W Italii bez zmian – dominacja Juventusu


13 września 2014 W Italii bez zmian – dominacja Juventusu

Za nami pierwszy poważny ligowy sprawdzian Juventusu pod wodzą nowego szkoleniowca. W Turynie „Stara Dama” pewnie pokonała Udinese 2:0. Czy pomimo korzystnego wyniku kibice mistrza Włoch mogą być Allegri, czyli weseli?


Udostępnij na Udostępnij na

Juventus przystąpił do dzisiejszego spotkania w mocno okaleczonym składzie. Zabrakło mózgu, czyli Andrei Pirlo, a także serca drużyny z Piemontu w osobie Arturo Vidala. Na szczęście pomimo prasowych doniesień na boisku pojawił się Carlos Tevez, który już w 8. minucie wpisał się na listę strzelców. Wynik meczu w 75. minucie ustanowił Claudio Marchiso.

Spotkanie na Juventus Arena nie zachwycało tempem prowadzonej rozgrywki. „La Vecchia Signiora” od początku dyktowała warunki. Nawet w sytuacjach, gdy Udinese starało się przejąć inicjatywę, obrona Juventusu bezwzględnie niwelowała ofensywne zapędy Antonio Di Natale i spółki. Szczerze mówiąc, zawsze mam problem z odpowiednią oceną występów turyńskiego zespołu. Mecze rozegrane z jego udziałem nie porywają szybkością prowadzonej rozgrywki, jednakże mają w sobie pewien pocztówkowy urok – idealnie nadają się do kompilacji, jakie możemy znaleźć w serwisie YouTube. Bramki Pirlo czy Pogby to dzieła, które powinny mieć szczególne miejsce w muzeum sztuki współczesnego futbolu. Niestety w dzisiejszym spotkaniu ciekawych akcji nie starczyłoby na wypełnienie 6-sekundowego Vine’a.

Po pierwsze, patrząc na styl gry zespołu z Turynu, można odnieść wrażenie, że na ławce trenerskiej nie doszło do zmiany. Massimiliano Allegri nie zdążył odcisnąć piętna na „Starej Damie”, dlatego też ta prowadzi grę w sposób identyczny jak pod wodzą Antonio Conte. „Juve”, pomimo braku Pirlo, dominowało w środku pola, a Udinese nie postawiło wysoko poprzeczki i od początku było nastawione na grę defensywną. Oba zespoły w pierwszej fazie spotkania ustawione były w formacji 3-5-2, jednakże powyższy układ zdecydowanie lepiej funkcjonował w drużynie z Turynu. Obrońcom z Udine brakowało dynamizmu i bardzo często nie byli w stanie przeciwstawić się atakom  „Bianconeri”. Antonio Di Natale, a także Luis Muriel (zmieniony po przerwie) większość meczu czekali na piłki od partnerów, które do nich nie docierały, co spowodowało, że napastnicy z południa Włoch nie oddali w pierwszej połowie ani jednego celnego strzału na bramkę gospodarzy. W drużynie gości pochwalić jednak należy Panajotisa Kone, który starał się uporządkować grę w środku pola. Juventus po szybko strzelonej bramce nie starał się bronić korzystnego wyniku. Po zmianie stron Stramaccioni ustawił Udinese w formacji 3-4-2-1. Zdecydowanie bardziej ofensywny szyk nie przyniósł pożądanych efektów. Udine dłużej utrzymywało się przy piłce, jednakże nie spowodowało to większego, oprócz strzału Marquesa Allana, zagrożenia. Bubnjic zdołał nawet umieścić futoblówkę w bramce strzeżonej przez Gianluigi Buffona, ale był na minimalnym spalonym.

Warto odnotować dobry występ Patrice Evry, a także Roberto Pereyry (sprowadzonego w tym okienku transferowym z Udinese), który świetnie zastąpił kontuzjowanego Arturo Vidala. Miejscami stylem gry, a także sposobem poruszania się po boisku bardzo go przypominał. W barwach „Juve” zadebiutował także Alvaro Morata, który pojawił się na murawie w samej końcówce. Mógł zdobyć bramkę, jednak jego świetny, niesygnalizowany strzał wybronił bramkarz Udine.

Już we wtorek „Stara Dama” rozpoczyna przygodę z Ligą Mistrzów. Na początek szwedzkie Malmo. Przeciwnik na pierwszy rzut oka idealny na rozpoczęcie rozgrywek, jednakże, jak pokazały potyczki grupowe Juventusu w poprzednim sezonie LM, żadnej drużyny nie można ignorować. Jeżeli klub z Turynu, tak samo jak w dzisiejszym spotkaniu, zdominuje spotkanie kulturą i mądrością prowadzenia rozgrywki, fani „Bianconerich” nie powinni martwić się o końcowy wynik. A już w następny weekend hit Serii A Milan – Juventus. Mecz, któremu pikanterii doda przede wszystkim osoba nowego selekcjonera „Juve”. Udinese na swoim stadionie podejmie pretendenta do scudetto, czyli Napoli. Emocji na pewno nie zabraknie.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze