Wielki afrykański zawód


30 stycznia 2015 Wielki afrykański zawód

Każdy z nas robi głupie rzeczy... Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto w życiu nie popełnił żadnego błędu. Podczas Pucharu Narodów Afryki widzimy jednak, że ktoś tam nie jest w stanie zapanować nad sytuacjami, które mają miejsce. I nie chodzi tylko o feralne losowanie między Mali i Gwineą. Dziwnych kwiatków było więcej.


Udostępnij na Udostępnij na

Na hasło futbol afrykański wielu z nas pomyśli od razu: 22 Murzynów, którzy kompletnie nie wiedzą, po co i jak biegają za szmacianą kulą, bez żadnej taktyki próbując ją wkopać do bramki przeciwnika. To stereotypowe i krzywdzące Czarny Kontynent spojrzenie na ich futbol zmienia się coraz bardziej, jednak oglądając obecnie rozgrywany tam czempionat, mam wrażenie, że z powrotem w kierunku negatywnym. A szkoda…

Niech decydują kulki

Zacznę od sprawy, który w jakiś sposób dotknęła mnie najbardziej, czyli oczywiście losowania, kto zagra w ćwierćfinale. Wszystko mogło rozstrzygnąć się na boisku na korzyść Mali, ale cóż. Zmarnowany karny, jeden głupi błąd i dominacja przez pełne 90 minut nie zdała się kompletnie na nic. Zresztą o takiej „głupocie” można śmiało mówić w kontekście całej rywalizacji. Podopieczni Henryka Kasperczaka byli stroną przeważającą w dwóch z trzech spotkań. Naciskali na bramkę przeciwników i zabrakło tego jednego dostawienia nogi i wpakowania piłki do siatki. Zarazem tak mało i dużo.

Henryk Kasperczak wykonał z Mali wielką robotę. „Orły” z ekipy, która grała bardzo przeciętnie, przeistoczyły się w zespół, który potrafił zaatakować wysokim pressingiem i zepchnąć rywala do głębokiej defensywy. I co z tego, że prezentowały prawdopodobnie jeden z najciekawszych futboli podczas całego turnieju? Może brzmieć to bardzo subiektywnie… Może nawet jest, ale jeśli nie wierzycie, to obejrzyjcie sobie mecze podopiecznych „Kaspera”. Mieli być outsiderem i walczyć z Gwineą o trzecią lokatę – ostatecznie niestety otarli się i spadli na dno.

Co z polskim selekcjonerem? Trudno powiedzieć. Podobno aż trzy jego numery nie odpowiadały i wiele wskazuje na to, że to już koniec drugiej przygody szkoleniowca z Mali. Po dwóch brązowych medalach na dwóch kolejnych PNA podopieczni Henryka Kasperczaka mieli zdobyć coś więcej. Apetyt na sukces w Mali rósł. Odpadnięcie w fazie grupowej na pewno go nie nasyciło, nawet w takich okolicznościach.

Sytuacja, gdy o awansie ma decydować rzut monetą lub wylosowanie kulki, jest rzadkością. Nic więc dziwnego, że nikt nie pomyślał, jak bardzo jest krzywdzące to, że o awansie nie decyduje w żaden sposób to, co pokazywano na boisku. Już sprawiedliwsze byłoby zastosowanie rozwiązania z mistrzostw Afryki (CHAN – mogą tam wystepować tylko zawodnicy z rodzimych lig). Przed losowaniem, które jest punktem ósmym, jest jeszcze ranking fair play.

Wiele osób podkreślało, że komuś zwyczajnie zabrakło wyobraźni. Wszak można było zorganizować serię rzutów karnych jeszcze na boisku. Tak, tylko na coś takiego nie pozwalał regulamin. Wyobraźcie sobie, co by się działo w kraju przegranych, ile złych emocji wylałoby się po takim odpadnięcu. I to niezgodnym z zasadami!

Nożyczki na boisku i sędziowie, czyli dwa absurdy

To nie był jedyny paradoks zakończonej fazy grupowej. Na boisku lądują różne rzeczy – race, petardy, zgniecione bilety, serpetyny itd. Zastanawiam się, jaką minę miał Sako, kiedy znalazł na boisku… nożyczki.

https://www.youtube.com/watch?v=UA2WjNoZrmM

Nie jestem pewny, w którym miejscu je znaleziono, ale raczej nie zostawiły ich osoby, które przed meczem kończyły strzyc trawę. A może któryś z zawodników miał je w spodenkach? Jeżeli nadleciały one z trybun, to ktoś powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Najprawdopodobniej jednak tak się nie stanie.

Wiele można powiedzieć o poziomie sędziowania podczas PNA. I jak na złość, nie można powiedzieć o nim raczej nic dobrego. Sędziowie nie zwracali uwagi na bardzo groźne i niebezpieczne wejścia wyprostowanymi nogami, gdy zawodnicy byli wycinani równo z trawą. Potrafili za to gwizdnąć walkę… bark w bark. Część na szczęście radzi sobie z sędziowaniem bardzo dobrze. Oby to oni gwizdali w pozostałych spotkaniach.

Rozczarowania potentatów

Do tej pory nikt nie prezentował się na tyle dobrze, by wskazać go na faworyta turnieju. Może Wybrzeże Kości Słoniowej? Po powrocie Gervinho w końcu uaktywni skrzydła i może uda mu się zaprezentować lepiej niż do tej pory?

Z pewnością możemy wskazać pierwszych pretendentów do tytułu największego rozczarowania. Z grupy A na spokojnie i wielkim luzie wyjść miały kadry Gabonu i Burkina Faso. Skończyło się wielką kompromitacją i odpadnięciem obu ekip. Gabon spektakularnie przegrał z Gwineą Równikową 0:2 i Kongiem (0:1). Burkina Faso uchowała się od kompletnej klęski, remisując bezbramkowo z najsłabszą (tj. najniżej notowaną) reprezentacją gospodarzy. Co gorsza, obie reprezentacje grały po prostu słabo i nudno – ale to można zarzucić nie tylko im.

Nie popisał się również Kamerun, który po odejściu Samuela Eto’o miał radzić sobie świetnie. Tymczasem wszystko zakończyło się fatalnie, bo eksperyment zakończył się ostatnim miejscem w grupie. Wstydu nie przynieśli chociaż piłkarze WKS-u, którzy zgodnie z planem wygrali grupę.

Czego życzę na nadchodzącą rychle fazę pucharową? Z pewnością w końcu większych emocji. PNA nie dało ich nam na razie zbyt wiele i pozostaje mieć nadzieję, że ostatni dzień fazy grupowej, kiedy w świetnych spotkaniach zmierzyły się zespoły z grupy D, spowoduje, że w końcu dojdzie do przełamania i nie będziemy przysypiać w kolejnych meczach. Z drugiej strony – oby też nie mówiło się zbyt dużo o panach z Seszeli, Mauritiusa, Gambii i Zambii, którzy poprowadzą ćwierćfinały. Przed nimi i tak trudne zadanie obrony honoru arbitrów… Może to oni uratują nadszarpnięty wizerunek niegdyś jednego z najlepszych turniejów piłkarskich?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze