Mateusz Zyzański, Andrzej Siciarz

Wielkie rozczarowania, czyli dwudziesta kolejka Serie A


27 stycznia 2015 Wielkie rozczarowania, czyli dwudziesta kolejka Serie A

Serie A... zbiór najlepszych drużyn ligi włoskiej, z których tylko nieliczne potrafią dojść na sam szczyt tabeli i na nim pozostać. Zwykle przez pierwszą połowę sezonu tabela nabierała kształtów, pokazując tym samym, między którymi zespołami toczyć się będzie bitwa o mistrzostwo. Bukmacherzy z przekonaniem mogli obstawiać faworytów, którzy poza małymi potknięciami zwykle osiągali to, co sobie zamierzyli. Tak było kiedyś... A jak jest teraz? Na to pytanie doskonale odpowiadają wyniki dwudziestej kolejki Serie A.


Udostępnij na Udostępnij na

Wiele niespodzianek, które fanatyków futbolu doprowadziły do szaleństwa, wydarzyło się w weekend, który rozpoczął się od starcia Cagliari z Sassuolo. Drużyna prowadzona przez Eusebio Di Francesco nie zdołała pokonać gospodarzy, którzy wynik spotkania ustalili tuż po bramce strzelonej przez Sassuolo, ostatecznie doprowadzając do zwycięstwa 2:1.

Krew płynąca wartką strugą

Paolo Maldini
Paolo Maldini z pewnością z wielkim smutkiem musiał oglądać spotkanie swojego byłego klubu (fot. Skysports.com)

Wielki Milan. Milan, który zdobywa trofeum Ligi Mistrzów. Milan, który dominuje w rodzimej lidze włoskiej. Milan, którego nie imają się żadne problemy. O takiej wizji zespołu „Rossonerich” fanatycy „Czerwono-Czarnych” mogą już całkowicie zapomnieć. Ostatnia porażka z Atalantą Bergamo doprowadziła do ogólnospołecznej dyskusji dotyczącej pozycji obecnego selekcjonera Milanu, Filippo Inzaghiego. Żeby ją zrozumieć, trzeba przytoczyć pokrótce historię legendarnego snajpera „Il Diavalo” w roli trenera.

Kiedy łzy po odejściu „Senatorów” (rozstanie z barwami Milanu wieloletnich, legendarnych piłkarzy takich, jak: Gattuso, Seedorf, Nesta, Inzaghi) zaczęły wysychać, do wiadomości publicznej została podana informacja, że jedna z najbardziej ukochanych gwiazd, która w ostatnim czasie postanowiła zawiesić buty na kołku, ma zamiar rozpocząć karierę trenerską, a swoje pierwsze kroki będzie stawiać w jednej z młodzieżówek swojego byłego klubu. Fani ową wiadomość przyjęli z wielką radością, ponieważ darzyli „SuperPippo” niezwykłym uczuciem, które przybrało na sile, gdy Inzaghi postanowił przejąć pod swoje skrzydła drużynę seniorską.

Ogromne pokłady entuzjazmu, które wlał w serca zawodników „Pippo”, całkowicie ulotniły się po ostatnich remisach i porażkach. Pozycja Inzaghiego, który wybrany został przez samego Silvio Berlusconiego, zaczęła gwałtownie słabnąć. Brak stylu, szczęśliwe sukcesy oraz przebłyski Meneza sprawiły, że Milan w obecnym momencie zajmuje dziesiąte miejsce, tracąc do upragnionej trzeciej pozycji aż osiem punktów, które przy obecnej formie „Diabłów” wydają się być odległością nie do pokonania.

Filippo Inzaghi, trener Milanu
Czy Filippo Inzaghi sobie poradzi?

Mecz, który odbył się w sobotę, nie tylko nie poprawił sytuacji Inzaghiego, ale także doprowadził do walki w samym sercu piłkarskiej rodziny… w szatni. Mecz z Lazio, który Milan zaczął w wyjątkowo udany sposób, zamienił się w uosobienie wszystkich problemów i bolączek gry mediolańskiego giganta. Początek był świetny, zawdzięczany w dużej mierze błędom piłkarzy Lazio oraz umiejętnościom Meneza, który bez większej krępacji zmienił rezultat spotkania na 0:1 dla przyjezdnych. Niestety, tuż po strzelonej bramce Milan postanowił powtórzyć błędy z poprzednich spotkań, cofając się do obrony i rozpaczliwie broniąc wyniku. Do końca pierwszej połowy się udało…

…jednak w drugiej Lazio zadało dwa szybkie ciosy (dwie bramki w cztery minuty), które obnażyły wszystkie słabości dawnej chluby Włoch, stawiając Inzaghiego w bardzo niekorzystnym świetle, potwierdzając tym samym, że nagroda „Złotego Tapira” (ironiczna nagroda dla osoby, której delikatnie rzecz ujmując, powinęła się noga) została przyznana mu niebezpodstawnie.

Wynik, który zobaczyli kibice zebrani na Stadio Olimpico, zatrwożył serca wszystkich fanów Milanu, doprowadzając do nieprawdopodobnej frustracji obrońcę Milanu, Philippe Mexesa, który za atak na zawodnika Lazio otrzymał czerwoną kartkę.

Kryzys, który uderzył w Milan, trwa już od kilku lat i nic nie zapowiada jego poprawy. Jednak takiego koszmaru, który spotkał milanistów, nie życzyłbym żadnemu kibicowi.

Rewolwer o pięciu pociskach

Tradycyjnie, jak co kolejkę, Serie A uraczyło nas kilkoma spotkaniami rozegranymi o tej samej godzinie. Przenieśmy się na opustoszałe już Stadio Marc’Antonio Bentegodi w Weronie. To właśnie tam mieliśmy okazję zobaczyć spotkanie pomiędzy drużynami Hellasu Verona oraz Atalanty Bergamo. Ta druga po zaskakującej wygranej z ekipą Milanu poczuła wiatr w żagle, łaknąc kolejnych sukcesów, które pozwoliłyby jej na ucieczkę od strefy spadkowej. Spotkanie było wyjątkowo wyrównane, jednak to gospodarze otworzyli i zamknęli wynik meczu za pomocą bramki strzelonej przez Javiera Pedro Saviole. Ogrom pracy przypadł bramkarzom obu ekip, z których to goalkeeper Hellasu został wyróżniony, dzieląc tytuł zawodnika meczu wraz ze środkowym obrońcą swojej drużyny, Vangelisem Morasem.

Jednego ze spotkań Serie A z pewnością nie będzie dobrze wspominać autor jednej z trzech bramek podczas meczu Parmy z Ceseną. Mowa oczywiście o strzelcu samobójczej bramki, Emmanuelu Cascione, którego przed gromami ze strony kolegów i trenera uratował jedynie fakt, że jego drużynie udało się zdobyć jeszcze dwie bramki, które ostatecznie ustaliły wynik spotkania na 1:2. Warto odnotować słabą formę obu bramkarzy, którzy otrzymali bardzo niskie noty po zakończeniu spotkania. Jednak na dobrą sprawę ostateczny rezultat meczu nie wprowadził żadnych większych zmian w obecnej sytuacji obu drużyn, która wydaje się być tragiczna, bowiem i jedna, i druga ekipa znajdują się „pod kreską”, która obecnie oznacza dla nich tylko jedno… degradację do Serie B.

https://www.youtube.com/watch?v=9MNPPnSh1Y8

https://twitter.com/ParmaFC/status/559378073318354944

Całkiem dużo wydarzyło się na Stadio Comunale Luigi Ferraris, na którym rękawice skrzyżowały Sampdoria Genua oraz Palermo. Spotkanie, które dla gospodarzy mogłoby okazać się wygranym, zakończyło się jedynie remisem, co w dużym stopniu wpłynęło na stopień rozwarcia ust wielu kibiców, których oczy skupiły się na Serie A. Początkowa dominacja Sampdori dała o sobie znać już w szóstej minucie, kiedy to piłkę w siatce „Rosanero” umieścił Eder. Sytuacja uległa pewnej zmianie po przerwie, kiedy to dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy swojego szczęścia spróbowali goście, których szanse na remis pogrzebać mógł Fulignati, gdy otrzymał czerwoną kartkę w 58. minucie. Sampdoria mimo ciągłej walki i nieustającego pressingu nie potrafiła sprostać kamiennej obronie gości, co ostatecznie doprowadziło do zakończenia meczu wynikiem 1:1.

O drużynie „Granata”, co uśpić potrafiła swego rywala

Kibice, którzy w konfrontacji Interu Mediolan z zespołem Torino FC oczekiwali emocjonującego meczu, nie mogli mówić o trafnej przedmeczowej ocenie. Spotkanie, a zwłaszcza pierwsza połowa, to dla patrzącego emocje na poziomie oglądania filmu dokumentalnego o życiu uczuciowym leniwca.

To, co z pewnością przed meczem przyciągnęło przed telewizory polskich kibiców, to dwa nazwiska związane z naszą ojczyzną. W zespole Torino pan występujący w roli kapitana drużyny, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Zwłaszcza że Kamil Glik, oprócz pełnienia wyżej wspomnianej roli, jest zdobywcą już pięciu goli w Serie A. Biorąc pod uwagę nominalną pozycję Polaka na boisku, to nie lada wyczyn. Po przeciwległej stronie boiska zameldował się, wystawiony od pierwszej minuty, niemiecki napastnik z polskimi korzeniami, Lukas Podolski. To, co łączy obu graczy, to miasto Gliwice. Jeden się w tym mieście urodził (Podolski), drugi był piłkarzem Piasta, lokalnej drużyny.

22.03.2013 Polska - Ukraina 1:3
Kamil Glik miał możliwość pokazania się fanom po raz kolejny (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Dodatkowej pikanterii dodawała spotkaniu możliwość zaistnienia sytuacji, w której na murawie pojawią się jako rywale byli koledzy z zespołu Sampdorii Genua, Mauro Icardi oraz Maxi Lopez. Niegdyś przyjaciele, także poza boiskiem, dziś śmiertelni wrogowie. To, co poróżniło dawnych kolegów, to kobieta. Była żona Maxi Lopeza, Wanda Nara, to obecna partnerka Icardiego. Lopez z pewnością miał dodatkową motywację przed meczem, chcąc udowodnić boiskową wyższość byłemu kumplowi, przez którego przyjmowanie piłki głową stało się utrudnione przez rogi.

Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem całkowitej dominacji ekipy prowadzonej przez Roberto Manciniego, którego zespół wzmocniony nazwiskami Shaqiriego i Podolskiego postanowił udowodnić zgromadzonym na Stadio Giuseppe Meazza, że słowo „odrodzenie” będzie motywem przewodnim najbliższych poczynań „Nerrazzurich”. Grająca trójką obrońców drużyna Torino postanowiła przypomnieć fanom zgromadzonym w Mediolanie, że to właśnie Włochy zasłynęły z piłkarskiej taktyki o nazwie „catenaccio”. Bovo, Glik i przede wszystkim Emiliano More stanowili mur nie do przejścia, którego podporą okazał się być Daniele Padelli, którego ofiarność, nieustępliwość i niezwykły spokój pozwoliły gościom wywieźć trzy punkty ze stadionu Interu.

W poczynaniach gospodarzy zdecydowanie rzucała się w oczy agresja i niezwykła chęć zwycięstwa, która w znaczącym stopniu przełożyła się na wygląd drugiej połowy spotkania, w której to goście zostali praktycznie całkowicie zdominowani i zamknięci w obrębie własnego pola karnego. Jednak każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli rzucamy wszystkie siły do ataku, to musimy liczyć się z osłabieniem defensywy i możliwością zabójczej kontry. Moment przełomowy całego meczu nastąpił w jego końcówce, w której to drużynie Manciniego zabrakło najwidoczniej koncentracji. Wskazuje na to moment, w którym padła bramka, czyli doliczony czas gry.

Jakże wiele mówiło się o powrocie Interu do walki o najwyższe cele. Jak wielkie słowa padały, gdy na konferencjach prasowych Roberto Mancini udowadniał wiarę w swoją drużynę. Jak wielkim rozczarowaniem okazać się musiał rezultat końcowy, który dla „Nerrazzurich” oznaczać może jedynie zrównanie punktami ze swoim bliźniakiem z Mediolanu. Czy wizja Manciniego potrzebuje czasu, by rozkwitnąć? Nastroje pozostają dość optymistyczne, jednak w samą wiarę wkradła się nutka niepewności.

A co tam słychać u Torino? Dzięki swojemu zwycięstwu nad Interem ekipa Kamila Glika zalicza siódmy mecz bez porażki z rzędu, a jej pozycja w tabeli coraz bardziej rośnie. Czyżby strata Immobile i Cerciego nie odbiła się aż tak bardzo na zdrowiu drużyny „Granata”?

Całkowita dominacja na turyńskim podwórku

Można nie lubić Juventusu. Można go całym swoim sercem nienawidzić. Można wypominać im aferę calciopoli oraz przypisywać ich sukcesy nieudolnym decyzjom sędziów z dawnych lat. Ale jednego nie można „Starej Damie” odebrać. Tego, że jest obecnie najlepszą drużyną w lidze włoskiej, której nic poza nią samą nie może zagrozić.

Massimiliano Allegri
Szkoleniowiec Juventusu Massimiliano Allegri wniósł wiele dobrego do Juventusu. (fot. Sport.it)

Wraz z przyjściem nowego trenera w kuluarach Juventusu pojawiło się mnóstwo obaw, które ciężko było określić mianem bezpodstawnych. Czas zweryfikował jednak wszystkie wyroki, które wówczas wydali „Juventi”. Massimiliano Allegri nie tylko nadał drużynie nowy kształt, lecz także doprowadził do tego, że ich dominację można odczytać jedynie z samych statystyk. Dwadzieścia dziewięć do ośmiu… właśnie tak wyglądały statyki oddanych strzałów przez drużynę Juventusu i konkurującej z nią drużyny Chievo. Zaskakującym okazuje się być wynik, który dla ekipy z Werony jest praktycznie najniższym wymiarem kary (2:0).

Ozdobą spotkania można z pewnością określić trafienie Pogby, który po raz kolejny udowadnia wszystkim, że ma predyspozycje do stania się najlepszym zawodnikiem świata. Więcej o karierze Gwinejczyka możecie przeczytać TUTAJ.

https://vine.co/v/OTMWPHpW3u5

Co tu dużo mówić. Juventus brnie ku kolejnemu mistrzostwu i nie zanosi się, by jakakolwiek inna ekipa mogła go zatrzymać. Niedawno mówiło się o Romie, jednak…

Rzymska blokada

… po raz kolejny drużyna prowadzona przez Rudiego Garcię nie potrafiła wygrać walki w swojej własnej głowie. Przez ostatnie cztery kolejki Roma zdołała zdobyć zaledwie 6 punktów na 12 możliwych, co w dużym stopniu wpłynęło na to, że pierwsze miejsce, które dla „Giallorossich” jest głównym celem podczas tego sezonu, bardzo się oddaliło.

Prawda jest taka, że jeżeli Juventus utrzyma obecną formę, to nic go nie zatrzyma. Już teraz uciekł on ekipie Romy na odległość siedmiu punktów, co dla kibiców „Wilków” okazuje się swoistym policzkiem. Ciężko określić, co jest przyczyną tak nagłego spadku formy, za którego początki możemy uznać zremisowane spotkanie z Sassuolo.

Kolejne mecze rozegrane przez Romę były coraz słabsze, zaś drastyczny spadek formy rzymian przypada na ostatnie cztery spotkania. Rudi Garcia, który początkowo stał się bodźcem, który popchnął drużynę ku dobrym wynikom, teraz nie potrafi dotrzeć do zawodników, których forma z meczu na mecz jest coraz gorsza.

Rudi Garcia
Panie Garcia, Roma potrzebuje pańskiej pomocy (fot. fff.fr)

Spotkanie, które rozegrane zostało podczas niedzielnego wieczoru po raz kolejny pokazało, że „Wilkom” coraz bardziej brakuje oddechu. Paliwo wlane przez Rudiego zaczyna się kończyć, zaś ramiona i nogi zawodników stają się coraz cięższe. Właśnie coś takiego dane nam było obejrzeć podczas meczu Fiorentiny z Romą, który zakończył się rezultatem 1:1.

Spotkanie można było uznać za bardzo wyrównane, na co wskazują pomeczowe statystki, które pałeczkę drużyny lepszej przekazują Romie. Jednak gdyby statystyki miały wpływ na wynik, to z pewnością wyglądałby on… tak jak teraz. Mimo wszystko remis nie jest szczytem marzeń dla drużyny, której główną aspiracją jest zdobycie mistrzostwa.

W najbliższym czasie ekipa z Rzymu będzie miała możliwość złapania drugiego oddechu, ponieważ przeciwnicy wydają się być o wiele mniej wymagający niż ci, których Roma ma już za sobą. Jednak czy obecna forma zespołu nie doprowadzi do tego, że Rudi Garcia, oglądając przyszłe spotkania, nie obgryzie sobie wszystkich paznokci?

Czerwień, co wpisy w notesie zamknęła

Wiele spotkań dwudziestej kolejki zakończyło się wynikiem 2:1 (1:2). Nie inaczej było w starciu Empoli z Udinese, w którym na zakończenie rywalizacji na tablicy wyników widniało 1:2. Mimo początkowej inicjatywy Empoli brakowało szczęścia a w szczególności kogoś, kto bez większej krępacji umieściłby piłkę w siatce.

Ostatnim wydarzeniem meczu, o którym arbiter Ghersini mógł napisać w swoim notesie, była czerwona kartka otrzymana przez zawodnika Udinese, Panagiotisa Kone. Mimo gry w osłabieniu Udinese udało się wywieźć korzystny rezultat i wrócić do domu z tarczą, a nie na niej.

Dzień Higuaina

W tym sezonie prym, jeżeli chodzi o strzelone bramki, wiedzie były snajper Manchesteru City grający w Juventusie, Carlos Tevez, jednak tuż za jego plecami coraz bardziej rozpędza się Gonzalo Higuain. „Rozpędza” to idealne słowo w stosunku nie tylko do Gonzalo, lecz także do drużyny, której barwy reprezentuje. Napoli, mimo bardzo słabego początku, który rzucił się cieniem na selekcjonera neapolitańczyków, Rafaela Beniteza, potrafiło się podnieść i wejść na o wiele wyższy bieg, który umożliwia im zajmowanie trzeciej pozycji w tabeli.

https://www.youtube.com/watch?v=FUXslvj2UeI

Machina wojenna, którą wykreować próbuje „Rafa”, staje się poważną konkurencją dla drugiej w tabeli Romy, która mimo początkowej przewagi nad wieloma drużynami teraz, zaliczając spadek formy, pozwoliła na skrócenie dystansu pomiędzy nią a trzecim Napoli. Obecna różnica punktów to zaledwie 6 oczek. Jeżeli obie drużyny będą prezentować taką formę jak dotychczas, to mimo wielu sceptycznych komentarzy na szczycie tabeli może dojść do przetasowania.

Jak klub zareaguje na posunięcia Beniteza?
Rafael Benitez może być zadowolony z dotychczasowych wyników (fot. Skysports.com)

Rezultat meczu pomiędzy Napoli a Genoą jedynie to potwierdza. Chociaż jeżeli spojrzy się na to z perspektywy przyjezdnych, można uznać, że Napoli wygrało tylko i wyłącznie dzięki kunsztowi Higuaina, który w tym meczu ustrzelił doppiettę. Napoli oddało zaledwie o jeden strzał celny więcej niż Genoa, co w dużym stopniu rzutować może na obraz spotkania, które mimo końcowego rezultatu na korzyść „Azzurich” było niezwykle wyrównane. Można nawet powiedzieć, że „Gryfy” pod koniec meczu przejęły inicjatywę, która jednak nie zmieniła wyniku końcowego.

Tak jak wcześniej nadmieniłem, wygrana drużyny z Neapolu daje jej trzecie miejsce z dobrymi perspektywami na przyszłość. A jak ma się sytuacja u przegranych? Genoa zajmuje obecnie siódme miejsce, tracąc do szóstego, zajmowanego przez Fiorentinę, trzy punkty. Ostatnią wygraną „Gryfy” zdobyły w 14. kolejce, co w dużym stopniu pokazuje niemoc zespołu Gian Piero Gasperiniego, którego sytuacja z meczu na mecz coraz bardziej się pogarsza.

Po dwudziestej kolejce Serie A możemy stwierdzić, że stała się ona niezwykle wyrównana, co jednak okazuje się być bardzo złym zjawiskiem, ponieważ drużyny niezwykle słabe mogą pokonać te teoretycznie silniejsze, co w dobitny sposób pokazuje, w którym miejscu znajduje się obecnie Serie A w klasyfikacji europejskich lig.

Tym razem do podsumowania postanowiliśmy dodać wybraną przez nas jedenastkę i antyjedenastkę kolejki. Zacznijmy jednak może od tej, która składać się będzie z zawodników, którzy swoją grą pomogli wygrać reprezentowanym przez siebie drużynom.

Bramkarz: Daniele Padelli (Torino)

Spośród trzech bramkarzy, którzy w tej kolejce wyróżnili się niesamowitymi umiejętnościami, determinacją oraz wolą walki, wybrałem jednego, którym jest oczywiście bramkarz Torino, Daniele Padelli. To właśnie w dużej mierze dzięki niemu „Granacie” udało się wywieźć korzystny rezultat. Na wybór Padelliego na bramkarza kolejki wpływa także ranga przeciwnika, z którym wypadało mu się mierzyć. W końcu Inter wyposażony w dwie nowe gwiazdy: Shaqiriego i Podolskiego oraz niemalże perfekcyjnego w tym sezonie Icardiego to nie lada przeciwnicy.

Lewy obrońca: Danilo Fernando Avelar (Cagliari)

Wśród lewych obrońców zdecydowanie wyróżniającymi się postaciacmi byli Mário Rui oraz Danilo Avelar. Jednak do jedenastki kolejki postanowiłem dodać lewego skrzydłowego Cagliari, którego drużyna pokonała u siebie Sassuolo. Dwadzieścia cztery podania celne, z czego dwa, które stworzyły realne zagrożenie pod bramką Consigliego, w dużym stopniu przechyliły szalę. Niezwykła pewność podczas wślizgów oraz niesamowita dominacja w powietrzu w dużej mierze pozwoliły zatrzymać przeciwników pędzących prawym skrzydłem.

Środkowy obrońca: Andrea Costa (Parma)

Czy środkowy obrońca drużyny, która przegrała spotkanie, może zostać nominowany do jedenastki kolejki? Na to pytanie odpowiedzieć może środkowy defensor Parmy, która swój mecz przegrała wynikiem 1:2. Podejrzewam, że gdyby na miejscu Costy był inny zawodnik, to wynik mógłby o wiele bardziej boleć kibiców zgromadzonych na stadionie gospodarzy. Dwadzieścia jeden odbiorów jest wynikiem zaskakującym, tym bardziej, gdy cała drużyna zaliczyła ich 46. Oprócz tego Costa siedmiokrotnie przechwycił piłkę, w większości przypadków na własnej połowie.

Środkowy obrońca: Emiliano Moretti (Torino)

Kiedy strzelasz bramkę, która daje drużynie zwycięstwo i to w dodatku będąc środkowym obrońcą, to osoba, która nie umieściła cię w jedenastce kolejki, ma zagwarantowane specjalne miejsce w piekle. Ciężko dywagować z tym, że Moretti stał się bohaterem spotkania pomiędzy Interem a Torino, szczególnie wtedy, gdy obejrzy się skrót spotkania. Obecność środkowego obrońcy w ostatniej akcji spotkania stała się kluczem, który otworzył bramy sukcesu przed drużyną z Turynu.

Prawy obrońca: Gabriele Perico (Cesena)

To z pewnością nie była kolejka prawoskrzydłowych obrońców, którzy nie wybili się ponad przeciętność. Jedynym wyjątkiem od tej reguły był prawy obrońca Ceseny, Gabriele Perico. Może statystki nie powalają na kolana jednak całkowita perfekcja podczas wślizgów, cztery przechwyty, dziesięć odbiorów i aż sześć zablokowanych piłek mogą robić wrażenie.

Środkowy pomocnik: Marco Parolo (Lazio)

Co tu dużo mówić. Dwie bramki na koncie mówią niemalże wszystko. Zawodnik, który niejednokrotnie łączony był z przenosinami do Milanu, udowodnił tym samym, że zdecydowanie przewyższa pomocników „Rossonerich”. Podczas trwania całego spotkania oddał pięć strzałów, z czego to właśnie dwa znalazły drogę do bramki strzeżonej przez Diego Lopeza.

Środkowy pomocnik: Paul Pogba (Juventus)

94% skuteczności podań. 41 wymienionych podań, z czego jedno kluczowe. Cztery strzały, z czego jeden zamieniony na bramkę. Oto cały Pogba. Spotkanie przeciwko Chievo zdecydowanie należało do niego, co tylko pokazuje, że 21-letni Gwinejczyk może sobie powoli szykować miejsce na Złotą Piłkę w szafce.

Środkowy pomocnik: Nico Pulzetti (Cesena)

Może nie zdobył tyle bramek, co Parolo. Może nie wymienił tyle podań, co Pogba. Jednak jego wkład w sukces Ceseny można uznać za niezastąpiony. W wyjazdowym spotkaniu udało mu się zdobyć jedną bramkę i obsłużyć partnerów aż dwoma kluczowymi podaniami. Spisał się również w obronie, pięciokrotnie odbierając piłkę oraz dwukrotnie dokonując przechwytu. Idealny kandydat na trzeciego pomocnika w jedenastce kolejki.

Lewy napastnik: Éder Citadin Martins (Sampdoria)

Odejście Gabbiadiniego najwidoczniej pozwoliło Ederowi rozwinąć skrzydła, na co wskazuje jego ocena, którą otrzymał za mecz z Palermo. Podczas spotkania oddał sześć strzałów, z czego trzy w światło bramki, z których jeden zmienił rezultat spotkania na 1:0 dla „Sampy”. Był niezwykle aktywny, co uniemożliwiło obrońcom „Rosanero” upilnowanie go. Doskonały występ Brazylijczyka.

Środkowy napastnik: Gonzalo Higuain (Napoli)

Nie mogło być inaczej. Strzelec dwóch bramek dla ekipy z Neapolu musiał znaleźć się w jedenastce kolejki. Co ciekawsze, oddał zaledwie trzy strzały, z których tylko dwa były celne. Jednak najwidoczniej w grze środkowego napastnika kluczem do sukcesu jest skuteczność, a nie ilość strzałów.

Prawy napastnik: Carlos Tevez (Juventus)

Fani „Juve” z pewnością będą ciskać we mnie gromami za to, że ich supersnajpera wystawiłem na pozycji, na której wcale nie gra, jednak obrazą byłoby pominięcie tak dobrze dysponowanego Argentyńczyka, którego zaangażowanie i ciągłe nękanie obrońców znalazło ujście w wyniku, do którego „Apacz” przyczynił się jedną z asyst. Oprócz tego czterokrotnie obsługiwał partnerów kluczowymi podaniami, trzykrotnie crossując w pole karne. Zdecydowanie zasłużył na miejsce w jedenastce kolejki.

 

 

 

W taki oto sposób prezentowała się jedenastka kolejki. Pora na przyznanie o wiele mniej zaszczytnych miejsc w antyjedenastce.

Bramkarz: Mattia Perin (Genoa)

Nigdy nie spodziewałem się, że przymierzany do roli nowego Buffona Perin zagości w drużynie składającej się z najgorszych zawodników kolejki. Mimo wszystko to, co wyprawiał w bramce, wołało o pomstę do nieba. Fatalne wybicia, brak umiejętności zachowania zimnej krwi, fatalna interwencja, która dała Napoli prowadzenie. To wszystko złożyło się na to, że Perin wylądował właśnie w tym zestawieniu.

Lewy obrońca: Francesco Renzetti (Cesena)

Doskonałym podsumowaniem gry lewego stopera Ceseny jest słowo: „tragedia”. Nie wychodziło mu kompletnie nic. Od wielu nieudanych podań, poprzez straty piłek na własnej połowie, na beznadziejnych crossach kończąc.

Środkowy obrońca: Danilo (Udinese)

Ze świecą szukać gorszego występu, niż zaprezentował kibicom zgromadzonym na Carlo Castellani środkowy obrońca Udinese. To właśnie dzięki niemu w dużej mierze Empoli zdobyło bramkę, ponieważ sprokurował on rzut karny pewnie zamieniony na bramkę przez Saponarę. Jedynie dobra postawa kolegów doprowadziła do tego, że Danilo nie został głównym winowajcą ewentualnej przegranej.

Środkowy obrońca: Philippe Mexes (Milan)

Niepowstrzymany, nieobliczalny i agresywny Mexes nie mógł nie zagościć w tym zestawieniu. Nie trzeba dużo mówić, by stwierdzić, że to, co zrobił Mexes, było doskonałym podsumowaniem gry Milanu w meczu z Lazio. Wraz z Montolivo oddali przeciwnikom jedną bramkę, zaś pod koniec spotkania na czoło pochodu głupoty wyszedł sam Mexes, który za atak na zawodnika z Rzymu otrzymał czerwoną kartkę.

Prawy obrońca: Lorenzo De Silvestri (Sampdoria)

Spośród prawych obrońców tytuł najsłabszego ogniwa przypadł prawoskrzydłowemu Sampdori, który w nieudanych wślizgach przoduje wśród większości zawodników w Serie A. Oprócz tego o strzale, po którym piłka zapewne wciąż gdzieś błąka się w okolicach trybun, pan De Silvestri będzie chciał z pewnością szybko zapomnieć.

Środkowy pomocnik: Emmanuel Cascione (Cesena)

Ciężko stwierdzić, czy Cascione chciał wlać w serca sympatyków Parmy nadzieję, czy może dać tak zwane fory jej piłkarzom… Jedno jest pewne, bramka, którą poczęstował bramkarza swojej własnej drużyny, do końca życia zostanie mu w głowie.

Środkowy pomocnik: Riccardo Montolivo (Milan)

Współwinny bramki dla Lazio. Mimo grania na swojej ulubionej pozycji na boisku podanie, które posłał do Mexesa, było na tyle mocne, że jedynie zawodnik Lazio mógł do niego dobiec. Nie wniósł niczego w poczynaniach ofensywnych Milanu, mimo że takie było założenie jego gry.

Środkowy pomocnik: Jose Mauri (Parma)

Do grona szlachetnej trójki dołącza pomocnik Parmy, Jose Mauri. Całkowicie nie spełnił postawionych mu warunków, nie dając swojemu zespołowi zupełnie nic poza stratami i nieudanymi podaniami.

Lewy napastnik: Simone Zaza (Sassuolo)

Przyszły transfer Juventusu zaskoczył wszystkich… swoją nieprzydatnością podczas spotkania z Cagliari. Napastnik określany mianem talentu nie może sobie pozwolić na oddanie zaledwie jednego strzału przez całe spotkanie i to w dodatku w okolicach 90. minuty.

Środkowy napastnik: Mauro Icardi (Inter)

Czyżby pojawienie się Podolskiego oraz Shaqiriego zamiast zadziałać jako bodziec do strzelania bramek, przyniosło odwrotne zamierzenie? Przynajmniej to mogliśmy obejrzeć na boisku. Icardi przez cały mecz oddał jedynie dwa strzały, z czego jeden poza bramkę, a drugi zablokowany. Dodatkowym obciążeniem jest żółta kartka, która przytrafiła się zawodnikowi Interu w 79. minucie spotkania.

Prawy napastnik: Cyril Théréau (Udinese)

Gdzie się pan ukrył panie Théréau? Takie pytanie mogli zadawać sobie fani Udinese, którzy z zapartym tchem obserwowali poczynania swojej drużyny. Gdy obrońca strzela bramkę, a napastnik ma na koncie tylko jeden strzał niecelny, oznacza to, że powinno się go wymienić. Przez cały mecz ciężko było dostrzec pozytywny aspekt w grze Francuza.

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze