Z ziemi włoskiej do… włoskiej, czyli kryzys włoskich napastników


12 lutego 2016 Z ziemi włoskiej do… włoskiej, czyli kryzys włoskich napastników

Czasy, kiedy w ataku włoskiej reprezentacji biegali tacy wirtuozi jak Roberto Baggio, Christian Vieri, Alessandro Del Piero, Francesco Totti czy Luca Toni dawno minęły (chociaż wydaje mi się, że ten ostatni spokojnie dałby jeszcze radę w „La Squadra Azzurra”). Kryzys włoskiej siły ofensywnej trwa i jest widoczny głównie w kadrze, ale nie tylko. Ostatnich kilka przeprowadzek za granicę dokonanych przez włoskich napastników okazało się totalną klapą, co zaowocowało wieloma powrotami znanych nazwisk na Półwysep Apeniński.


Udostępnij na Udostępnij na

Motyw bardzo dobrze znany każdemu polskiemu kibicowi. Zawodnik opuszcza ekstraklasę jako gwiazda, by po roku szybkiej weryfikacji umiejętności powrócić do naszej rodzimej ligi, bądź „tułać się” za granicą w poszukiwaniu lepszego miejsca do odbudowania formy. Co innego jednak ekstraklasa, a co innego Serie A. Tam gwiazdą ligi nie staje się pierwszy lepszy zawodnik.

Swego czasu najlepsi włoscy piłkarze nie musieli wyjeżdżać za granicę. Ich liga była jedną z najlepszych na świecie (zaryzykuję stwierdzenie, że w pewnym momencie nawet najlepszą), drużyny osiągały sukcesy w Europie, nie brakowało pieniędzy, a trybuny zapełniały się często do ostatniego miejsca. Wiele się jednak na przestrzeni ostatnich kilku lat zmieniło. Teraz dla najlepszych zawodników włoska liga staje się po prostu za ciasna. Wiedzą, że swoje w Serie A już zrobili i szukają wyzwań w mocniejszych zespołach za granicą, bądź opuszczają słoneczną Italię w celu dorobienia sobie przed zbliżająca się emeryturą. Rzeczywistość jednak okazuje się brutalna, o czym w ostatnim czasie przekonało się kilku bardzo dobrze znanych graczy.

Mario Balotelli

Włoch dwukrotnie już opuszczał swój kraj. Najpierw, po zdobyciu z Interem Ligi Mistrzów w 2010 roku, postanowił przenieść się na Wyspy, do drużyny Manchesteru City. Jednak tam, zamiast  pokazywać swój zapewne nieprzeciętny talent na boisku, wolał brylować na pierwszych stronach brytyjskich bulwarówek, bądź zasłynąć jako gwiazda plotkarskich portali. Jazda pod wpływem alkoholu, rzucanie lotkami w kolegów z drużyny czy odpalenie fajerwerków we własnej łazience to tylko niektóre z jego pomysłów. Po trzech latach, powiedzmy sobie szczerze, rozczarowań i konfliktów (na przykład z Roberto Mancinim), postanowił wrócić tam,  gdzie go najbardziej kochają, czyli do własnego kraju, a konkretniej do AC Milan.

Słynna koszulka Super Mario - "Why always me" - pyta
Słynna koszulka „Super Mario” z meczu derbowego – „Why always me”  (fot. Slate.com)

W stolicy Lombardii ponownie odżył. Przez półtora roku zdobył 30 bramek, osiągając swoją szczytową formę w sezonie 2013/2014. Jednak wówczas niesfornemu napastnikowi ponownie zamarzyła się Anglia i latem 2014 roku przeniósł się do deszczowego Liverpoolu. Trudno ocenić, czy to przez warunki atmosferyczne, charakter piłkarza, czy po prostu słabą formę, ale Balotelli w „The Reds” spisywał się dramatycznie. Cztery bramki ustrzelone przez cały sezon we wszystkich możliwych rozgrywkach mówią same za siebie. Na początku obecnego sezonu Balotelli po raz drugi związał się z Milanem, tym razem na zasadzie wypożyczenia. Można zaryzykować tezę, że odrobinę wydoroślał, lecz tym razem na przeszkodzie stanęły kontuzje. Trudno wyrokować jaką decyzję po zakończeniu sezonu podejmą włodarze „Rossoneri”, jednak wielce prawdopodobnym wydaje się, że popularny „Super Mario” trzeci raz w karierze zamelduje się na Wyspach. Kto wie, może tym razem się uda?

Ciro Immobile

Dwunastokrotny reprezentant kraju wyjeżdżał z Włoch jako capocannoniere, czyli zwycięzca klasyfikacji strzelców Serie A. Po świetnym sezonie spędzonym w zespole Torino, latem 2014 roku za sumę 18,5 miliona euro wyemigrował do Niemiec, a konkretnie do Dortmundu, gdzie miał godnie zastąpić Roberta Lewandowskiego. Za naszą zachodnią granicą Immobile nie radził sobie jednak najlepiej. Trzeba przyznać, że był to także trudny czas dla samej Borussii, która w pewnym momencie znalazła się w strefie spadkowej. Napastnik zdołał dziesięciokrotnie wpisać się na listę, w tym zaledwie trzy razy w rozgrywkach Bundesligi. Włoch nie poradził sobie z ciążąca na nim presją i po sezonie poszedł na wypożyczenie do hiszpańskiej Sevilli.

W drużynie Grzegorza Krychowiaka również nie było łatwo. Trener Unai Emery częściej stawiał na Kevina Gameiro bądź Fernando Llorente, a reprezentant Włoch lądował na ławce rezerwowych. Andaluzyjczycy na początku tego roku zdecydowali się jednak wykupić Immobile z Borussii, ale natychmiast oddali go na pół roku do klubu, w którym święcił największe sukcesy, czyli Torino.

Około 300 kibiców witało na lotnisku w Turynie Immobile (fot. Twitter)

To powitanie oznacza, że zrobiłem tutaj coś dobrego. Chcę się odrodzić w Torino, a później pomyślę o reprezentacji – takimi słowami przywitał się Ciro po swoim powrocie do Turynu. Torino będzie mogło wykupić po sezonie 26-latka za 11 milionów euro. Teraz wszystko w jego rękach. Na razie zaczął obiecująco – w sześciu meczach zdobył jedną bramkę i cztery razy asystował.

Alessio Cerci

Jeszcze krócej poza Półwyspem Apenińskim wytrzymał klubowy kolega Immobile, Alessio Cerci. Opuścił on Torino ostatniego dnia letniego okienka transferowego w 2014 roku, by już 5 stycznia powrócić do ojczyzny. 28-latek nie sprawdził się w Atletico Madryt, gdzie za cenę 15 milionów euro ściągnął go Diego Simeone. Cerci ani razu nie rozpoczął spotkania od pierwszej minuty, niezależnie czy gra toczyła się o mistrzostwo La Liga, czy w Champions League, a na placu gry spędził łącznie 160 minut.

Na początku 2015 roku po trzynastokrotnego reprezentanta Włoch zgłosił się AC Milan. – Trafiłem do Milanu, ponieważ bardzo chcieli widzieć mnie w swoich szeregach. Jestem szczęśliwy, że dołączę właśnie do nich – mówił Cerci. Powrót do Serie A wydawał się więc najlepszym, co mogło go spotkać. Napastnik zatracił jednak swoją skuteczność. W 33 występach zaledwie raz udało mu się pokonać bramkarza rywali. Nic więc dziwnego, że Cerciemu podziękowano w Milanie. Wraz z początkiem roku z usług napastnika postanowiła skorzystać Genoa. Jest to niewątpliwie ostatni dzwonek dla byłego gracza Torino, jeśli myśli poważnie o występach w narodowych barwach podczas Euro 2016.

Stephan El Shaarawy

W przypadku 23-latka sytuacja wygląda trochę inaczej. El Shaarawy bardzo dobrze radził sobie w AC Milan, gdzie był gwiazdą, a wielu wróżyło mu karierę porównywalną chociażby do Francesco Tottiego. Sytuacja zmieniła się pod koniec 2013 roku, kiedy to młodego Włocha zaczęły trapić urazy. Przez ostatnie dwa sezony wystąpił on raptem w 30 oficjalnych meczach swojego zespołu.

Na początku obecnych rozgrywek El Shaarawy udał się więc na roczne wypożyczenie do AS Monaco. Klub z Księstwa zapłacił dwa miliony euro i dodatkowo miał obowiązek wykupienia zawodnika, jeśli ten rozegra co najmniej 25 spotkań. Młody Włoch jednak kompletnie zawiódł – w 24 meczach zdobył raptem trzy bramki (w tym żadnej w Ligue1). Nic dziwnego, że włodarzom AS Monaco nie uśmiechało się wystawiać go po raz 25. w meczu, ponieważ oznaczałoby to dopłatę kolejnych 14 milionów euro. Sytuacja wydawała się więc patowa, a zawodnikowi groziło nawet… półroczne zesłanie do zespołu rezerw.

Na całe szczęście po napastnika zgłosiła się AS Roma. W Rzymie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, El Shaarawy przypomniał sobie, jak się gra w piłkę.

https://www.youtube.com/watch?v=5TakU8bfD3U

W taki sposób zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach „Giallorossich”

Jestem bardzo zdeterminowany i podekscytowany. Roma to dla mnie nowy początek i chcę, aby moja kariera ponownie nabrała rozpędu – powiedział zaraz po przyjściu do zespołu. Włoch nie rzuca słów na wiatr. W trzech meczach zdobył dwie bramki i jeśli dalej będzie prezentował taką formę, to o wyjściowy skład na pierwszy mecz Euro 2016 może być spokojny.

Alessandro Diamanti

Ten zawodnik z kolei najlepsze lata gry ma już raczej za sobą. W kadrze debiutował dość późno, bo w wieku 27 lat, jednak zaliczył jeszcze udział w Euro 2012 i Pucharze Konfederacji 2013. W 2014 roku, po trzech dobrych sezonach spędzonych w Bolonii, zdecydował się obrać kierunek na wschód i związać się z chińskim Guangzhou Evergrande. Decyzja dość zrozumiała, biorąc pod uwagę wiek piłkarza oraz możliwość zabezpieczenia się finansowo po zakończeniu kariery. Chińczycy jednak coraz częściej sięgają po zawodników lepszych i młodszych niż Diamanti, więc ten mógł liczyć na wypożyczenia do klubów z Europy.

Ostatnie pół roku spędził w angielskim Watford, gdzie na boisku zameldował się raptem… 65 minut. Trudno się jednak dziwić, ponieważ w zespole „The Hornets” świetnie spisuje się duet napastników Odion Ighalo – Troy Deeney, a Diamanti był nieraz dopiero czwartym wyborem trenera. Alessandro nie pozostało więc nic innego, jak wziąć przykład z młodszych kolegów i powrócić do Włoch. Po byłego reprezentanta zgłosiła się Atalanta, która będzie chciała załatać dziurę po stracie Germana Denisa.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wiele z tych karier mogło potoczyć się inaczej. Dla kilku z tych zawodników zbliżają się decydujące momenty. Rodzima liga dała im szansę na odbudowanie się i pokazanie, że włoska siła ofensywna ma się jeszcze całkiem dobrze. Kto wie, może już w przyszłym sezonie dostaną kolejną szansę wypłynięcia na szerokie wody? Czasem trzeba wykonać krok w tył, aby potem móc zrobić dwa do przodu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze