców w Hiszpanii czekały jeszcze dwa pojedynki: Real Sociedad z Eibarem oraz Villarrealu z Levante.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze