Piłkarz, który był za słaby na ekstraklasę


18 kwietnia 2015 Piłkarz, który był za słaby na ekstraklasę

Mikel Arruabarrena. Większości z Was to nazwisko zapewne coś mówi. Tak, to największy niewypał transferowy Legii ostatnich lat. Zawodnik, który w 15 meczach w barwach „Wojskowych” strzelił zaledwie jednego gola. Co u niego słychać? Będziecie zdziwieni, ale Arru biega dziś po boiskach La Liga. Dla SD Eibar strzelił w tym sezonie już siedem goli.


Udostępnij na Udostępnij na

Jest rok 2008. W Ekstraklasie grają: Polonia Warszawa, Odra Wodzisław, Łódzki Klub Sportowy. Na boiskach możemy oglądać: Mauro Cantoro, Janusza Gola, Aleksandara Vukovicia, Rogera, Piotra Reissa czy Roberta Lewandowskiego. To właśnie wtedy Legia Warszawa zdecydowała się na zakup z hiszpańskiego CD Tenerife Mikela Arruabareny. Tenerife grało wtedy w Segunda Division, jednak mimo to z transferem pochodzącego z Kraju Basków zawodnika wiązano ogromne nadzieje. Wysoki, silny, dobrze grający głową, umiejący zastawić piłkę – tak nowy transfer Legii opisywał jej ówczesny dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak. Co jest najciekawsze w tej historii? Pamiętacie, jak Legia zrezygnowała z usług Roberta Lewandowskiego? Po dwóch świetnych sezonach, które obecny kapitan reprezentacji Polski rozegrał w Zniczu Pruszków, przy Łazienkowskiej rozważano ponowne zatrudnienie go. Z Lewandowskiego w stolicy zrezygnowano, zamiast niego przyszedł właśnie Arruabarena… 200 tysięcy euro – tyle wynosiła kwota odstępnego.

Trenerem Legii był wówczas Jan Urban, były zawodnik między innymi Osasuny Pampeluna. Warto zaznaczyć, że zarówno szkoleniowiec, jak i dyrektor sportowy podczas swoich karier grali w Hiszpanii. Znali więc język, co mogło być bardzo pomocne dla nowego zawodnika. Ponadto w kadrze „Wojskowych” był również pochodzący z Hiszpanii Inaki Astiz. Wydawało się, że Arruabarrena nie będzie miał żadnych kłopotów z aklimatyzacją. Stało się jednak inaczej. W swoim oficjalnym debiucie w barwach Legii zawodnik Eibar wystąpił od pierwszej minuty. Była to pierwsza runda eliminacji Pucharu UEFA. Przeciwnikiem drużyny ze stolicy był białoruski FK Gomel. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0. Bask opuścił boisko w 62. minucie. Jego miejsce zajął Takesure Chinyama. W rewanżu Arruabarrena zasiadł na ławce rezerwowych. Wszedł na boisko na ostatnie 11 minut. Jednak najgorsze było dopiero przed nim. W kolejnych dziewięciu spotkaniach nie usiadł nawet na ławce rezerwowych. Do gry wrócił dopiero w pucharowym spotkaniu z Wisłą Płock, które odbyło się 23 września. Pojawił się na boisku w 76. minucie i zaliczył asystę.

Mikel Arruabarrena
Mikel Arruabarrena

Ani razu Bask nie wyszedł w pierwszym składzie Legii na spotkanie ligowe. Swoją pierwszą, i jak się okazało jedyną bramkę dla warszawskiej drużyny, zdobył w derbach przeciwko Polonii w rozgrywkach Pucharu Ligi. Dlaczego Arruabarrenie nie wyszło w Legii? Myślę, że do dziś nie wie tego nawet sam zawodnik. Po strzelonym przez „Arru” golu trener Jan Urban podkreślał jego zaangażowanie, determinację i ciężką pracę. Od gracza, który zarabiał 180 tysięcy za sezon, należy jednak wymagać więcej. Możliwe, że Arruabarrena, który całą swoją karierę, zarówno przed, jak i po Legii, spędził w Hiszpanii, nie mógł po prostu przywyknąć do innego kraju. Oprócz tego, sam piłkarz podkreślał, że ma problemy nie tylko z językiem polskim, ale także angielskim. Jestem jednak zdania, że żeby dobrze grać w piłkę, wcale nie trzeba dużo gadać. Zwłaszcza jeśli trener bez problemu może wyłożyć wszystko po kastylijsku. Wyglądało na to, że Arruabarrena to piłkarz, który przekraczając Pireneje traci wszystkie swoje umiejętności. Prawdopodobnie zarówno sztab szkoleniowy, jak i sam piłkarz doszli do podobnego wniosku.

W styczniu 2009, po zaledwie jednej rundzie spędzonej w Warszawie, Mikel Arruabarrena zasilił, w ramach wypożyczenia, szeregi Eibar, hiszpańskiego drugoligowca.  W rudzie wiosennej wystąpił w 13 meczach w Segunda Division, jednak jego Eibar zajął 21. miejsce w tabeli i spadł do Segunda Division B. 24 czerwca 2009 roku Legia Warszawa zdecydowała się rozwiązać kontrakt z zawodnikiem, który powrócił do SD Eibar. Wystąpił w 39 spotkaniach i zdobył siedem bramek. Po sezonie Arruabarrena udał się na roczne wypożyczenie do grającego na tym samym szczeblu rozgrywek Leganes. To tam talent Baska eksplodował. W 36 meczach zdobył 22 gole. W związku ze świetną formą „Arru” na wypożyczeniu Eibar postanowił dać mu kolejną szansę. Przed sezonem 2011/12 powrócił on do drużyny z Kraju Basków. W pierwszym sezonie po powrocie do Eibar Arruabarrena zdobył dziewięć bramek. Sezon 2012/13, między innymi dzięki 16 bramkom byłego gracza Legii, zakończył Eibar na miejscu premiowanym awansem do Segunda Division. W kolejnym sezonie „Armeros” osiągnęli jeszcze większy sukces. Zdobyli wicemistrzostwo Segunda Division i po raz pierwszy w historii klubu awansowali do La Liga. W małym, niespełna 30-tysięcznym mieście awans świętowano tak, jakby Eibar został mistrzem kraju. Przejazd piłkarzy otwartym autokarem przez miasto, tłumy kibiców na ulicach. Arruabarrena jako drugi kapitan mógł czuć się wyjątkowo dumny.

Swój pierwszy historyczny mecz w Primera Division Eibar rozegrało przeciwko lokalnemu rywalowi – Real Sociedad San Sebastian. Brak w kadrze pierwszego kapitana Txema Anibarro sprawił, że w tym historycznym dla „Armeros” meczu to Mikel Arruabarrena wyprowadził na boisko swoich kolegów. Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla beniaminka. Swojego pierwszego gola w La Liga Arruabarrena zdobył 24 września 2014 roku przeciwko Villarrealowi. Po dośrodkowaniu z prawej strony i małym zamieszaniu w polu karnym dwukrotnie na bramkę Asenjo uderzał środkowy obrońca Eibar, Ekiza. Pierwszy strzał został obroniony przez bramkarza Villarrealu, drugi zablokowany przez obrońców. Piłka trafiła w boczny rejon pola karnego, pod nogi drugiego środkowego obrońcy „Armeros” – Albentosy, który po dryblingu zagrał wzdłuż bramki przeciwnika. Piłka trafiła do byłego zawodnika Legii, któremu nie pozostało nic innego, jak umieścić piłkę w siatce. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, a więc gol „Arru” dał drużynie punkt. Spośród siedmiu bramek, które Bask w tym sezonie strzelił, kilka jest równie istotnych jak ta przeciwko „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Piłkarz urodzony w Tolosa strzelił dwie bramki przeciwko Rayo Vallecano. Pierwsza z nich to gol na 1:0, druga na 3:2. To właśnie takim wynikiem zakończyło się to spotkanie. Kolejna ważna bramka to gol, w zremisowanym 1:1, spotkaniu z Cordobą. Ostatnia, jak do tej pory, bramka „Arru” w La Liga również była bardzo istotna. Siódmego kwietnia w 52. minucie spotkania z Malagą zdobył on bramkę, która, jak się później okazało, dała „Armeros” trzy punkty.

Jak łatwo policzyć, gole gracza, który był za słaby na polską ligę, dały jego drużynie osiem punktów.  Spójrzmy zatem na tabelę. SD Eibar zajmuje w niej 14. miejsce z dorobkiem 31 punktów. Tyle samo ma 15. w tabeli Elche. Gdyby odjąć te osiem punktów zdobytych po golach „Arru”, Eibar miałby ich 23 i zajmowałby 19. miejsce w tabeli.

Co się zatem zmieniło? Na pewno pozycja na boisku. W Legii Arruabarrena grał, chociaż nie wiem, czy to nie za duże słowo, na pozycji jedynego, środkowego napastnika. W Eibar często występuje na pozycji cofniętego napastnika. Daje mu to więcej przestrzeni na boisku, która, jak widać, jest mu potrzebna. Grając nieco za plecami środkowego napastnika, nie musi ciągle walczyć z obrońcami rywala, jednak jest dostatecznie blisko, by znaleźć się w polu karnym w odpowiedniej chwili. Taka sytuacja miała miejsce chociażby przy bramkach przeciwko Villarrealowi czy Cordobie. Jednak nie wydaje mi się, żeby to był jedyny problem Baska w Legii. Trener Jan Urban nie obdarzył go zaufaniem. W Eibar gra prawie w każdym meczu, jest drugim kapitanem. Czuje się potrzebny i swoją grą udowadnia, że tak rzeczywiście jest. Mikel Arruabarrena nie jest z pewnością graczem wybitnym. Jest jednak zawodnikiem solidnym, którego historia może nauczyć młodych ludzi, że warto w siebie wierzyć i pod żadnym pozorem nie wolno się poddawać.

Czy po nieudanej przygodzie w Legii ktoś z Was wierzył w tego piłkarza? Czy Wy wierzyliście, że jako kapitan wyprowadzi drużynę na boisko w meczu jednej z najlepszych lig świata? Zwłaszcza że dwa lata wcześniej biegał po trzecioligowych hiszpańskich boiskach. Właśnie za takie historie kochamy sport i piłkę nożną. Piłkarz, który ani razu (!) nie wybiegł w pierwszym składzie swojej drużyny w ekstraklasie, dziś jest najlepszym strzelcem drużyny grającej w La Liga. Jak widać – „dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze