GOS: Robinho


30 stycznia 2015 GOS: Robinho

Za czasów gry w Realu i Manchesterze City imponował formą, było o nim głośno jak o mało którym piłkarzu. Po transferze do Milanu stopniowo przygasał, aż w końcu kompletnie się wypalił. Co się stało z Robinho?


Udostępnij na Udostępnij na

Dobre złego początki

Robson de Souza, znany bardziej jako Robinho, urodził się w 1984 roku w Sao Vicente. Został dostrzeżony przez skautów Santosu w 1993 roku, kiedy to strzelił siedemdziesiąt trzy bramki dla futsalowej drużyny Portuarios. Miesiąc po zakończeniu rozgrywek został włączony do programu szkolenia młodzieży Santosu, nadzorowanego przez samego Pelego. W 2002 roku, dzięki dobrym występom w sekcjach młodzieżowych klubu, został włączony do pierwszego zespołu. Pomógł swojej drużynie zdobyć pierwsze od 20 lat mistrzostwo kraju. Jego rozwój przebiegał na tyle pomyślnie, że dwa lata później został wybrany na najlepszego gracza. Nie wszystko szło jednak po jego myśli.

Robinho
Robinho (fot. skysports.com)

Dobre występy zarówno w klubie, jak i reprezentacji, w której zdążył już wówczas zadebiutować, przykuły uwagę Realu Madryt. „Królewscy” bardzo mocno zabiegali o sprowadzenie do siebie młodego napastnika, a sam Robinho również chciał przenieść się do Madrytu. Plany te zostały jednak pokrzyżowane poprzez porwanie jego matki, która przez czterdzieści dni była przetrzymywana w nieznanym miejscu. Robinho zawiesił negocjacje z Realem i ogłosił, że nigdzie się nie ruszy, dopóki jego matka nie zostanie odnaleziona. Koszmar wkrótce się skończył, a porywacze zostali złapani. To wydarzenie tylko pogłębiło w Brazylijczyku chęć opuszczenia kraju i wreszcie 25 sierpnia 2005 roku oficjalnie został piłkarzem „Królewskich”. Wraz z nim ojczyznę opuściła cała rodzina.

Podbój Europy

Robinho
Robinho w Realu (fot.marca.com)

Transfer do Hiszpanii wyraźnie mu służył. Z meczu na mecz grał coraz lepiej. Strzelał ważne gole, asystował i cieszył kibiców wymyślnymi sztuczkami i dryblingami. Trzeba jednak pamiętać, jakim klubem jest Real – to istny gwiazdozbiór i często trudno pogodzić ze sobą wszystkie te indywidualności. Mimo dobrej formy Robinho nie grał tyle, ile by tego oczekiwał. Nie mógł się pogodzić z tym, że czasem musi zejść ze sceny i zrobić na niej miejsce dla kogoś innego. Nic więc dziwnego, że gdy otrzymał ofertę lukratywnego kontraktu z Manchesteru City, zgodził się. Był to klub prężnie rozwijający się, z nieograniczonymi zasobami, który walczył o najwyższe cele, a Brazylijczyk miał być jego pierwszoplanową postacią. Hiszpanię opuszczał z dorobkiem trzydziestu pięciu goli i dwudziestu trzech asyst.

Robinho
Robinho w barwach City (fot. fotbollsoraklet.se)

Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że pewny swoich umiejętności Robinho trochę się przeliczył. Real a City były jak Paryż i Jadowniki. Co innego było grać z gwiazdami w Madrycie, a co innego z piłkarzami, którzy idealnie pasowali do średniaka Premier League, a nie drużyny aspirującej do jej zdobycia. Jego forma powoli opadała, a on sam wydawał się tracić ochotę na grę. Więcej czasu spędzał w budkach z kebabami aniżeli na treningach. Pechowe kontuzje również nie były dobrymi sprzymierzeńcami. Doprowadził do sytuacji, w której bardziej wadził zespołowi, niż mu pomagał. Z pomocą przyszedł jego były klub, Santos, który wypożyczył swojego wychowanka na resztę sezonu 2009/2010. Wystąpił zaledwie w dwóch meczach, a po powrocie do Anglii władze „Obywateli” zaczęły się rozglądać za kimś, komu mogłyby wcisnąć Robinho.

Włoska robota

Robinho i Ibrahimović, AC Milan
Robinho i Zlatan Ibrahimović (fot. footballqs.com)

Chrapkę na Brazylijczyka miał Milan, a ówczesny pracodawca dwudziestosześciolatka nie robił większych problemów. Ostatniego dnia okienka transferowego przeszedł do drużyny „Rossonerich” za 15 mln euro. Wydawało się, że we Włoszech odżył – świetnie rozumiał się ze Zlatanem Ibrahimoviciem, z którym nawzajem sobie asystowali. Był ważną postacią drużyny Massimiliano Allegriego.

Jednak wszystko kiedyś się kończy. Dobra seria Robinho została przerwana wraz z odejściem „Ibry”. Oprócz utraty partnera, z którym tak dobrze się dogadywał, w zrobieniu wielkiej kariery we Włoszech przeszkodziło mu coś jeszcze – on sam, a raczej jego niezdrowy tryb życia. Brazylijczyk wpadł w błędne koło – nękały go częste kontuzje, więc dużo czasu spędzał poza boiskiem. Żeby umilić sobie okres rozłąki z piłką, chodził do klubów nocnych i odżywiał się nadmiernie oraz niezdrowo, co powodowało osłabienie jego organizmu i w efekcie kolejne kontuzje. Gdy już był zdrowy, ku rozpaczy fanów, grał regularnie.

Nie były to jednak występy, których po nim oczekiwano. Często był najgorszy na boisku, w ogóle się nie starał i ponownie sprawiał wrażenie, jakby ktoś go zmuszał do gry w futbol. Zarząd Milanu w końcu stracił do niego cierpliwość i Brazylijczyk został wypożyczony do Santosu (ponownie). Jak na razie wystąpił tam w szesnastu spotkaniach i strzelił cztery gole. Biorąc pod uwagę jego wiek i zaangażowanie w prowadzenie własnej kariery, wątpliwe jest, że jeszcze ujrzymy Robinho z jego najlepszych lat. Po zakończeniu trwającego obecnie wypożyczenia, prawdopodobnie na stałe wróci do Brazylii.

Trofea i sukcesy

– Mistrz Brazylii (Santos) (2002,2004)
– Najlepszy piłkarz ligi brazylijskiej (Santos) (2004)
– Puchar Konfederacji (Brazylia) (2005)
– Copa America (Brazylia) (2007)
– Najlepszy strzelec Copa America (Brazylia) (2007)
– Najlepszy zawodnik Copa America (Brazylia) (2007)
– Mistrz Hiszpanii (Real Madryt) (2007, 2008)
– Superpuchar Hiszpanii (Real Madryt) (2008)
– Puchar Konfederacji (Brazylia) (2009)
– Mistrz Włoch (AC Milan) (2011)
– Superpuchar Włoch (AC Milan) (2011)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze