Król powrócił, ma się zdrów!


2 maja 2015 Król powrócił, ma się zdrów!

Gdy wydawało się, że dzisiejszego wieczoru nikt nie jest już w stanie ukraść show Barcelonie, pojawił się on. Cristiano Ronaldo uznał, że mecz przeciwko drużynie, której strzela najwięcej bramek w La Liga, jest idealną okazją do powrotu na tron i po raz kolejny zaliczył magiczny wieczór. Dzięki niemu wyścig o mistrzostwo trwa w najlepsze, a Real najtrudniejszą przeszkodę ma już za sobą.


Udostępnij na Udostępnij na

Kończący spotkanie w masce Krychowiak, krwawiący Ramos, poobijany Banega. To bilans 90 minut prawdziwej boiskowej batalii, której świadkami byliśmy dzisiaj na Sanchez Pizjuan. To miał być mecz walki i nim rzeczywiście był. Co więcej, oprócz boiskowej agresji mieliśmy też do czynienia ze spotkaniem pełnym piłkarskiej jakości. Jeżeli chcecie zainteresować swoich znajomych Primera Division i szukacie odpowiedniej zajawki, skrót z dzisiejszego spotkania będzie rozwiązaniem optymalnym.

Real musiał to spotkanie wygrać. „Królewscy” znali już wynik z Cordoby i aby utrzymać dwupunktową stratę, nie mogli sobie pozwolić na potknięcie w Andaluzji. Czego mogli się spodziewać po meczu z „Nervionenses”? Trudnego spotkania? Brzmi trywialnie. Zespół czekała prawdziwa przeprawa, a kluczem do zwycięstwa miało być opanowanie środkowej części boiska. Z podobnego założenia wychodził Carlo Ancelotti, który nastawił drużynę na ostre, fizyczne starcie. Włoch doskonale wiedział, że najmocniej obsadzoną pozycją ekipy z Andaluzji jest środek pola, gdzie Grzegorz Krychowiak, Vicente Iborra i Stephane M’bia swoją przewagą fizyczną dominują nad każdym przeciwnikiem przyjeżdżającym na Sanchez Pizjuan.

Mieliśmy więc do czynienia z przesunięciem Sergio Ramosa do linii pomocy i ustawieniem go na pozycji pivota. Hiszpan już nie raz udowadniał, że w klasycznej młócce w środku pola czuje się doskonale, a niedawne derbowe spotkanie przeciwko Atletico tylko potwierdzało tę opinię.

Z kolei podopieczni Unaia Emery’ego podchodzili do spotkania z mianem niepokonanych od blisko 25 spotkań. Hiszpański trener, podobnie jak Ancelotti, również postawił na siłę w środku pola i zamiast Iborry, tym razem oddelegował do gry potężnego Stephana M’bię. Kreacji dostarczyć miał Ever Banega, który tym spotkaniem tylko potwierdził, że ten rok jest jego najlepszym okresem od momentu przyjścia do Europy.

Wcześniejsze przypuszczenia się potwierdziły i początek spotkania to walka o dominację w środku pola. Szczególnie odczuwał ją wspomniany już Banega, który musiał się zmagać z agresywnie nastawionym Ramosem. Madryt powoli przejmował inicjatywę na boisku, mając w okolicach 20. minuty posiadanie piłki na poziomie 72% czasu gry. Gra „Królewskich” nie była jednak pozbawiona mankamentów, a największym z nich była postawa Daniego Carvajala, który często przegrywał pojedynki na lewym skrzydle z Jose Antonio Reyesem, tworząc zagrożenie pod własną bramką.

Nie powinno to szczególnie dziwić. Sewilla swoją grę opiera na szybkich skrzydłowych, którzy odpowiadają za blisko 71% ataków „Blanquirrojos”. Podobnie było i tym razem. Jednak to lewa flanka (a nie prawa, jak to normalnie bywa) była groźniejsza i to Jose Antonio Reyes, na spółkę z Carlosem Baccą, tworzyli największe zagrożenie na początku spotkania.

Podział na strefy boiska działań ofensywnych Sevilli (WhoScored.com)
Podział na strefy boiska działań ofensywnych Sevilli (WhoScored.com)

Real miał przewagę w posiadaniu piłki, jednak brakowało elementu kreacji. Isco, podobnie jak James, wydawał się przygaszony, a największą ochotę do gry przejawiał Ronaldo, który pojedynczymi zrywami próbował udowodnić, że 18 bramek strzelonych we wszystkich występach przeciwko Sevilli nie jest dziełem przypadku. I w momencie, kiedy byliśmy świadkami przeciągania liny pomiędzy dzisiejszymi rywalami, nadeszła 29. minuta.

To właśnie wtedy doszło do starcia Grzegorza Krychowiaka z Sergio Ramosem, którego konsekwencją była blisko 8-minutowa nieobecność na boisku polskiego pomocnika. Jak się okazało, był to decydujący moment. „Królewscy” momentalnie przeszli do ofensywy, co skończyło się dwoma trafieniami Ronaldo, odpowiednio w 35. i 36. minucie.

Wywołało to prawdziwy szok w ekipie Emery’ego, którego można uznać za głównego winowajcę tejże sytuacji. No bo jak inaczej potraktować fakt, że kluczowa postać zespołu znajduje się ponad osiem minut poza boiskiem, a drużyna w tym czasie musi sobie radzić w osłabieniu? Wiemy, jaką rolę spełnia w drużynie Krychowiak, jednak tutaj była potrzebna radykalna decyzja – jeżeli nie był w stanie grać, należało zrobić zmianę. Wydaje się, że tę sytuację można było rozwiązać lepiej. Skutki tego błędu okazały się opłakane dla gospodarzy.

Po powrocie Polaka na boisko Sevilla dosyć szybko otrząsnęła się i jeszcze przed przerwą zdobyła kontaktowego gola za sprawą nieodpowiedzialnego zachowania Ramosa i karnego, którego sprokurował. „Jedenastkę” na bramkę zamienił Bacca. Obraz pierwszej połowy był jednak budujący. Spotkanie było dokładnie tym, czego się oczekuje po szlagierze ligi hiszpańskiej. Zresztą w swojej opinii nie jestem osamotniony.

fsc_Sevilla_Real_Madrid
Heatmapa Realu po pierwszej połowie spotkania z Sevillą (3:2)

W pierwszej połowie Real atakował głównie za sprawą Isco. Wychowanek Valencii wyglądał bardzo dobrze i to on, wraz z Marcelo, napędzał ataki „Królewskich” na lewej stronie. Hiszpan był zresztą adresatem największej liczby podań w zespole, a sam Marcelo dogrywał do niego 12 razy. Również Ramos wyglądał solidnie i mimo jego błędu pod koniec pierwszej połowy skutecznie walczył o dominację w środku pola.

Po stronie Sevilli na szczególną uwagę zasługuje postawa byłego zawodnika Realu – Jose Antonio Reyesa. Na początku spotkania był on bezlitosny dla Daniego Carvajala i dobrze wykorzystywał wolną przestrzeń, jaką boczny obrońca zostawiał mu na lewym skrzydle. O wpływie Reyesa na spotkanie może świadczyć fakt, iż w pierwszej połowie brał on udział w dwóch najczęstszych kombinacjach podań w drużynie gospodarzy. Na uwagę zasługuje również Stephane M’bia, który im dłużej trwało to spotkanie, tym coraz pewniej czuł się na boisku i w drugiej połowie rzucił wyzwanie Sergio Ramosowi w środku pola

fsc__FourFourTwo (9)
Wpływ na spotkanie – Sevilla (WhoScored.com)
fsc__FourFourTwo (10)
Wpływ na spotkanie – Real (WhoScored.com)

 

 

 

 

 

 

 

Właśnie, druga połowa. Jeżeli w pierwszej mieliśmy do czynienia z jakimkolwiek graniem na alibi, to w drugiej połowie była to już prawdziwa jazda bez trzymanki. Środkowa strefa praktycznie nie istniała, a drużyny co rusz tworzyły zagrożenie pod jedną, bądź drugą bramką.

Wydawać się mogło, że to podopieczni Emery’ego są bliżej strzelenia bramki. Banega dominował, Reyes nadal siał spustoszenie na prawej flance, a Aleix Vidal nie chciał poczuć się gorszy od kolegi z drugiej strony boiska i również zaczął grać koncertowo.

I w tym właśnie momencie po raz kolejny Ronaldo dał o sobie znać. Dośrodkowanie Bale’a zostało zamienione na bramkę, a kibicom Realu przez myśl przewinęło się zapewne pytanie: dlaczego tak rzadko widujemy takie sytuacje? Rzeczywiście, zasługa Walijczyka przy bramce była nieoceniona i jest to dobry prognostyk przed decydującą częścią sezonu. Co działo się dalej?

85. minuta i zamieszanie w polu karnym, które komizmem przerastało niejedno spotkanie znane z niższych klas rozgrywkowych i przewrotka Ramosa w 88. minucie, który w ten oto efektowny sposób próbował zmazać plamę po błędzie przy straconej bramce.

Jeżeli zapytacie mnie, co zapamiętam z dnia 2 maja 2015 roku, odpowiedź będzie tylko jedna – spotkanie na Sanchez Pizjuan. Fakt, finał Pucharu Polski był niewątpliwie wydarzeniem, które swoją rangą wyprzedzało wszystkie inne (w oczach polskiego kibica), jednak to w Andaluzji zobaczyłem dzisiaj kawał dobrej piłki.

Real udowodnił, że nie należy go skreślać w walce o końcowe trofeum. W szczególności dobra postawa Isco będzie dzisiaj wielkim plusem tego spotkania, zwłaszcza w kontekście ostatniej krytyki bezproduktywności Hiszpana i plotek o jego niezadowoleniu ze swojej pozycji w drużynie. Dzisiaj zamknął usta wszystkim krytykom. Dobre wejście zaliczył także Gareth Bale i pozostaje liczyć na to, że na ostatniej prostej sezonu będziemy mogli obserwować najlepszą wersję Walijczyka.

A Sevilla? Zaprzepaściła szansę na remis i miano niepokonanej we wszystkich spotkaniach z drużynami z czołówki u siebie. Nie wygrały tutaj ani Barcelona, ani Atletico. Była szansa na utrzymanie tej dobrej passy, jednak zabrakło odrobiny szczęścia i cwaniactwa, zwłaszcza w sytuacji z 29. minuty. Pozytywy? Na pewno Reyes i Banega. Grzegorz Krychowiak również nie odstawał i w znanym sobie stylu nie odpuszczał na boisku, za co został zresztą nagrodzony przez publiczność brawami w momencie zejścia z boiska.

Za nami świetny wieczór i miejmy nadzieję, że za tydzień będziemy świadkami równie dobrego widowiska. Zwłaszcza że na Bernabeu przyjeżdza Valencia. Po dzisiejszym meczu apetyt rośnie!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze