Z ziemi włoskiej do… Chin?


22 lutego 2015 Z ziemi włoskiej do… Chin?

Włosi już od wieków słynęli z niezwykle doskonałej i perfekcyjnej obrony, o której do dnia dzisiejszego opowiadane są legendy. Ich bohaterami byli piłkarze, którzy zawiesili już buty na kołku, odkładając stare zdjęcia do szafy, rozpoczynając tym samym nowy rozdział swojego życia, w którym piłka nożna wciąż zajmuje ważne miejsce (lub nie). Kimś takim jest Fabio Cannavaro, którego droga zawiodła aż do Chin.


Udostępnij na Udostępnij na

„Il muro di Berlino” jest wychowankiem Napoli, które obecnie znajduje się na trzeciej pozycji w Serie A. Jednak za czasów debiutu Fabio (czyli konkretnie 7 marca 1993 roku) drużynie z Neapolu nie wiodło się aż tak kolorowo, ponieważ znajdowała się wtedy na jedenastej pozycji, ustępując takim zespołom jak Cagliari czy Atalanta, nie wspominając już o gigantach z Mediolanu, które w tamtym okresie czasu wiodły prym we włoskiej piłce.

Gra w Neapolu doprowadziła do tego, że o talencie Cannavaro dowiedziały się wszystkie kluby grające w Serie A, a zainteresowanie wyrazili szkoleniowcy takich drużyn jak Inter, Roma czy Parma. To w dużej mierze właśnie postawie Fabio Napoli zawdzięcza późniejsze szóste oraz siódme miejsce w sezonach 1993/1994 oraz 1994/1995. Jednak na tym kończyła się neapolitańska przygoda „Don Fabio”, którego pozyskała, doskonała w tamtym okresie czasu, Parma, której barwy reprezentowali tacy zawodnicy jak Gianluigi Buffon czy strzelający bramki na zawołanie Gianfranco Zola. Transfer Cannavaro był jednym z idealnych przykładów doskonałego transferu, który na początku nie kosztuje zupełnie nic, potem daje drużynie wszystko co możliwe, by następnie zostać sprzedanym za wysoką kwotę.

fabio
 Fabio Cannavaro  (fot. marieclaire.it)

W Parmie spędził aż siedem sezonów, zdobywając w tym czasie kilka trofeów, takich jak Puchar UEFA, Puchar oraz Superpuchar Włoch. Z zespołem postanowił pożegnać się po fatalnym sezonie 2001/2002, w którym to „Ducali” uplasowali się na zaledwie 10. pozycji. Kolejnym zespołem na piłkarskiej drodze Fabio okazał się Inter Mediolan, który miał za sobą całkiem dobry sezon zakończony na trzecim miejscu w tabeli. Z Fabio w składzie „Nerrazurrim” udało się wspiąć jeszcze wyżej, zdobywając tym samym wicemistrzostwo Włoch.

Jego doskonałe występy prowadziły go coraz dalej, zbliżając do szczytu marzeń, którym okazały się być drużyny Juventusu Turyn i Realu Madryt. W „Starej Damie” spędził zaledwie dwa lata, odchodząc tuż po spadku „Juve” do Serie B. To, co zrobił, odcisnęło się delikatnym piętnem na jego dalszej karierze, w której to przypięta mu została łatka zdrajcy. Ale wybiegam w przyszłość.

Fabio Cannavaro
Fabio Cannavaro w barwach Juventusu (fot. www.calciopro.com)

Przechodząc do Realu Madryt, Cannavaro postanowił zmienić numer na koszulce. Jego wybór padł na… piątkę, którą tuż przed nim dzierżyła legenda Realu, Zinedine Zidane. Łatwo jest więc się domyślić, że fani przejęcie numerka swojego idola przyjęli z lekkim rozgoryczeniem. Dla Fabio z kolei gra w „Królewskich” okazała się być kompletną porażką, ponieważ jego forma z meczu na mecz była coraz gorsza. Postanowił on więc wrócić do „Starej Damy”.

I to właśnie jego powrót ciągnął za sobą kontrowersje, z których to odmętów wyszły na świat określenia Fabio jako zdrajcy. W „Juve” miał odbudować swoją formę, jednak ta okazała się już równią pochyłą. Nie dość, że fani nie byli dla Fabio zbyt uprzejmi, to w dodatku grał coraz słabiej, jeszcze bardziej pogłębiając dołek, który sobie wykopał.

Ucieczką przed europejskim futbolem miało być przeniesienie się do Al-Ahli, w którym (wbrew wszystkim medialnym spekulacjom) zakończył karierę piłkarza. Powodem była słaba forma oraz nieustannie nękające go kontuzje. Jednak czy to koniec sportowej historii Cannavaro? Oczywiście, że nie. Tuż po zakończeniu kariery piłkarza postanowił zostać trenerem.

Zaczynał w Al-Ahli, w którym to został jednym z członków zarządu. Stanowisko to piastował przez rok, po czym został mianowany kierownikiem sportowym. Następnym krokiem była nominacja na stanowisko asystenta trenera, którą po niedługim czasie otrzymał „Fabio”. Cosmin Olaroiu, który był wtedy trenerem Al-Ahli, wypowiadał się w wielu superlatywach o swoim asystencie, który po półtora roku otrzymał ofertę prowadzenia własnej ekipy, którą zostało GZ Evergrande. To właśnie w tym zespole grali Gilardino oraz Diamanti.

Bardzo ciekawą kwestią jest to, czy Fabio zdecyduje się przejąć jakąś drużynę w Europie. A jeżeli tak, to jaką? Co sądzą o tym czytelnicy?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze