Piquenbauer powrócił na dobre


25 marca 2015 Piquenbauer powrócił na dobre

Od początku nowego roku Gerard Pique jest jednym z najlepszych zawodników Barcelony oraz liderem formacji defensywnej. Wydaje się, że w przypadku Katalończyka demony przeszłości już dawno odeszły, a jego dyspozycja w niedzielnym El Clasico tylko to potwierdziła.


Udostępnij na Udostępnij na

Po odejściu Carlesa Puyola, prawdziwego lidera oraz kapitana drużyny, w środowisku cules liczono, że schedę po słynnym „Tarzanie” obejmie Gerard Pique, który wraz ze swoim mentorem stworzył jeden z najlepszych oraz najbardziej zgranych defensywnych duetów w historii futbolu, który poprowadził Barcelonę w sezonie 2008/2009 do potrójnej korony. Puyol w czasie meczu trzymał swojego młodszego przyjaciela w ryzach, dawał cenne wskazówki, ponieważ nie od dziś wiadomo, że prawdziwą piętą achillesową Pique jest koncentracja, z której utrzymaniem przez 90 minut Katalończyk miewa częste problemy. Kapitan „Blaugrany” miał bardzo duży wpływ na Pique, dla którego był prawdziwym stróżem i mentorem zarówno na boisku, jak i poza nim, co mogliśmy zauważyć dzięki aktywności obu zawodników w mediach społecznościowych. Gdy Puyol trapiony kontuzjami postanowił zakończyć karierę, wydawało się rzeczą naturalną, że jego rolę na boisku powinien przejąć Pique. Tak się nie stało.

Ilekroć obserwowałem byłego piłkarza Manchesteru na boisku, odnosiłem wrażenie, że Pique boi się wziąć na siebie odpowiedzialność. Katalończyk zamiast dawać przykład swoją grą młodszemu Bartrze, grał bardziej niepewnie niż jego mniej doświadczony partner z defensywy. Ponownie odezwały się jego problemy z koncentracją, której obrońca nie potrafił utrzymać przez całe spotkanie, a popełniane przez niego błędy często skutkowały stratą bramki. Gerardo Martino pomimo sinusoidalnej formy imiennika nadal na niego stawiał, a Pique pomimo błędów i słabej dyspozycji miał zapewnione miejsce w składzie. Na pewno nie było to dla niego dobre, ponieważ czasami zawodnikowi jest potrzebny przysłowiowy „cep”, aby zmusić go do działania oraz zmiany. Takim cepem było przyjście Luisa Enrique, który w drużynie wprowadził swoje porządki i zlikwidował status „świętych krów”, który także posiadał Pique.

Obecny sezon pod wodzą Enrique nie zaczął się dla 28-letniego obrońcy pomyślnie. Pique dla trenera nie stanowił ważnego ogniwa oraz nie miał pewnego miejsca w składzie, które stracił na rzecz Mathieu – nowego partnera Mascherano na środku obrony. Do problemów Pique z grą w pierwszym składzie doszły również problemy „pozaboiskowe”. Obrońca w pewien niedzielny wieczór wszedł w konflikt ze stróżami prawa i dopuścił się ich zniewagi, zaraz po tym kiedy jego brat otrzymał słuszny mandat. Katalończyk groził funkcjonariuszom stratą pracy i przekonywał ich, że za mandat nie zapłaci jego brat, lecz ojcowie policjantów. Pique za to haniebne zachowanie ostatecznie przeprosił, jednak cała sprawa w połączeniu z jego trudną sytuacją w klubie pozostawiła po sobie duży niesmak. Do kompromitującego wydarzenia „Piquenbauer” dołożył kolejne – w spotkaniu z Espanyolem w Supercopa de Catalunya miał rzekomo na ławce rezerwowych korzystać z telefonu komórkowego.

W mediach pojawiły się pogłoski o możliwym odejściu Gerarda z Barcelony. Chrapkę na środkowego obrońcę miał Jose Mourinho, który chciał wykorzystać fakt, że w Chelsea gra Cesc Fabregas  prywatnie przyjaciel Pique, który mógłby przekonać Gerarda do przenosin do Londynu. Nie ustawały również plotki o powrocie Katalończyka do Manchesteru. Pique znajdował się w ewidentnym dołku, kibice zarzucali mu brak zaangażowania, oddania dla klubu oraz bardzo szybko przypięli łatkę celebryty, którym rzekomo stał się u boku Shakiry. Sam zainteresowany wiele razy na łamach prasy czy mediów podkreślał swoje przywiązanie do klubu i dementował plotki o odejściu.  Wydaje mi się, że odejście z powodu niezagrania w dwóch czy trzech spotkaniach nie byłoby w porządku. Barcelona to moje życie i nie zamierzam odchodzić. Wciąż będę walczył, aby zdobyć miejsce w składzie.

Wydaje się, że wszystkie te nieprzyjemne incydenty oraz obecność poza pierwszą „11” podziałały na Pique bardzo motywująco, a „cep” obudził w tym zawodniku jego najlepsze cechy. Już w grudniu Gerard wskoczył do pierwszego składu, a miejsca w nim nie oddał do dziś. Pique na boisku zaczął spisywać się coraz lepiej, a jego forma rosła z meczu na mecz i nadal rośnie, czego przykładem jest wręcz perfekcyjny występ w niedzielnym El Clasico. Dyspozycja Gerarda miała wpływ na wyniki zespołu oraz na ilość traconych bramek przez „Dumę Katalonii”. W obecnym sezonie ligowym Barcelona straciła najmniej bramek (jedynie 17) ze wszystkich zespołów La Liga, co jest zasługą m.in. Pique, który w końcu wziął na siebie większą odpowiedzialność oraz sprostał oczekiwaniom i stał się liderem defensywy „Blaugrany”.

Przyznałem, że nie byłem w gronie najlepszych, ponieważ musiałem publicznie się zmotywować. Zdecydowałem że odsunę się nieco od wszystkiego, mając na celu, by mówiono o mnie tylko z powodu tego, co robię na boisku i teraz znów mam się dobrze.

Poza dobrą dyspozycją Pique w obronie, Katalończyk świetnie odnajduje się również w polu karnym przeciwnika, co zaowocowało sześcioma golami w tym sezonie. Warto dodać, że wszystkie bramki Pique zostały zdobyte po stałych fragmentach gry, w których „Geri” czuje się jak ryba w wodzie. Dobra skuteczność w polu karnym rywala może tylko potwierdzać tezę, że Pique wrócił do dobrej formy i swoją grą nawiązuje do sezonu 2008/2009, kiedy to dzięki porównaniom z Franzem Beckenbauerem, zyskał miano katalońskiego „Piquenbauera”.

Zanim przejdę do podsumowania występu Pique w El Clasico, chciałbym cofnąć się w czasie do występu Gerarda w pierwszym meczu z City, w którym według mnie Katalończyk zagrał porównywalne lub nawet lepsze zawody niż w spotkaniu z Realem w niedzielę. Obrońca Barcelony niemal wyłączył z gry Edina Dzeko, który na boisku w Manchesterze kompletnie nie istniał. Pique wygrywał niemal wszystkie pojedynki powietrzne i wiele razy naprawiał błędy Mascherano, wcielając się w Carlesa Puyola sprzed kilku lat, który musiał asekurować i naprawiać błędy jego samego. Kibiców Barcelony z pewnością może cieszyć bardzo istotny fakt, że Gerard jeżeli zalicza bardzo udane występy, robi to przeciwko wymagającym oraz trudnym rywalom, a mecze z City i Realem są tego potwierdzeniem.

Niedzielne spotkanie było dla Pique prawdziwym testem, testem który Katalończyk zdał celująco. Pokazał, że jest w wielkiej formie i w końcu w pełni wykorzystuje swoje bardzo duże możliwości i predyspozycje. Pique pokazał również, że w spotkaniach objętych dużą presją, jak to z Realem, jest w stanie wskoczyć na najwyższe obroty i być skoncentrowanym przez całe 90 minut, a cules z nostalgią nie muszą wspominać legendarnego Puyola, ponieważ w rolę swojego mentora w końcu wcielił się jego wierny uczeń. Mecz z Realem w wykonaniu „Piquenbauera” był niemal perfekcyjny, Gerard zanotował aż pięć przechwytów i sześć skutecznych wybić, a defensywny duet, jaki stworzył z Mathieu, zadecydował o tym, że Barcelona nie straciła więcej bramek w tym spotkaniu.

Nikt w przyszłości nie będzie pamiętał dobrego występu Pique w spotkaniu z Rayo Vallecano czy z Elche, lecz w pamięci kibiców utrwali się pojedynczy wślizg w pojedynku z Garethem Balem w El Clasico, ponieważ najlepszy jesteś wtedy, kiedy wygrywasz z najlepszymi, a Pique dokonał właśnie tego w niedzielę.

Piquenbauer wrócił i szybko nie odejdzie…

 

Komentarze
Guest (gość) - 9 lat temu

https://mobile.twitter.com/Troll__Football/status/580289511730462720
????

Odpowiedz
Michał Kołodko (gość) - 9 lat temu

https://twitter.com/Troll__Football/status/580289511730462720 :D

Odpowiedz
majkel (gość) - 9 lat temu

Pique to jeden z najmniej docenianych obrońców na świecie.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze